Dyskusja na temat procedury startowej toczy się tak naprawdę od momentu, gdy tylko wprowadzono ostrzeżenia za utrudnianie startu. Jedni stoją na stanowisku, że póki żużlowiec nie wjedzie w taśmę, to sędziowie nie powinni reagować. W końcu moment startowy to też element żużlowego rzemiosła. Inni są za tym, by karać jeśli tylko ktoś rusza się na polu startowym i próbuje oszukać rywali.
Piątkowy wieczór w Pradze pokazał, że sędzia Craig Ackroyd bliższy jest drugiemu stanowisku, zresztą zgodnie z ciągle obowiązującymi przepisami. Muszę przyznać, że podobała mi się konsekwencja, z jaką brytyjski arbiter wręczał kolejne ostrzeżenia zawodnikom.
Trzeba bowiem przyznać, że w piątkowy wieczór na Markecie żużlowcy ruszali się pod taśmą na potęgę. Być może byli świadomi tego, że w Pradze liczy się głównie start, że wyprzedzanie na dystansie jest wręcz niemożliwe. Dlatego raz za razem postanowili ryzykować.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Doping technologiczny? Instytucje powinny być krok przed kreatorami nowinek
Można mieć pretensje do Ackroyda, że sypał ostrzeżeniami niczym z rękawa, ale tak naprawdę każde było zasłużone. Do perfekcji zabrakło jedynie przerwania trzynastej gonitwy, kiedy to Leon Madsen ewidentnie ruszał na dwa tempa. Jak wiemy, Duńczykowi należało się kolejne tego wieczoru wykluczenie, po którym nawet nie byłoby go w półfinałach. Może w decydującej fazie zawodów dopadła go sprawiedliwość, ale i tak zyskał on dzięki braku wykluczenia w trzynastym wyścigu. Za to Ackroydowi należy się minus.
Głupotą należy jednak nazwać zachowanie zawodników, którzy widząc jak konsekwentny jest Ackroyd i jak wręcza kolejne ostrzeżenia, i tak ryzykowali pod taśmą. Nawet trudno wskazać żużlowca, który popełnił większą gafę. Maciej Janowski, mając ostrzeżenie na koncie, wjechał w taśmę w ostatniej serii, gdy walczył o półfinały. Leon Madsen, mając ostrzeżenie i jedno wykluczenie, zaryzykował w półfinale. To samo Jason Doyle chwilę później, tuż po wykluczeniu Duńczyka.
Właściwie żadnemu zawodnikowi nie zapaliła się lampka w głowie, że tego wieczoru nie warto ryzykować, że lepiej stać nieruchomo i skupić się na sobie. Dość powiedzieć, że Bartosz Zmarzlik jako jeden z nielicznych skończył piątkowe GP Czech z czystym kontem, a jednak stanął na najwyższym stopniu podium. Może to klucz do sukcesu? Może zamiast kombinować pod taśmą, stresować się lotnymi startami, lepiej skupić się na sobie?
W sobotę czeka nas kolejny turniej SGP w Pradze. Trudno oczekiwać, aby tor na Markecie nagle był inaczej przygotowany, by oferował kibicom kapitalne ściganie. Należy się spodziewać, że znów głównie liczyć się będzie moment startowy. Czy Ackroyd znów będzie konsekwentny i większość zawodników otrzyma ostrzeżenia? Czy może żużlowcy wyciągną wnioski i w końcu będą stać nieruchomo pod taśmą? To pytanie do Madsena i spółki.
Czytaj także:
Bartosz Zmarzlik odczarował Pragę
Tomasz Gollob ocenia sędziowanie w Pradze