Działacze w Wielkiej Brytanii przystępują do budowania kadr zespołów na sezon 2020 i mają przy tym spore problemy. Nie chodzi tylko o fakt, że w tym roku speedwaya na Wyspach nie oglądaliśmy. Plany promotorom pokrzyżował też nowy regulamin PGE Ekstraligi, który pozwala żużlowcom wybrać tylko jedną dodatkową klasę rozgrywkową.
Łatwo to dostrzec na przykładzie Sheffield Tigers. W tym roku barw "Tygrysów" bronić mieli Nicki Pedersen oraz Jack Holder. Obaj wstępnie zadeklarowali gotowość jazdy w Wielkiej Brytanii w roku 2021, ale mają też kontrakty w Polsce - odpowiednio w MrGarden GKM-ie Grudziądz i eWinner Apatorze Toruń.
Pedersen już stwierdził, że jeśli będzie musiał dokonać wyboru, to oprócz Polski postawi na rozgrywki w Danii, bo stamtąd ma wielu sponsorów. Tym samym trzykrotnego mistrza świata nie zobaczymy w brytyjskiej Premiership i szwedzkiej Bauhaus-Ligan. Wyboru musi jeszcze dokonać Holder. Jeśli Australijczyk postawi na Szwecję, gdzie może zarobić nieco więcej niż w Wielkiej Brytanii, to działacze "Tygrysów" będą mieć kłopoty.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło
- Obaj zawodnicy są gotowi, by bronić barw Sheffield w przyszłym roku. Do wiosny jeszcze daleko. Do tego momentu w rzekach upłynie sporo wody. Wszyscy mamy nadzieję, że puzzle odpowiednio się ułożą i w marcu będziemy gotowi na restart rozgrywek - oznajmił na stronie klubowej Damien Bates, promotor Sheffield Tigers.
Eksperci nie mają jednak wątpliwości, że nowy regulamin w PGE Ekstralidze sprawi, że poziom rozgrywek w Szwecji i Wielkiej Brytanii się obniży.
- Temat ograniczania startów pojawiał się od kilku lat i od początku byłem jego zwolennikiem. Bo to pozwoli rozszerzyć z czasem rynek. Teraz mamy tak, że pewna grupa żużlowców opanowała wszystkie ligi i ciągle widzimy w nich te same nazwiska. Ci sami zawodnicy niemal codziennie spotykają się w innych państwach, tyle że w innych drużynach - mówi Jan Krzystyniak, były żużlowiec i trener.
Równocześnie Krzystyniak nie dziwi się, że niektórzy żużlowcy grzmią na nowe przepisy i chcą jeździć jak najczęściej. - Sama jazda na żużlu nie jest problemem. To wręcz przyjemność, a nie wysiłek. Jak się na tym zarabia, to się chce startować co chwilę. Niektórzy mogliby pojechać w pięciu meczach dziennie, gdyby tylko mieli taką możliwość - ocenia były żużlowiec.
- Nowe regulacje sprawią, że poziom w Szwecji czy Wielkiej Brytanii się obniży, bo wszyscy wybiorą Polskę w pierwszej kolejności. Następnie część wybierze Skandynawię, a inni Wyspy. Ten drugi kierunek pewnie będzie lepszy dla Brytyjczyków czy Australijczyków. Do głosu mogą się jednak jeszcze wtrącić narodowe federacje, które będą zmuszać żużlowców do jazdy w swoich rozgrywkach - podsumowuje Krzystyniak.
Czytaj także:
Max Fricke nie spełnił oczekiwań we Wrocławiu
Antonio Lindbaeck powiedział "dość"