Piątkowy mecz PGE Ekstraligi pomiędzy Motorem Lublin a MrGarden GKM-em Grudziądz był potwierdzeniem niebezpiecznego trendu, jaki możemy zaobserwować w PGE Ekstralidze. Rozgrywki wyraźnie dzielą się nam na lepszych i gorszych, co widać po wynikach. Za nami 20 spotkań, z czego w zaledwie 7 jedna z drużyn była w stanie zdobyć co najmniej 40 punktów.
Dość powiedzieć, że gdyby nie fakt, że w piątek w Lublinie w ostatnim biegu wystartowali juniorzy "Koziołków", którzy przegrali 1:5, to najpewniej grudziądzanie nie zdobyliby nawet 30 punktów. To jest sytuacja obok której nie można przejść obojętnie.
Ktoś może powiedzieć, że statystyki psuje PGG ROW Rybnik, bo beniaminek PGE Ekstraligi odstaje od reszty i nawet na własnym torze ma problemy ze zdobyciem 40 punktów. To racja, ale gorzowianie czy grudziądzanie wcale nie są lepsi pod tym względem. Betard Sparta Wrocław też dostała lanie w Lesznie i Częstochowie, gdzie zdobyła maksymalnie 37 punktów.
ZOBACZ WIDEO Kacper Woryna: 200 tys. na przygotowanie do sezonu już dawno wydałem
Problem widzą sami zawodnicy. Peter Ljung pisał ostatnio, że przed laty najlepsza liga świata była bardziej wyrównana, bo istniał w niej KSM. Pomysł przywrócenia przepisu o Kalkulowanej Średniej Meczowej wraca niczym bumerang. Ma swoich zagorzałych zwolenników, jak i przeciwników.
Argumenty przeciwników KSM od lat są te same - matematyka nie powinna decydować o składach, średnia biegowa nie pozwala na planowanie drużyny w dłuższej perspektywie. Do tego średniacy zaczynają się cenić, bo ich KSM pasuje do składów wielu ekip.
Zwolennicy też mają swoje racje - dochodziłoby do większej rotacji w składach, beniaminek nie byłby na starcie skazany na pożarcie, bo na rynku dostępna byłaby większa liczba zawodników. Czy to rozwiązałoby problem wysokich zwycięstw i meczów do jednej bramki? Pewnie nie do końca, ale poprawiłoby sytuację.
Niezależnie jaki limit KSM byśmy wprowadzili, to taka Fogo Unia Leszno nie zmieściłaby w składzie Piotra Pawlickiego, Emila Sajfutdinowa, Janusza Kołodzieja i Bartosza Smektały. Eltrox Włókniarz Częstochowa mógłby może i mieć w swoich szeregach Jasona Doyle'a, Leona Madsena i Fredrika Lindgrena, ale resztę składu najpewniej musiałby domknąć słabymi juniorami, by zmieścić się w limicie KSM.
KSM siłą rzeczy sprawiłby, że liga stałaby się bardziej wyrównana. Koronawirus doprowadził do tego, że na początku maja kluby stanęły przed trudnym wyborem i musiały się zmierzyć z twardymi negocjacjami. Doszło do znacznego obniżenia stawek. Może czas na kolejną rewolucję?
Czytaj także:
Mocne słowa prezesa Stali Gorzów
Tomasz Bajerski o teście na koronawirusa