Kibice ROW-u Rybnik mieli kilka tygodni na to, by pogodzić się z odejściem swojego wychowanka i pupila. Już po spadku z PGE Ekstraligi rybniczanin sugerował, że nie jest zainteresowany dalszą jazdą na niższym szczeblu rozgrywek, bo to wyhamuje jego karierę i rozwój. Niewiele później pojawiły się nieoficjalne informacje, że Woryna dogadał się z Eltrox Włókniarzem Częstochowa.
Dlatego, gdy Woryna w kończącym tygodniu pożegnał się z rybnickimi fanami, nie było dużego zaskoczenia. Nie było też oskarżeń, ataków czy pretensji. Pojawiły się za to gratulacje i życzenia jak najlepszych wyników w sezonie 2021. Słowem, media społecznościowe żużlowca z Rybnika zalała fala serdeczności, a przecież przywykliśmy do tego, że gdy zawodnik opuszcza macierzysty klub, to rzuca się w niego najgorszymi inwektywami.
Woryna to w Rybniku nieprzypadkowe nazwisko. Antoni Woryna, dziadek Kacpra, to legenda ROW-u. Pierwszy polski medalista Indywidualnych Mistrzostw Świata, przez całą karierę w Polsce związany z rybnickim klubem. Gdy opuszczał Górny Śląsk, to tylko po to, by ścigać się w barwach brytyjskiego Poole Pirates.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niewiarygodna wymiana! Wybiegł poza kort, wrócił i... Zobacz koniecznie
Tyle że to były inne czasy i nawet nie chodzi o to, że żużlowcy w tamtym okresie rzadko zmieniali barwy klubowe. Antoni Woryna trafił na okres hegemonii ROW-u Rybnik w polskim żużlu. Razem z kolegami z zespołu sięgał po kolejne Drużynowe Mistrzostwa Polski. Nie miał najmniejszego powodu, by szukać szczęścia w innym klubie.
Co innego Kacper Woryna. Jego kariera rozwijała się w momencie, gdy ROW Rybnik znajdował się w II lidze. Być może nawet to i dobrze - młody zawodnik regularnie dostawał po pięć wyścigów w meczach, na co nie mógłby liczyć jako 17-latek w PGE Ekstralidze.
Woryna w końcu dotarł do PGE Ekstraligi z ROW-em w roku 2016 i jak się okazało, nie pobył w niej długo. Wpadka dopingowa Grigorija Łaguty sprawiła, że już po kolejnym sezonie "Rekiny" żegnały się z najlepszą ligą świata. Wtedy Woryna miał pierwszą okazję, by odejść z macierzystego klubu, ale tego nie zrobił. Wybrał dalsze starty w rodzinnym mieście, bo chciał odzyskać PGE Ekstraligę dla Rybnika. Nie odszedł też z ROW-u, gdy pierwsza próba walki o awans w sezonie 2018 zakończyła się niepowodzeniem.
I być może dlatego Woryna zapracował na tak olbrzymi szacunek kibiców w Rybniku, dlatego od kilku dni regularnie udostępnia w social mediach jedynie podziękowania od fanów. Bo gdy ROW spadł z PGE Ekstraligi z końcem sezonu 2020 stało się jasne, że na tę chwilę poziom talentu 24-latka jest wyższy niż poziom organizacyjny klubu. Gdyby "Rekiny" utrzymały się w tym roku w elicie, to najpewniej miejscowi fani przez kolejny rok wspieraliby swojego idola. Tyle że w sporcie nie można gdybać.
Pocieszające dla kibiców z Rybnika jest to, że Woryna odchodzi akurat do Częstochowy. Z Górnego Śląska to ledwie godzina drogi samochodem. Może się okazać, że część rybniczan znów będzie oklaskiwać 24-latka, ale w zielono-białych barwach, a nie zielono-czarnych. A gdy ROW wróci na należne mu miejsce, to Woryna najpewniej będzie jednym z pierwszych, który obierze kierunek na Rybnik. Pytanie, jak wiele wody upłynie do tego momentu.
Czytaj także:
Stal Gorzów podgrzewa transferowe emocje
Marcin Gortat komentuje swoją rolę w żużlu