Bez Hamulców 2.0, to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora prowadzącego dział żużel na WP SportoweFakty
***
Zacznijmy od wyjaśnienia. Kilka razy powtórzyliśmy za stroną Fogo Unii Leszno, że Piotr Pawlicki podpisał kontrakt warszawski. To jednak nieprawda. Raz, że czegoś takiego nie ma (jest kontrakt bez ustalonych warunków finansowych), dwa, że majowe okienko służyło zawarciu aneksów do ważnych umów. I właśnie taki aneks podpisał Piotr, żeby uniknąć zawieszenia. Najpewniej za symboliczną złotówkę za podpis i za punkt (na zerowe stawki aneks nie pozwala). Dodatkowo dostał ustne zapewnienie prezesa, że nie będzie brany pod uwagę przy ustalaniu składu, dopóki nie dogada się na normalne warunki.
Identycznie rzecz się ma w przypadku Emila Sajfutdinowa, choć mam takie podejrzenie graniczące z pewnością, że w jego przypadku w aneksie wpisano maksymalne regulaminowe stawki. On jednak również dostał to samo słowo, co Pawlicki, bo jazda za 200 tysięcy złotych za podpis i 2,5 tysiąca złotych za punkt mu się nie uśmiecha (chce dodatków sponsorskich, które odzwierciedlą jego rynkową wartość). To tak tytułem wstępu.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Czy zabraknie pieniędzy na polski sport? "Liczę na to, że budżet ministerstwa sportu będzie wyglądał tak samo"
Fajnie to powiedział Jarosław Hampel: przecież nie będziemy udawali, że koronawirusa nie ma. Hampel, podobnie jak większość zawodników Fogo Unii zgodził się na renegocjację kontraktu, wiedząc, że dla klubu jazda bez kibiców to ogromne starty. A przecież to nie wszystko. Na to trzeba jeszcze nałożyć ogromny kryzys gospodarczy, który przetrzebił grono sponsorów.
Pawlicki i Sajfutdinow zdają się jednak twierdzić inaczej niż Hampel. To wygląda tak, jakby ich zdaniem COVID-19 był wymysłem mediów, spiskiem tajemniczych "onych", którzy pod przykrywką epidemii chcą ich oszukać i wydrzeć im z kieszeni ostatni grosz. Dwaj żużlowcy najwyraźniej nie wierzą w to, że sponsorzy, którzy latami budowali swój dobrobyt, dostali od wirusa tak mocno po tyłku, że nie stać ich na większy wydatek na klub.
Wielka szkoda panowie, że żaden z was nie miał odwagi wypowiedzieć się publicznie (żeby nie było, próbowałem) i wyjaśnić, o co tak naprawdę wam chodzi. Kto wie, być może część kibiców zrozumiałaby wasz upór, być może kapitan Pawlicki przestałby być porównywany do kapitana Francesco Schettino, który jako pierwszy uciekał z tonącego okrętu Costa Concordia, choć nie powinien.
W pełni rozumiem, że was zawodników może bardzo boleć to, że tracicie pieniądze, które w myśl umowy z listopada 2019 po prostu wam się należały. Rozumiem też, że chodzi o naprawdę spore straty. Cięcia w Unii wyniosły od 20 do 30 procent. Inni się zgodzili, ale procent procentowi nie jest równy. Wam jest trudno to przełknąć. Zapewniam was jednak, że na 500 i 5 nie ma żadnych szans. Unia, podobnie jak reszta klubów, jest w wielkiej potrzebie. Jeśli przez kilka ostatnich lat nie brakowało wam w tym klubie niczego, to teraz zwyczajnie nie wypada odwracać się plecami.
Dziwię się wam również, dlatego że znaleźliście się w sytuacji bez wyjścia. Jeśli planujecie zmianę zawodu, to proszę bardzo. Jeśli nie, to w waszym interesie jest dogadać się z Unią. W innym razie nie będziecie jeździć do końca obowiązujących was umów. Słyszałem, że na Sajfutdinowa czeka jakaś lukratywna umowa w Rosji. No i co z tego. Przecież to jazda w Polsce jest kluczem do pieniędzy i medali.
Tu nie ma się co stawiać. Trzeba zacisnąć zęby, okazać więcej wyrozumiałości i zwyczajnie przetrwać ten trudny rok. Potem pewnie jeszcze następny. Dla dobra swojego i żużla nie tyle w Polsce, ile na świecie. Bo jeśli nasza liga, największa i najpotężniejsza na świecie przetrwa ten kryzys, to za nią pójdą inni. I kiedyś znowu będzie dobrze płatna praca dla Sajfutdinowa i Pawlickiego. Trzeba tylko zrozumieć, że tak jak dotąd dawali wam, tak teraz trzeba dać coś od siebie.
A co do reakcji kibiców, to reakcje od przesadnego uwielbienia do skrajnej nienawiści są mi zupełnie obce. Stawiam na złoty środek, bo to jest zawsze najlepsze wyjście z sytuacji. Zresztą w żużlu widziano już tyle zwrotów akcji, że za tydzień, dwie strony mogą paść sobie w objęcia i publicznie zadeklarować, że znów się kochają i jadą dalej dla dobra klubu. Wtedy zakochany na zabój kibicu będziesz musiał zmieniać zdanie. Radykalnie, o 180 stopni.
Czytaj także:
Hampel: walczymy o przetrwanie żużla
Crump oferował swoje usługi Fogo Unii