Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Rząd znosi kolejne obostrzenie, coraz głośniej mówi się o możliwości powrotu kibiców na trybuny. Pytanie, czy jak restrykcje znikną, to ludzie przyjdą. W Chinach, w pierwszym dniu po zdjęciu zakazów kina świeciły pustkami, nie przyszedł nikt.
Norbert Krakowiak, żużlowiec Falubazu Zielona Góra, student psychologii biznesu: Zastanawiałem się nad tym i wydaje mi się, że tu powtórki z Chin nie będzie. Sport generuje duże emocje, a żużel wręcz uzależnia. Trochę jak narkotyk. Myślę wręcz, że będzie problem z tym, jak tych chętnych pomieścić na stadionie, kogo wpuścić, a kogo zostawić za bramą. Z tego, co rozmawiam z ludźmi, to możemy się szykować na ciężkie decyzje, bo chętnych będzie więcej niż miejsc na stadionie. Nawet wtedy, jak znikną wszystkie restrykcje.
Powiedziałbym, że to karkołomna teza, gdybym nie widział tłumów, które pojawiły się na ulicach i w wielu miejscach, gdy rząd zaczął likwidować obostrzenia. Zaczynamy się zachowywać, jakby koronawirusa już nie było.
Też odnoszę takie wrażenie, ale ja sobie myślę, że ludzie po prostu zrozumieli, że tym wirusem nie jest tak łatwo się zarazić. Już każdy z nas wie, że nie trzeba cały czas siedzieć w domu, żeby być bezpiecznym. Zresztą powrót do normalności musiał kiedyś nastąpić. Jesteśmy istotami społecznymi, więc jakbyśmy dalej byli zamknięci w czterech ścianach, to nabawilibyśmy się innych chorób. Nie da się długo żyć bez odwiedzania rodziny, bliskich, znajomych. Potrzebujemy kontaktu.
Pełna zgoda, choć ja odnoszę wrażenie, że niektórzy przesadzają.
Chyba aż tak, że hulaj dusza, nie ma. Choć ja mam blisko do takiego ośrodka wypoczynkowego nad jeziorem. Jeżdżę tam na rowerze. W trakcie jednej z ostatnich przejażdżek, przy ładnej pogodzie, ujrzałem tam tysiące ludzi. No po prostu szał był. Siedzieli wszyscy na plaży tak, jakby faktycznie wirusa nie było. To było przesadzone, ale wiem, że tam mają wprowadzić jednak jakieś ograniczenia.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Jason Crump
Skąd u nas takie skrajności. W jednej chwili siedzimy w domach i drżymy o zdrowie i życie, za chwilę zachowujemy się tak, jakby nic się nie stało?
To chyba wynika z tego, że ludzie potrzebują jakiejś stymulacji. Nie każdy znajdzie ją w oglądaniu Netflixa i czytaniu książek. Poza tym ile można. Każdy z nas szuka więc miejsca, żeby jakoś rozładować tkwiącą w nim energię. Zresztą siedzenie na dłuższą metę w domu ogranicza.
Trochę wyglądamy jak pies spuszczony ze smyczy.
Można to tak porównać.
A pan, w jaki sposób rozładował energię?
My sportowcy mamy to szczęście, że musimy dbać o formę. Wysiłek jest świetną metodą na rozładowanie i wyluzowanie organizmu. Wiąże się to z hormonami szczęścia, które się wtedy wytwarzają. Choć mnie osobiście siedzenie z nosem w książce nie nudzi. Dużo czasu na tym spędziłem, na moim kierunku studiów to podstawa. Poza tym jestem takim typem, któremu siedzenie w domu nie przeszkadza.
Czyli panu ta izolacja była nawet na rękę?
Aż tak to nie. Jednak ten głód jazdy jest we mnie ogromny. Czekam niecierpliwie na wyjazd na tor. Inna sprawa, że z powodu swojego charakteru łatwo zniosłem czas odosobnienia.
Muszę o to zapytać. Kiedyś spotkałem się z teorią, że na żużlu jeżdżą tylko wariaci, którzy na dokładkę nie mają zbyt wielu szarych komórek. Pan jest zaprzeczeniem tej teorii.
Spotkałem się z tą teorią. Ona chyba wynika ze specyfiki tego sportu. Tu trzeba być trochę szaleńcem, żeby ścigać się na motocyklu bez hamulców. Zresztą u mnie najpierw był żużel, potem studia. Poszedłem na psychologię, bo ten kierunek mnie zainteresował, gdy zacząłem pracę ze specjalistą w tej dziedzinie panem Damianem Salwinem w trakcie startów w Toruniu. Uznałem, że dam radę to pogodzić i teraz jeżdżę i się uczę.
A wraz z wiedzą nie przyszła czasem jakaś blokada, większy strach. Bo przecież pojawiło się u pana jakieś szersze spojrzenie na to wszystko.
Wraz z wiedzą mam większą świadomość ciała i umysłu oraz tego, jak to wszystko współgra. Ta świadomość nie wpływa u mnie na wzrost lęku, ale wyposaża w umiejętności radzenia sobie z nim, każdy sportowiec się boi, nie ma niezniszczalnych. W czasie kiedy miałem duże problemy z techniką, pytałem doświadczonych zawodników o wskazówki techniczne. Praktycznie wszyscy odpowiadali, że oni o tym nie myślą, że robią to automatycznie. Ten sam wniosek można wysunąć, słuchając wypowiedzi skoczków narciarskich, którzy mówią o roli automatyzmu. Praca mentalna jest do wykonania poza torem, automatyzm podczas biegu powoduje, że wszystko wykonujemy lepiej, szybciej.
Studiuje pan psychologię biznesu, więc może mi pan powie coś o tym, jak obecna sytuacja ekonomiczna wpływa na ludzi? Wiele osób, kiedy był taki nakaz, siedziało w domu, ale nie zarabiało i nie czuło się w związku z tym komfortowo.
Zanim odpowiem, wyjaśnię, że docelowo ma być psychologia sportu. A wracając do pytania, to odpowiem tak, że naturą umysłu jest to, by zapewnić nam przetrwanie. Gospodarcze konsekwencje koronawirusa sprawiły, że umysł każdego z nas szalał. To wielkie szczęście, że to już się kończy, że powoli wracamy do normy.
Pamiętam, że jak zaczęła się epidemia, to do wielu zawodników nie docierało, że będzie trzeba renegocjować kontrakty. Mówili, że jak zdążymy odjechać sezon, to klub nie będzie musiał ciąć.
Na początku też miałem różne myśli. Kiedy jednak poznałem liczby, kiedy usłyszałem, jakie straty mają kluby, to zrozumiałem, że jak każdy będę musiał coś dać od siebie, żeby żużel przetrwał. Przecież kluby bez kibiców mogą stracić po około 3 miliony złotych każdy. Do tego dochodzi ubytek sponsorów. Jak to do mnie dotarło, zdałem sobie sprawę, że renegocjacji nie unikniemy.
Pan wspomniał wcześniej, że umysł szalał. Rozumiem, że to z powodu tej niepewności, strachu przed tym, czy ta liga w ogóle pojedzie.
Trochę tak. Na początku informacji było tak mało, mieliśmy taki deficyt, że człowiek nie wiedział, co ma myśleć. To nie dotyczyło wyłącznie spraw klubowych. Głupio było też dzwonić do sponsorów i pytać, czy dadzą to, co obiecali. Trzeba się było uspokajać, a finalnie wszystko fajnie się skończyło, bo nikt mnie nie opuścił.
Mówi pan, musiałem się uspokajać. Jak?
Medytacja bardzo mi pomogła. Odkąd zacząłem pracować z psychologiem, stosuję tę metodę. Każdemu polecam. Jest wiele metod medytacji. Ja głównie stosuję tę z koncentracją na oddechu. To pogłębia świadomość, uczy skupienia, a poza tym uspokaja, dobrze wpływa na mózg. Taka medytacja może pewnie trwać godzinami, ale dla początkującej osoby nawet minuta jest wyzwaniem.
Mówi się, że przez koronawirusa żużel stanie się mniej opłacalnym zajęciem. To jakoś pana nie przeraża?
Jestem juniorem. Wychodzę z założenia, że to nie jest czas na zarabianie pieniędzy. Na bieżąco inwestuję to, co mam. Teraz najważniejsze jest to, by mieć środki na to, żeby się z innymi ścigać. A potem się zobaczy. Mam nadzieję, że będę się rozwijał tak jak w minionym sezonie.
A co początkujący psycholog Norbert Krakowiak zrobiłby, żeby uspokoić kogoś, kto żyje w takim ogólnym lęku z powodu koronariwusa?
Nie chcę się mądrzyć, bo cały czas się uczę. Pewnie jednak powiedziałbym takiej osobie, że musi się zaadaptować, bo jest, jak jest, a ona nie ma na to wpływu. Trzeba słuchać, tego co mówią specjaliści i przestrzegać zasad, które zalecają. To jest to, na co mamy wpływ, więc robimy wszystko, co możemy w zaistniałej sytuacji
Testy wypadły pozytywnie, wracacie do treningów, za chwilę też pierwsze mecze. Najprawdopodobniej bez kibiców.
To może być sytuacja korzystna dla tych, co wolą jeździć na niższym pobudzeniu psychofizjologicznym. Umiejętność regulacji pobudzenia będzie jednak bardzo ważna. Będzie klimat jak na młodzieżówkach, gdzie zwykle nie ma ludzi. Tam jest kłopot, żeby się pobudzić, ale dzięki temu mam w tym doświadczenie. Bardzo bym się ucieszył, gdyby jednak kibice mogli być z nami od początku.
Czytaj także:
Bez Hamulców 2.0: system płac w żużlu do wymiany
Ostafiński: Pawlicki już nie powinien być kapitanem