Żużel. Grand Prix wraca do Gorzowa. To tam zaczęła się droga Bartosza Zmarzlika po mistrzostwo świata

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik

Wieczór 30 sierpnia 2014 roku, Grand Prix Polski w Gorzowie. Trybuny stadionu im. Edwarda Jancarza wypełnione po brzegi. Bieg finałowy i pełna euforia, bo wygrywa wówczas 19-letni Bartosz Zmarzlik. Tak zaczęła się jego droga po mistrzostwo świata.

W tym artykule dowiesz się o:

5 października 2019, drugi wyścig półfinałowy Grand Prix Polski w Toruniu. Bartosz Zmarzlik mknie na czele stawki po trzeci w historii naszego kraju tytuł Indywidualnego Mistrza Świata na żużlu. Nie ogląda się na rywali, bo odległość dzielącą go od nich dostrzega na telebimach zamontowanych na Motoarenie. W jego głowie kotłują się myśli: "jedź motorku, jedź Bartas, nie rób głupich błędów, nie oglądaj się". Dojeżdża pierwszy i dołącza do grona dwóch innych mistrzów - Jerzego Szczakiela i Tomasza Golloba. Trafia w objęcia ojca, brata. Wspólnie przebyli tę drogę do złota.

Nikt w Polsce, eksperci ani kibice, nie miał wątpliwości, że prędzej czy później ta chwila nastąpi. Bartosz Zmarzlik od najmłodszych lat wykazywał się talentem, który poparł ciężką pracą. Chłonął wiedzę od wspomnianego Tomasza Golloba, zresztą potem został przez niego namaszczony na swojego następcę. Wielką opieką otoczył go jego klub, Stal Gorzów z obecnym prezesem honorowym na czele Władysławem Komarnickim. Cały czas Zmarzlik jest oczkiem w głowie Senatora RP.

Piękna podróż po wymarzony tytuł najlepszego zawodnika na świecie dla Zmarzlika rozpoczęła się właśnie w jego Gorzowie. Przed polską publicznością, którą w większości stanowili fani Stali. Na turniej w 2014 roku otrzymał po raz trzeci w życiu "dziką kartę". Już w debiucie w 2012 roku, w wieku raptem 17 lat zachwycił wszystkich zajmując 3. miejsce! Rok później było gorzej, bo z sześcioma punktami był 12. Za to 30 sierpnia 2014 roku wraz ze swoim teamem wykonali fantastyczną pracę.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Brak złotego medalu w IMP nie uwiera Zmarzlika. Dopóki będzie jeździł, będzie walczył o tytuł

Zawody zaczął od wygranej, do półfinału wjechał z jedenastoma "oczkami" na koncie. Kolejne dwa biegi to był czysty popis jego już wtedy wielkich umiejętności. Przed taśmą finałowego wyścigu oprócz niego ustawili się inni zawodnicy wówczas reprezentujący Stal, Krzysztof Kasprzak i Matej Zagar, a także mający za sobą przeszłość w klubie z Gorzowa Michael Jepsen Jensen.

Ze startu z czwartego pola Zmarzlik wyjechał wyśmienicie. Na szczycie pierwszego łuku nabrał prędkości jadąc szerzej. Na wyjściu z wirażu z wewnętrznej pokazał mu się Zagar, ale Polak nic sobie z tego nie zrobił. Przemknął obok Słoweńca przy bandzie i objął niezagrożone prowadzenie. Wygrał, został najmłodszym triumfatorem turnieju w historii, a "Jancarz" eksplodował. Wrzawa i hałas towarzyszące Bartoszowi Zmarzlikowi podczas jego pierwszej wygranej w Grand Prix do dziś mogą wywoływać gęsią skórkę. Powtórkę tego biegu udostępnił oficjalny kanał SGP w serwisie YouTube.

Jak można zauważyć, tak samo jak we wspomnianym półfinale w Toruniu decydującym o mistrzostwie świata, tak i podczas debiutanckiego zwycięstwa w rundzie GP Zmarzlik ani razu się nie obejrzał. Niewykluczone, że już wtedy myślał podobnie jak pięć lat później, czyli "jedź motorku, jedź Bartas, nie rób głupich błędów, nie oglądaj się". Po wyścigu z kolei padł w objęcia taty i brata. Wtedy też zyskał przydomek "F-16", bo wygrał z numerem 16 na plecach i zasuwał jak myśliwski odrzutowiec.

To właśnie wtedy w Gorzowie zaczęła się droga Bartosza Zmarzlika, na końcu której znajdował się mistrzowski tytuł. Teraz, po rocznej przerwie, cykl wraca na stadion im. Edwarda Jancarza, a my liczymy na kolejne piękne chwile z udziałem Polaków. Początek piątkowego i sobotniego turnieju o 19:00.

Czytaj również:
-> FIM popełniła szereg błędów w sprawie Anlasa. Zrobili krzywdę Janowskiemu i innym
-> Janowski i Zmarzlik walczą o złoto jak kiedyś Hampel z Gollobem

Źródło artykułu: