Pandemia COVID-19 mocno odbija się na budżetach polskich klubów, dlatego w każdej z lig zmniejszono stawki zawodników. Żużlowcy reagowali na to różnie. Nie brakowało takich postaw jak Emil Sajfutdinow, Piotr Pawlicki czy Nicki Pedersen - czyli zawodników do samego końca walczących o swoje uposażenia. Jednak z drugiej strony wielu zainteresowanych zrozumiało obecną sytuację gospodarczą na świecie i szybko dogadało się z klubami.
Jednym z zawodników, którzy otwarcie wyrażał swoje niezadowolenie z nagłych obniżek stawek był Mikkel Michelsen. Duńczyk nie chciał podpisać dokumentów, które uniemożliwiałyby mu starty w innych ligach, ponieważ, jak twierdził, mogłoby to go doprowadzić do finansowej ruiny.
Lider Motoru Lublin na łamach portalu speedwaygp.com wytłumaczył się ze swojej postawy. - Ludzie nie zawsze rozumieją ile pieniędzy inwestujemy zimą - mówił Duńczyk. - Czytałem wiele komentarzy ludzi z całego świata, którzy widząc nasze obniżone stawki uważali, że to ciągle dużo pieniędzy. Jednak jeśli tak jak ja zainwestujesz zimą 55 000 funtów (ok. 281 000 złotych - przyp. red.) to nie jest już tak dobrze - wyliczał Michelsen.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Billy Hamill
Aktualny Indywidualny Mistrz Europy podkreślił również, że obecnie mieszka w Polsce i tak na dobrą sprawę nie było nawet mowy, aby zrezygnować ze startów w PGE Ekstralidze. Nawet w przypadku tak drastycznych obniżek stawek.
- Granice w Polsce zostały zamknięte, więc i tak nie mogłem wydostać się z kraju. Gdybym mieszkał poza Polską, jak inni zagraniczni zawodnicy to sytuacja może byłaby nieco inna. Może walczyłbym o coś więcej. Jednak teraz nie mam wyboru. Zimą wydałem 55 000 funtów i muszę odzyskać trochę pieniędzy - podkreślał Duńczyk.
Co ważne dla kibiców lubelskiego Motoru, Michelsen w rozmowie z serwisem cyklu Grand Prix wyznał, że nie rozważał startu w innymi klubie. Zawodnik czuje się częścią projektu, który powstaje w Lublinie i utożsamia się zarówno z klubem, jak i kibicami. Duńczyk ma również nadzieję, że pandemia COVID-19 nie wstrzyma rozwoju lubelskiej drużyny.
- Jako jeźdźcy tracimy dużo pieniędzy, ale kluby również je tracą. Lublin w ciągu kliku godzin sprzedał wszystkie swoje karnety. Być może teraz będą musieli oddać fanom wszystkie pieniądze. Obecnie jest wiele komplikacji. Myślę, że zanim wszystko wróci do normy to minie rok lub dwa - podsumował Michelsen.
Zobacz także: Policzyliśmy ile punktów muszą zdobyć zawodnicy, aby zarobić
Zobacz także: Zawodnicy chcą gwarancji startów