Moje Bermudy Stal Gorzów przed meczem rewanżowym wypracowała zaliczkę dwóch punktów nad Fogo Unią Leszno. Końcówka meczu w Gorzowie daje nadzieje kibicom Stali na końcowy triumf i złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Nie ma jednak wątpliwości, że w rewanżu zdecydowanym faworytem będzie drużyna prowadzona przez trenera Piotr Barona.
- Stal Gorzów jedzie na trudny teren. W pierwszym meczu Stali udało się "ukryć" najsłabsze ogniwo w postaci Krzysztofa Kasprzaka. Wyjątkowo słabo pojechali także gorzowscy juniorzy. Czwórka: Woźniak, Thomsen, Holder, Zmarzlik mocno zapracowała na to, żeby Stal Gorzów ten mecz wygrała. W trzech ostatnich biegach tylko ta czwórka jeździła. To oni przechylili szalę zwycięstwa na korzyść gospodarzy - mówił Jacek Gajewski w Magazynie PGE Ekstraligi w nSport+.
- Cieszymy się tym widowiskiem. Zawsze musimy powiedzieć, że to jest tylko sport i zaliczka jest skromna, ale to jest żużel. Unia Leszno będzie zdecydowanym faworytem meczu rewanżowego. Chcielibyśmy świetnego widowiska, walki jak najdłużej, żeby ona trwała. Nikomu nie odbieramy szans na tytuł, ale jeśli pomyślimy chłodną głową, to ciężko będzie znaleźć argumenty, żeby dwa punkty zaliczki wystarczyły - dodawał Tomasz Dryła.
ZOBACZ WIDEO Prosty i złożony problem Krzysztofa Kasprzaka. Potrzebuje nowych wyzwań?
- Jakieś argumenty przemawiające na korzyść Stali na pewno są. Nie przekreślałbym szans gorzowian, ale zgadzam się, że w kontekście całego sezonu na pewno Unia jest faworytem - wtrącał Gajewski.
- Trzeba też pamiętać, że to jest finał. To będzie spotkanie, gdzie dziwny zbieg okoliczności w pierwszych biegach spowoduje, że wkradnie się jakaś nerwowa atmosfera i może być różnie. Trzymam kciuki za widowisko - mówił Mirosław Jabłoński.
- Gdyby Stal w pierwszym meczu wygrała różnicą 6-8 punktów, to zastanawialibyśmy się i byłyby teorię o obronie tej zaliczki. Teraz Stal jedzie wygrać mecz, bo absolutnie nikt nie będzie myśleć o tym, żeby obronić dwa punkty - wtórował mu Dryła.
- Nawet jeśli Stal przegra, to będzie zwycięska. Po sześciu kolejkach gorzowianie braliby srebrny medal w ciemno. To będzie chyba jedyny srebrny medalista od kilku lat, który będzie zadowolony - podsumował Jabłoński.
Pierwszy mecz o brązowy medal pomiędzy RM Solar Falubazem Zielona Góra a Betard Spartą Wrocław toczył się na wymagającym torze. Ostatecznie sędzia zawodów postanowił zakończyć spotkanie po 12. biegu. Niestety nie obyło się bez kontuzji. Jan Kvech doznał złamania obojczyka, u Norberta Krakowiaka doszło do urazu przedramienia. Poobijani zawody zakończyli również m.in. Maciej Janowski i Piotr Protasiewicz.
- Czy jedziemy cały sezon i play-offy po to, żeby spotkanie się odbyło? Rozumiem, padały zdania, że pogoda, prognozy są kiepskie i kiedy ewentualnie odjechać ten mecz. Drugi bieg i mamy juniorów, którzy nie są w stanie zapanować nad motocyklami. Według mnie, po tym co widziałem, to te spotkanie nie powinno się odbyć. Takie coś nie powinno mieć miejsca. Moim zdaniem powinno być przełożone na inny termin i jeżeli nie dałoby się go odjechać, to należałoby wręczyć medale po rundzie zasadniczej tej drużynie, która była wyżej w tabeli - mówił wyraźnie oburzony zaistniałą sytuacją Mirosław Jabłoński.
- Często są dyskusje, że w Anglii czy Szwecji pojechaliby. Mamy do czynienia z najlepszą żużlową ligą na świecie. Jak coś jest najlepsze, to kojarzy mi się to z profesjonalizmem. Jedną z najważniejszych rzeczy, jeśli chodzi o profesjonalizm, jest dbałość o zdrowie i życie uczestników tego widowiska. Tutaj absolutnie tego nie było. Co jest ważniejsze? Zdrowie i życie zawodników czy problemy z kalendarzem, sponsorzy i telewizja? - dodawał Jacek Gajewski.
- Ilu chłopaków jest poobijanych i z kontuzjami? Można mówić, że Bewley i Fricke radzili sobie, bo wychowali się w innych warunkach, na torach ciężkich. W drużynie nie mamy jednak tylko takich zawodników, jak Fricke i Bewley - kontynuował były menadżer Get Well Toruń.
- Rozwiązanie dla tego meczu było bardzo proste. Plandeka. Jeżeli od tego sezonu obowiązywałoby przykrycie toru, tor byłby wcześniej przykryty plandeką na całej powierzchni i bez problemu dałoby radę zawody odjechać - mówił Leszek Demski.
- Niestety od rana była walka z torem. Tor rano był przemoczony, na torze stały jeszcze kałuże wody. Z tego co mi wiadomo, jedna i druga drużyna chciała jechać. To nie jest tak, że ktoś narzucił jazdę - dodawał szef polskich sędziów.
Zobacz także:
Żużel. PGE Ekstraliga. Znamy godziny meczów finałowych i spotkań o 3. miejsce
Żużel. Wilki - Kolejarz O. Bezbłędny Eduard Krcmar. Tylko trzy indywidualne zwycięstwa po stronie opolan [NOTY]