Wynik meczu może zostać jednak zweryfikowany. Wszystko rozbija się o niedzielny występ Roberta Miśkowiaka w barwach Lazura. Rawiczanin dzień wcześniej miał zaplanowany start w półfinale Indywidualnych Mistrzostw Europy w Gorican. Na Słowenię jednak nie dotarł z powodów zdrowotnych. - Już w czwartek będąc na Wyspach Brytyjskich źle się poczułem. Dopadła ma mnie grypa jelitowa. Miałem gorączkę i nie przyjmowałem nawet pokarmów - wyjaśnia Robert Miśkowiak.
Na szczęście żużlowiec Lazura poczuł się lepiej w niedzielę i wspomógł swój zespół w ważnym meczu ligowym w Poznaniu. Ostrowianie jak wiadomo przegrali 53:38, ale powinni zainkasować punkt bonusowy za lepszy bilans w dwumeczu.
Gospodarze jednak zakwestionowali występ "Miśka" na poznańskim torze, powołując się na artykuł 16 ustęp 1 Regulaminu Sportu Żużlowego. Artykuł ten brzmi: "Zawodnik wyznaczony na zawody przez PZM nie może wziąć udziału w zawodach tej samej lub niższej rangi wg art. 4 od dnia poprzedzającego do dnia następującego po zawodach, na które został wyznaczony, chyba, że dostał zgodę PZM na inny start w tym okresie".
Całej sytuacji nie może zrozumieć sam żużlowiec ostrowskiej drużyny. - Zachorowałem i udałem się do lekarza, od którego otrzymałem zwolnienie L4. Kiedy miałem wyjeżdżać na zawody poinformowałem przewodniczącego Głównej Komisji Sportu Żużlowego o mojej sytuacji i że rezygnuję ze startów ze względu na mój stan zdrowia. Miałem wykupioną licencję na ten turniej. Chciałem jechać do Gorican, reprezentować nasz kraj w Mistrzostwach Europy i awansować do finału. Niestety mój stan zdrowia mi na to nie pozwolił - informuje Miśkowiak.
- Robert Miśkowiak przesłał zwolnienie L4 do Polskiego Związku Motorowego, a także do przedstawicieli Głównej Komisji Sportu Żużlowego. Z argumentacji działaczy PSŻ-u Poznań wynika, że zawodnik ten nie miał prawa startować w niedzielę. Zwolnienie L4 automatycznie powinno anulować powołanie na start w Gorican. To jest niemożliwe, żeby zawodnik, który jest na zwolnieniu lekarskim, na którym nie może czynnie uprawiać sportu miałby jechać w zawodach - dodaje Paweł Stangret, kierownik Klubu Motorowego Ostrów. - Tylko w Polsce można się spotkać z taką złośliwością ludzi - dorzuca Miśkowiak.
Po złożonym proteście przez kierownictwo, PSŻ-u, arbiter spotkania Józef Piekarski poinformował, że będzie on rozpatrzony przez władze GKSŻ. Komu ostatecznie zostanie dopisany 1 punkt w tabeli przekonamy się zapewne w ciągu najbliższych kilku dni.