Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Od 21 lipca stadiony i hale mogą zostać zapełnione w 50 proc. Czy to dobry ruch?
[b][tag=55953]
Robert Zapotoczny[/tag], lekarz Falubazu Zielona Góra, specjalista medycyny sportowej:[/b] Stadiony to dobry ruch, ale hale już niekoniecznie. W tym drugim przypadku bym przystopował.
Dlaczego?
Ekspozycja wirusa w przestrzeni zamkniętej przez ponad 15 minut sprzyja jego przenoszeniu. Kiedy tysiąc gardeł zacznie jednocześnie wspierać swoją drużynę, to możemy mieć problem. Moim zdaniem hale od stadionów należy wyraźnie rozdzielić.
Czyli na stadionach zapełnionych w 50 proc. kibicami będzie bezpiecznie i nie powinniśmy mieć obaw?
W przestrzeni otwartej do zakażenia wirusem nie dochodzi tak szybko. Tak twierdzi między innymi profesor Simon z mojej akademii medycznej, któremu ufam i wierzę. Poza tym musimy pamiętać, że na stadiony chodzą w większości ludzie młodzi, a dopuszczenie publiczności w 25 proc. nie zwiększyło w żaden sposób liczby zachorowań. Od dłuższego czasu kształtuje się ona na poziomie 250 - 300 dziennie.
ZOBACZ WIDEO Łaguta: W Polsce brak mi torów crossowych, koparki i domu
Liczba zakażeń nie wzrosła, choć z przestrzeganiem reżimu nie zawsze było idealnie.
To prawda. Większość nie zajmowała miejsc wyznaczonych. Kilku 70-latków siadało obok siebie i udawało, że są rodziną. To wszystko było fikcją. Teraz ryzyko się zwiększy, bo ludzi będzie więcej, ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że musimy próbować i wracać do normalności. Sytuacja finansowa klubów jest trudna i trzeba odmrażać trybuny. Wpływy z biletów są niezwykle istotne.
Skoro do tej pory reżim był fikcją, to co czeka nas za chwilę?
Nie mam żadnych złudzeń. Reżim może formalnie obowiązywać, ale przestrzegany nie będzie. 50 proc. pojemności stadionu oznacza, że nie ma przerw pomiędzy rzędami. Ludzie siedzą co drugie krzesełko. Nie spodziewajmy się cudu. Odległości będą mniejsze, a to zwiększa ryzyko. Trzeba liczyć tylko na to, że ten zakaźny aerozol rozmyje się w powietrzu i nie będzie zakaźny. Poza tym myślę, że teraz trzeba zmienić trochę przekaz.
Na jaki?
Powinniśmy mówić, że stadiony nie są dla wszystkich. Ludzie starsi, a zwłaszcza tacy, którzy mają choroby współistniejące, powinni wybrać oglądanie sportu w telewizji. Nadciśnienie, cukrzyca, choroby serca i zaburzenia odporności powinny wykluczać obecność na stadionie. Uważam, że taki powszechny apel do tych grup jest nam teraz zdecydowanie bardziej potrzebny od mówienia o reżimie na obiekcie, którzy będzie zapełniony w 50 proc. Róbmy to, co inne kraje, które otoczyły szczególną opieką tych najbardziej narażonych, a innym dały wolną rękę, licząc że będą używać rozumu. Tak było między innymi w Szwecji.
Jakie będą pana zdaniem efekty decyzji, które są właśnie podejmowane?
Dramatu się nie spodziewam. Mamy dobre doświadczenia z zapełnieniem stadionów w 25 proc., a warto dodać, że reżim nie był za bardzo przestrzegany.
W ostatnich dniach mieliśmy pierwszy przypadek kornawirusa w żużlowej PGE Ekstralidze. Władze rozgrywek postanowiły, że wszyscy uczestnicy rywalizacji będą od tej pory testowani co dwa tygodnie. To dobry ruch czy przesadna ostrożność?
To krok w bardzo dobrym kierunku. Mówiłem już o tym w trakcie naszej poprzedniej rozmowy. Ideałem byłoby zebranie drużyn i obsługi przed meczem, a później wykonanie im testu, którego wynik znamy już po godzinie. Tego wprawdzie nie będzie, bo takie rozwiązanie byłoby trudne do zrealizowania, ale testowanie raz na dwa tygodnie i tak zmniejsza ryzyko. To powoduje, że mamy większe szanse na dojechanie ligi do końca. Tylko testy mogą sprawić, że wyłapiemy bezobjawowych nosicieli. Do tej pory mieliśmy tylko pewność, że wszyscy weszli w sezon zdrowi, a zarazić można się przecież codziennie. Teraz będziemy wiedzieć więcej. Zatem brawa dla PGE Ekstraligi.
Zobacz także:
Stadiony otwarte w 50 procentach. W życie wchodzą nowe przepisy
Kolejny koronawirus w PGE Ekstralidze!