Rząd Wielkiej Brytanii przeznaczył fundusze na pomoc dyscyplinom sportowym w przetrwaniu pandemii koronawirusa. Wsparcie otrzymały takie sporty jak piłka nożna, rugby, wyścigi konne, tenis, siatkówka, koszykówka czy wyścigi chartów. Ani centa z puli milionów funtów nie przyznano za to żużlowi.
- To niesprawiedliwe, niezrównoważone. Tym bardziej, że jesteśmy klasyfikowani jako sport elitarny, a mimo wszystko nie otrzymaliśmy dofinansowania - grzmi Rob Godfrey, szef brytyjskiego żużla.
To kolejny cios w speedway na Wyspach w tym roku. Pierwszym była informacja o tym, że żużlowe rozgrywki w sezonie 2020 w Wielkiej Brytanii w ogóle nie ruszą. Odbyło się tylko kilka niewielkich imprez.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło
Godfrey przypomina, że mimo odwołanego sezonu ligowego, kluby nadal miały do zapłacenia spore rachunki. Problemy mieli też żużlowcy, którzy zostali zmuszeni do szukania innej pracy zarobkowej.
- Odwołanie całego sezonu ligowego to druzgocący cios dla tego sportu. Zawodnicy to głównie osoby samozatrudnione, przez co musieli szukać sobie innych prac. Kluby nie miały z kolei dochodów, a musiały płacić stałe koszty - podkreśla Godfrey.
- Dziwne jest też to, że rząd pozwolił nam na organizację imprezy pilotażowej - finał IM Wielkiej Brytanii był przecież swego rodzaju sprawdzianem związanym z wpuszczaniem kibiców na trybuny. A przy dofinansowaniu zostaliśmy zignorowani - dziwi się Godfrey.
- Powiedziano nam jednak, że wkrótce pojawią się dodatkowe fundusze na sport. Na pewno złożymy wniosek - zapewnia szef brytyjskiego żużla, który - mimo schodów pod górę - nie zamierza się poddawać.
Zobacz też:
Żużel. Zaczynał od sprzedaży linki, a teraz ma 200 klientów. Chce pomóc Janowskiemu wejść na szczyt
Żużel. Transfery. Plusy i minusy Stali Gorzów. Zatrzymali mistrza, ściągnęli armatę, ale czegoś może i tak zabraknąć