Żużel. Grand Prix. Janowski jak powiedział, tak zrobił. Niech zwycięża sport (KOMENTARZ)

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Maciej Janowski
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Maciej Janowski

- Śmieszy mnie ta sytuacja. Każdy może jechać na tym, czym chce. Niech mówią, że oszukuję, w ogóle mnie to nie interesuje – mówił przed sobotnim Grand Prix Maciej Janowski. Polak, jak mówił, tak zrobił. Wygrał zasłużenie w wielkim stylu.

Przed sobotnim turniejem we Wrocławiu kluczowym słowem była "opona" i firma "Anlas". Dywagacji na temat zgodności z regulaminem tureckiego wynalazku było sporo. Pewnie w kolejnych dniach temat wróci, wszak zarówno w piątek jak i sobotę wygrywali żużlowcy, którzy używają akurat tej opony.

Maciej Janowski pokazał, że jest odporny psychicznie, jak mało kto. Wygrać przed własną publicznością, przy ogromnej presji, na dodatek będąc nieco wytykany palcami, że używa takiej czy innej opony. Ma homologację, więc można jej używać, koniec kropka. A to czy jest bardziej miękka niż dopuszczają przepisy, to już temat dla FIM i być może prawników zainteresowanych firm.

Sobotni wieczór we Wrocławiu był magiczny dosłownie i w przenośni. Magiczny bo wygrał miejscowy "Magic", prawdziwy czarodziej speedwaya. Wrocławianie go kochają i marzą o tym, by w końcu zdobył medal IMŚ, najlepiej ten z najcenniejszego kruszcu. Ileż ten chłopak dał radości swoim krajanom na Olimpijskim.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Co Artiom Łaguta ma wspólnego z Leo Messim?

Magiczny po drugie, bo podobnie jak przed rokiem podczas Grand Prix we Wrocławiu, gdy triumfował Bartosz Zmarzlik, kibice obejrzeli żużel ze znakiem jakości. Pewnie turniej z 2019 roku był nieco lepszy pod względem mijanek i widowiskowości, aczkolwiek ten sobotni kibice mogli też oglądać z szeroko otwartymi oczami, bo żużlowcy uraczyli ich pięknym spektaklem.

Walka w półfinale Bartosza Zmarzlika z Tai Woffinden to była poezja żużla. Cięli się na przysłowiowe żyletki, ale robili to fair i z szacunkiem dla rywala. Ani jeden ani drugi nie bał się wjechać tam, gdzie normalny śmiertelnik zamknąłby oczy z przerażenia. Kibice nagrodzili tę walkę owacją na stojąco.

Po pierwszym polskim weekendzie Grand Prix we Wrocławiu liderem jest Maciej Janowski. Przed nim jeszcze daleka droga do upragnionych laurów. Był w przeszłości mistrzem świata juniorów. Na seniorskim podium IMŚ jeszcze nie stał. Może to jest jego czas?

Ostatniego słowa nie powiedział z pewnością Bartosz Zmarzlik. Rywalizacja w Grand Prix przeniesie się teraz do Gorzowa na tor obrońcy mistrzowskiego tytułu. Nie pozostaje nic innego jak trzymać kciuki za Polaków, bo skoro sześć z ośmiu turniejów Grand Prix odbywa się w naszym kraju, nie pozostaje nic innego jak to by któryś z naszych rodaków znowu sięgnął po tytuł. Pytanie tylko który? Lepiej martwić się tym, niż zastanawiać się, kto na jakiej jeździ oponie.

Zobacz także: Perfekcja Janowskiego. Zmarzlik niczym Feniks z popiołów
Zobacz także: Maciej Janowski liderem cyklu SGP. Zmarzlik piąty

Komentarze (0)