Leigh Adams startował w Unii Leszno w latach 1996-2010 i jeździł doskonale. Nic dziwnego, że zapisał się w pamięci kibiców tego utytułowanego klubu. Dla wielu jest niemal idolem. - Jego początek jazdy w Polsce był bardzo trudny. W Lublinie wciąż się z nim nie rozliczyli za trzynaście spotkań. Mimo to jeździł do samego końca. Następnie trafił do Wrocławia, gdzie w rzeczywistości odjechał tylko jeden mecz - mówi nam po latach Rufin Sokołowski.
Spędził w Lesznie aż 15 sezonów. - Zawsze ceniłem Australijczyków. Pamiętajmy, że w wieku 15-16 lat muszą rzucić wszystko, aby przenieść się do Europy. Wyjeżdżają z domów i nie mogą liczyć na mamę, ojca, wujka czy babcię - są zdani tylko na siebie. Albo się utrzymają, albo nie. Generalnie to twardzi ludzie. W ich przypadku kariera wymaga wielu wyrzeczeń. Adams nie wziął się znikąd, przed transferem do Unii był mistrzem świata juniorów i miał duże doświadczenie z angielskich torów. Wtedy liga na Wyspach jeszcze była znacząca w żużlu. Ja w przeciwieństwie do moich następców wcale się z nim nie spoufalałem - dodaje nasz ekspert.
Dużą karierę przepowiada się Brady'emu Kurtzowi, który znajduje się w obecnej kadrze Fogo Unii. Czy może być drugim Adamsem? - W tej chwili trudno odpowiedzieć na takie pytanie - stwierdza były prezes leszczynian. - W tym roku będzie obchodził dopiero 24. urodziny. Myślę jednak, że jest zawodnikiem o wielkich możliwościach. Raczej nie stać go na "dwucyfrówki". Moim zdaniem powinno oczekiwać się od niego zdobyczy w granicach 6-8 punktów. W zasięgu tego chłopca są takie wyniki - uważa.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Leigh Adams
Brak porozumienia z Piotrem Pawlickim i Emilem Sajfutdinowem to szansa m.in. dla młodego żużlowca z Antypodów. A jeszcze zimą mówiło się, że być może uda się na wypożyczenie do innej drużyny. - Unia może nie mieć innego wyjścia jak zaufać Kurtzowi. Ten skład jednak niczego nie gwarantuje, to wielka niewiadoma. Leszczynianie bez liderów mogą znaleźć się w strefie medalowej, ale tak samo prawdopodobna jest walka o utrzymanie. Jestem troszeczkę zmartwiony - przyznaje Sokołowski.
Fogo Unię w ostatnich latach nazywano dream teamem. W słabszym zespole łatwiej zaistnieć. - Takie stwierdzenie w sporcie nie jest niczym nowym. Powiem więcej - tak było zawsze. Jak lider doznawał kontuzji, to w jego miejsce wchodził ktoś inny i pojawiała się nowa gwiazda. Przypomnijmy sobie Euro 2012 w Polsce i czerwoną kartkę dla Wojciecha Szczęsnego. Nagle do bramki wszedł Przemysław Tytoń i obronił karnego. Wtedy selekcjoner miał ból głowy, na kogo postawić w trzecim meczu fazy grupowej. Każdy musi dostać prawdziwą szansę, w żużlu po prostu trzeba jeździć - zaznacza.
Kurtzowi będzie bardzo trudno dorównać Adamsowi nie tylko pod względem wyników. Na razie również nie można przesądzać, że zostanie w Lesznie na tak długi okres czasu. - Sport na przestrzeni lat diametralnie się zmienił. Kurtz niedługo może zdecydować się na zmianę otoczenia. Dla zawodników liczą się pieniądze. Być może znajdzie sobie klub, który zapłaci mu więcej - kończy nasz ekspert.
Zobacz także: Żużel. Bez Hamulców 2.0: Jeden zawodnik, jedna liga. Mniej kłopotów, nowe możliwości (felieton)
Zobacz także: Witold Skrzydlewski: Jeśli Lokomotiv nie pojedzie, to zapraszamy do drugiej ligi. Inne rozwiązanie to skandal [WYWIAD]