Tym razem to nie był polski wieczór. W czwartej rundzie Grand Prix w finale nie zobaczyliśmy ani jednego Polaka. Bartosz Zmarzlik i Maciej Janowski zakończyli rywalizację w półfinałach. Niedosyt pozostał zwłaszcza w przypadku wychowanka Stali Gorzów, który był kapitalnie dysponowany w rundzie zasadniczej. Wygrał cztery z pięciu wyścigów, ale w półfinale zaspał na starcie i nie zdołał przebić się pozycję premiowaną jazdą w decydującym biegu.
- Wracam smutny. Niby doceniam, że przez te dwie rundy Bartek sporo odrobił do rywali, ale czuję żal, bo widziałem, jak był dysponowany. Przez trzy czwarte rywalizacji w Gorzowie to on nadawał ton wydarzeniom na torze i zapewne sam chciał wycisnąć z tego więcej - komentuje były prezes gorzowskiego klubu Władysław Komarnicki.
Po dwóch rundach w Gorzowie liderem klasyfikacji generalnej jest Fredrik Lindgren. Szwed do tej pory jedzie najrówniej. Warto zauważyć, że we wszystkich czterech turniejach meldował się w finale. - Trudno go nie doceniać. Jest w formie, ale uważam, że nie obroni pierwszej lokaty. Nadal obstawiam, że mistrzem będzie Zmarzlik, a kluczowa może okazać się Praga. W Toruniu wszyscy zawodnicy, którzy są obecnie w czołówce, czują się dobrze. Tam raczej nikt dużo nie zyska i nie straci. W dwóch najbliższych rundach możemy mieć natomiast niespodzianki - podkreśla Komarnicki.
Były prezes gorzowskiej Stali jest także zmartwiony sytuacją Patryka Dudka, którego szanse na utrzymanie w cyklu zdecydowanie zmalały. - Szkoda mi tego chłopaka. Podziwiam go za to, że dziś wsiadł na motocykl, bo jego piątkowy wypadek wyglądał koszmarnie. To wielka sprawa, że podjął rękawicę. Mam nadzieję, że zdoła się jeszcze pozbierać i powalczyć - podsumowuje Komarnicki.
Zobacz także:
Spięcie Jasona Doyle'a z Leonem Madsenem
Patryk Dudek walczył sam ze sobą
ZOBACZ WIDEO Żużel. Brak złotego medalu w IMP nie uwiera Zmarzlika. Dopóki będzie jeździł, będzie walczył o tytuł