Spotkanie w Gorzowie zostało przerwane po 10. wyścigu. Gospodarze prowadzili wtedy 32:28 i byli na dobrej drodze do odniesienia pierwszego w tym sezonie zwycięstwa. Wtedy na stadionie Edwarda Jancarza zaczęła palić się rozdzielnia. W efekcie obie drużyny nie wróciły już do rywalizacji i sprawą zajęła się Komisja Orzekająca Liga. Od początku pomiędzy prezesami Moje Bermudy Stali i Eltrox Włókniarza nie było zgody, jak należy rozwiązać całe zamieszanie.
Marek Grzyb domagał się zaliczenia wyniku, a Michał Świącik chciał powtórki spotkania. KOL wybrała drugą opcję. - Werdykt przyjmuję do wiadomości i czekam na nowy termin spotkania. Oczywiście, będziemy do ponownej walki o punkty. Uważam jednak, że stworzyliśmy bardzo niebezpieczny precedens i otworzyliśmy puszkę Pandory - mówi nam szef gorzowskiego klubu.
Jaki precedens Grzyb ma na myśli? - Drużyna gości, która będzie przegrywać na wyjeździe po ośmiu biegach, może w przypadku opadów deszczu i przerwania zawodów wnioskować do KOL o powtórzenia spotkania. Argumenty się znajdą. Wystarczy powiedzieć, że właśnie się spasowaliśmy i byliśmy przekonani o odwróceniu losów meczu w ostatnich biegach, a ta szansa została nam odebrana. Skoro pożar nie jest wystarczającą przesłanką do zaliczenia spotkania, to deszcz również - podsumowuje Grzyb.
Zobacz także:
Prognoza pogody. Aż trzy mecze zagrożone
Tomasz Bajerski o teście na koronawirusa
ZOBACZ WIDEO Prezes Stali: dwa artykuły w regulaminie dają nam zwycięstwo. Nie chcemy jednak licytować się z Włókniarzem