Żużel. Maksym Drabik i jego kluczowy dzień. Rozprawa przed Trybunałem PKOl

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Maksym Drabik
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Maksym Drabik

7 października może się okazać kluczowy dla kariery Maksyma Drabika. W środę spodziewana jest decyzja, co do kary dla zawodnika Betard Sparty Wrocław, który przed rokiem naruszył przepisy antydopingowe.

W tym artykule dowiesz się o:

Problemy Maksyma Drabika rozpoczęły się we wrześniu 2019 roku. Wtedy, przy okazji finału Srebrnego Kasku w Grudziądzu, zawodnik wycofał się z rywalizacji po pierwszej serii startów i tłumaczył do problemami żołądkowymi.

Już następnego dnia jego Betard Spartę Wrocław czekał pierwszy mecz finałowy PGE Ekstraligi z Fogo Unią Leszno. Dwukrotny mistrz świata juniorów wystąpił w nim i był najlepszym zawodnikiem swojej ekipy - zdobył 13 punktów. Rewanż rozegrano kilka dni później - Drabik znów był najskuteczniejszy, ponownie gromadząc 13 "oczek".

Maksym Drabik - źródło problemu

Przy okazji finałów PGE Ekstraligi doszło do kontroli antydopingowej, w trakcie której Drabik przyznał się do zastosowania infuzji dożylnej i nie był nawet świadom złamania przepisów. Żużlowiec nie przyjął wprawdzie żadnych zakazanych substancji, ale przekroczył dozwolony limit wlewu witaminowego.

ZOBACZ WIDEO #MagazynBezHamulców. Kołodziej, Chomski, Dowhan, Janiszewski i Kuźbicki gośćmi Galewskiego!

Podczas gdy przepisy pozwalają na przyjęcie 100 ml kroplówki z witaminami, lekarz podał Drabikowi ok. 500 ml kroplówki. Dlaczego ustalony limit jest tak niski? Wlewy witaminowe pomagają wypłukać z organizmu niedozwolone substancje, dlatego instytucje antydopingowe pilnują tego, by ich nie przekraczać.

Sprawa wyszła na jaw na początku 2020 roku, po tym jak zawodnik długo nie odpowiadał na pisma wysyłane do niego przez Polską Agencję Dopingową (POLADA). Pierwsze dokumenty do Drabika wysłano jeszcze w październiku 2019 roku, ale nie zostały odebrane. Przełom nastąpił w grudniu 2019 roku, gdy o sprawie poinformowano też Betard Spartę.

W styczniu ws. zastosowania infuzji dożylnej wypowiedział się wrocławski klub. "Działanie to zostało zaordynowane przez klubowego lekarza i było podyktowane stanem zdrowia żużlowca. Deklarujemy pełną współpracę z POLADA w celu jak najszybszego zakończenia postępowania" - oświadczyła Betard Sparta, po tym jak sprawa ujrzała światło dzienne i trafiła do mediów.

Jeszcze w grudniu 2019 roku POLADA wystosowała względem zawodnika zarzuty, a pisma ponownie nie zostały odebrane przez Drabika, bo ten w okresie bożonarodzeniowym miał przebywać poza domem. W efekcie o postępowaniu dowiedział się z mediów 10 stycznia 2020 roku.

Maksym Drabik - starania o wsteczne TUE

Chociaż w kalendarzu mamy już październik 2020 roku, a do kontroli antydopingowej doszło 22 września 2019 roku, to nadal nie poznaliśmy werdyktu ws. Drabika. To m.in. efekt starań zawodnika o uzyskanie wstecznego TUE. Jest to tzw. wyłączenie dla celów terapeutycznych, czyli zgoda na zastosowanie leków z datą wsteczną.

WADA, czyli światowa organizacja antydopingowa, jasno określa wytyczne zastosowania TUE (cytat za prawosportowe.pl):

a) taka sytuacja zachodzi wówczas, gdy medyczne warunki uzasadniają natychmiastowe podanie substancji zabronionej, a brak zastosowania takiej substancji czy formy leczenia może doprowadzić do znacznego ryzyka pogorszenia lub utraty zdrowia sportowca;

b) taka sytuacja może zajść wówczas, gdy brak uprzedniego TUE jest spowodowany bez winy sportowca. Jako inne wyjątkowe okoliczności wskazuje się między innymi na: nagłe pogorszenie stanu zdrowia przez sportowca przed Zawodami, które uniemożliwia złożenie i uzyskanie TUE w normalnym czasie; niepełnoletni sportowiec, którego klasa zawodnicza oraz poziom znajomości przepisów antydopingowych jest ograniczony, a który zostaje powołany do kadry narodowej.

Już w lutym 2020 roku pojawiły się pierwsze informacje, że Drabik nie otrzymał zgody na wsteczne użycie TUE. Prawnicy reprezentujący zawodnika złożyli jednak odwołanie i wskazywali na to, że POLADA nie przekazała wszystkich dokumentów do Komitetu ds. TUE. W efekcie Panel Dyscyplinarny polskiej antydopingówki uchylił decyzję.

Kolejna decyzja zapadła w maju - znów Drabikowi odmówiono wstecznego TUE. Tłumaczono to tym, że zawodnik powinien był natychmiast wystąpić o zgodę na zastosowanie infuzji dożylnej, a nie dopiero po kilku miesiącach od wykrycia sprawy.

Następnie reprezentanci Drabika skorzystali z możliwości wniesienia skargi do Trybunału Arbitrażowego przy PKOl. Chociaż przedstawiciele trybunału zapowiadali, że postarają się rozstrzygnąć sprawę jeszcze przed startem nowego sezonu PGE Ekstraligi, który z powodu pandemii koronawirusa ruszył dopiero na początku czerwca, to ostatecznie rozprawę wyznaczono na 7 października - ponad rok od kontroli antydopingowej, która jest źródłem problemów Drabika.

Efekt jest taki, że Drabik, mając z tyłu głowy widmo zawieszenia, zdążył odjechać niemal cały sezon w polskiej lidze. Bez wątpienia miało to wpływ na jego wyniki - w trzynastu spotkaniach 22-latek uzyskał średnią biegową 1,597. Jest ona znacznie niższa niż w poprzednich rozgrywkach. Na dodatek w ostatnich meczach Drabika nie oglądaliśmy już w składzie Betard Sparty, a klub nie chce komentować powodów absencji swojego zawodnika.

W ostatnich miesiącach wielokrotnie mieliśmy do czynienia z sytuacjami, w których sportowcy byli karani za stosowanie infuzji dożylnych. W 2019 roku na jaw wyszło, że regularnie z wlewów witaminowych korzystali piłkarze Pogoni Siedlce, za co otrzymali oni karę 6 miesięcy zawieszenia. Za to samo przewinienie piłkarza Samira Nasriego zawieszono na 18 miesięcy, a pływaka Ryana Lochtego na 14 miesięcy.

Sprawa Drabika różni się jednak o tyle, że on podczas kontroli antydopingowej sam przyznał się do zastosowania leku w dawce przekraczającej 100 ml. USADA, czyli Amerykańska Agencja Antydopingowa, w przypadku Lochtego podkreślała, że sportowcy muszą mieć zgodę na skorzystanie z infuzji. Ewentualnie mogą one być wykonane w trakcie hospitalizacji. U znanego pływaka nie miało to miejsca.

Czytaj także:
Znamy rokowania ws. Taia Woffindena
Janusz Kołodziej zostaje w Fogo Unii na rok 2021

Komentarze (59)
avatar
RECON_1
7.10.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A jaka kara dla klubowego lekarza ktory go tak urzadzil? 
avatar
omen
7.10.2020
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
W całej sprawie winnym jest klub!!!! Przecież wlewka była podana pod kontrola lekarza klubowego. Jak Max szedł na badanie to ludzie z klubu kazali mu zgłosić wlewkę! Potem na siłę przeciągali t Czytaj całość
avatar
krynston
7.10.2020
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
A nie mówiłem? Farsa. 
avatar
Mortal
7.10.2020
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Uff, jak o dobrze, że tworzą też gnioty o innych ... przynajmniej na chwilkę się od Stali odwalili ... 
avatar
Patomorfolog
7.10.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie rozumiem czemu niektórym internautom tak szkoda Drabika . Czytaj całość