Żużel. Zrobił ostatnie zdjęcie Rifa Saitgariejewa. "Głowa puchła momentalnie. Był problem, by zdjąć kask" [WYWIAD]

Archiwum prywatne / Jan Dolata / Ostatnie zdjęcie Rifa Saitgariejewa, jedzie z przodu. Fot.Jan Dolata
Archiwum prywatne / Jan Dolata / Ostatnie zdjęcie Rifa Saitgariejewa, jedzie z przodu. Fot.Jan Dolata

6 czerwca 1996 roku. Piąty wyścig meczu Iskry Ostrów z Unią Leszno okazał się ostatnim w życiu Rifa Saitgariejewa, który po makabrycznym karambolu zmarł w szpitalu. W 24. rocznicę wypadku tamte wydarzenia wspomina fotoreporter z Ostrowa, Jan Dolata.

[b]

Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Od kiedy robił pan zdjęcia na żużlu?[/b]

Jan Dolata (fotoreporter z Ostrowa Wielkopolskiego): Nie pamiętam dokładnie, który to był rok, ale były to czasy śp. Stanisława Skowrona. Trenera dobrze znała moja ciocia. Ona mi załatwiała możliwość robienia zdjęć z murawy.

Jakim sprzętem robił pan wówczas zdjęcia?

To był aparat Start 66, pierwszy produkowany po II wojnie światowej w Polsce aparat fotograficzny. To był dwuobiektywowy aparat. Zupełnie inne czasy. Robiło się wtedy zdjęcia czym popadło.

Robił pan zdjęcia podczas meczu dokładnie 24 lata temu 6 czerwca 1996 roku w Ostrowie, kiedy doszło do tragicznego w skutkach wypadku Rifa Saitgariejewa. Jak pan wspomina tamten dzień?

Zdjęcie, które wykonałem na sekundę przed feralnym zderzeniem z metalowym słupkiem robiłem aparatem Praktika TTL ze stałym obiektywem 200 mm. Dla współcześnie robiących zdjęcia dodam, że wówczas przerwa pomiędzy zrobieniem zdjęcia, a następną klatką, przy ręcznym ustawieniu ostrości, trwała około 5 sekund, a obecnie w ciągu sekundy można zrobić 8-10 klatek.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Jason Crump

W którym miejscu na murawie przebywał pan w momencie tego zdarzenia?

Stałem praktycznie na środku boiska na wysokości wjazdu polewaczki. To czysty przypadek, że udało mi się zrobić to zdjęcie.

Dlaczego?

Przymierzałem się do tego, żeby zrobić w tym wyścigu zdjęcie wyjścia z pierwszego łuku, dlatego stanąłem akurat w tym miejscu. Kiedy zobaczyłem, że na torze dzieje się klasyczne domino i zawodnicy upadają, odruchowo pstryknąłem zdjęcie. Nacisnąłem spust, gdyż widziałem, że sylwetka Rifa Saitgariejewa prowadzi prosto w ogrodzenie. Pozostali zawodnicy przewrócili się, a Rif na wyprostowanym motocyklu jechał centralnie w płot. Widząc z jaką prędkością zmierza w bandę, pomyślałem sobie tylko, że to jest koniec świata. Zrobiłem to zdjęcie na może sekundę przed uderzeniem w ten feralny słupek. Tak jak wspomniałem, wówczas robiło się fotografie na kliszy i nie było możliwości jak teraz uchwycenia tego momentu praktycznie klatka po klatce.

Co było później?

Zostawiłem torbę ze sprzętem na środku murawy i pobiegłem na tor. Tam już było ogromne zbiegowisko ludzi. Lekarze próbowali udzielić pierwszej pomocy, wyjechała karetka, wszyscy biegali, zrobiło się niesamowite zamieszanie. Kibice podbiegli pod bandę. To były zupełnie inne czasy niż obecnie. Nie było zapisane w regulaminie, kto może, a kto nie przebywać na torze tuż po wypadku. Fotoreporterzy mogli wówczas podchodzić. Ciężko było mi zrobić zdjęcie, bo byłem z aparatem ze stałym obiektywem 200 mm. Musiałem się oddalić i czekać aż ktoś się odsunie. Torbę ze standardowym obiektywem 50 mm zostawiłem na środku murawy. Nie miałem nawet czasu zmienić obiektywu.

Co pan zapamiętał z tamtej chwili?

Pamiętam, że lekarze mieli ogromny problem ze zdjęciem kasku Rifowi. Ponoć głowa tak puchła po tym uderzeniu, że był problem, by zdjąć kask, choć lekarze robili to natychmiast po upadku. Powiem szczerze, że nie pamiętam wielu szczegółów z tamtych chwil. Kiedy zobaczyłem to wszystko z bliska... Brak słów, żeby to opisać.

Od razu widać było, że skutki wypadku Rifa Saitgariejewa mogą być tragiczne?

Pierwszy moment, kiedy go zobaczyłem, wydawało mi się, że Rif już wtedy nie żył. Nie było żadnej reakcji, kompletny bezwład. Zero ruchu, zero jakiejkolwiek reakcji.

Rifa Saitgariejewa karetka odwiozła w stanie krytycznym do szpitala, a mecz toczył się dalej. Jakie myśli się wówczas kłębiły w głowie?

Tak naprawdę, choć mecz był zacięty i emocjonujący, to jednak wszyscy myślami byliśmy z Rifem i czekaliśmy na jakiekolwiek informacje o stanie zdrowia rosyjskiego żużlowca.

12 dni później walka o życie Rifa Saitgariejewa zakończyła się przegraną. Był jeszcze taki pamiętny moment, sobota 22 czerwca, kiedy tłumy ostrowian żegnały Rifa. Wtedy też robił pan zdjęcia?

Tak. Pamiętam to pożegnanie przed kaplicą przy ulicy Limanowskiego w Ostrowie Wielkopolskim. Tłum ludzi zgromadził się pomimo ulewnego deszczu. Trudno nawet oszacować, ile wtedy było osób. Pewnie tysiące. Odprowadziliśmy wtedy Rifa aż do rogatek miasta. Tam zawarczały motocykle i samochód z trumną żużlowca udał się w drogę na lotnisko.

Zobacz także: Nowy system rozliczeń z zawodnikami w pierwszej i drugiej lidze
Zobacz także: Paweł Miesiąc ma kłopoty z oddychaniem, ale trenuje

Źródło artykułu: