"Co się dzieje w tym żużlowym świecie? Czy to naprawdę Polska powinna wpływać na wszystkie prawa i zasady w żużlu? Gdzie są inne kraje? I gdzie współpraca i szacunek między państwami?" - pytał oburzony Nicki Pedersen (więcej TUTAJ).
Duńczyk w swoim wpisie nawiązywał do nowych przepisów opublikowanych przez Polski Związek Motorowy w Regulaminie Przynależności Klubowej na sezon 2021. Te ograniczają starty dla żużlowców.
Zawodnicy związany z zespołami PGE Ekstraligi będą mogli startować w maksymalnie dwóch ligach krajowych (włączając w to polską ligę), natomiast pierwszo- i drugoligowcy mogą podpisać kontrakty w trzech krajach.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Pawlicki nigdy nie wyobrażał sobie, że może go spotkać taki sezon
"Dobrze powiedziane Nicki! Na pewno może być znacznie więcej kompromisów, komunikacji i współpracy między ligami i federacjami, a później także z zawodnikami. Ligi poza Polską też mogłyby to wykorzystać i także odbudować swoje rozgrywki" - napisał Greg Hancock.
Na Twitterze na wpis Nickiego Pedersena zareagował też żużlowy ekspert Sławomir Kryjom. Ten szybko rozwiązał problem trzykrotnego mistrza świata. "Przecież Nicki ma wybór. Zamiast dla GKMu może jeździć w Danii, Szwecji, Anglii i w Czechach. W czym problem?" - zapytał menedżer, żartując z kłopotu Pedersena.
Trzeba bowiem pamiętać, że to w Polsce żużlowcy zarabiają zdecydowanie największe pieniądze. Gdyby czołowi zawodnicy świata ograniczyli się do startów poza granicami naszego kraju, ich portfele wyglądałyby pewnie bardzo krucho.
Zobacz też: Żużel. Harmonijny, podręcznikowy rozwój Bartosza Smektały. Jego dorobek imponuje