Przed sezonem wydawało się, że Zenon Plech ma solidną ekipę. Wszak w okienku transferowym bydgoski zespół wzmocnili Antonio Lindbaeck i Tomasz Chrzanowski, a dodatkowo Leszkowi Tillingerowi udało się utrzymać trzon kadry z poprzednich rozgrywek. - Mamy najmłodszy zespół w Speedway Ekstralidze i będziemy stawiać na naszych zawodników. Oni muszą dostać swoją szansę, bo musimy wiedzieć jaką prezentują dyspozycję. Rusza również Liga Juniorów, w której także mogą podszkolić swoje umiejętności - zapowiadał przed startem rozgrywek opiekun Polonii.
Jednak już po pierwszych kilku kolejkach potwierdziło się to, o czym mówili miejscowi eksperci od dłuższego czasu, czyli że tak naprawdę beniaminek to tylko dwóch jeźdźców - Andreas Jonsson i Emil Sajfutdinow. Reszta żużlowców prezentowała kameleonową formę i to nawet na własnym torze. Dotyczyło to przeważnie Antonio Lindbaecka i Tomasza Chrzanowskiego. Temu ostatniemu po meczu z Unią Leszno kilku pseudokibiców skopało busa. Na szczęście pod koniec rozgrywek wychowanek Apatora Toruń zaimponował formą. - Im bliżej końca rozgrywek, tym bardziej staram się tę nawierzchnię rozumieć. Na wyjazdach idzie gorzej, bo tam właśnie wychodzą takie sprawy, jak nietrafione zakupy sprzętowe, a także brak umowy w Elitserien. A na swoim torze każdy z rywali jest bardzo mocny i trudno kogokolwiek wyprzedzić na dystansie - tłumaczył 29-letni Polak.
Polonia w sezonie 2009 to zdecydowanie zespół własnego toru. Na siedem rozegranych spotkań, aż pięć zakończyło się sukcesem podopiecznych Zenona Plecha. Bydgoszczanie jednak zdecydowali zawodzili na wyjazdach, skąd nie przywieźli ani jednego zwycięstwa. Również zero widnieje przy ich dorobku z punktami bonusowymi. Ale wbrew matematyce, to właśnie tegoroczny beniaminek wywalczył sobie prawo do jazdy w play-offach. I ma tam spore szanse na ugranie czegoś więcej, zwłaszcza po odniesieniu kontuzji przez Wiesława Jagusia.
Ale w trwającym jeszcze sezonie wiele ciekawego działo się wokół klubu. Na przełomie wiosny i lata w mieście sporo mówiło się o zdymisjonowaniu prezesa Leszka Tillingera. Plotki szybko uciął Ratusz, który nic nie robił sobie z protestów i pism kibiców zrzeszonych w Net Fans. - W najbliższym czasie nie zamierzamy dokonywać zmian na stanowisku szefa spółki ŻKS Polonia. Takich rzeczy nie powinno się robić w trakcie rozgrywek, kiedy zespół i zawodnicy potrzebują naszego wsparcia. Tutaj jest też duża rola kibiców. Polonia ma spore szanse na znalezienie się w czołowej szóstce i na najbliższym spotkaniu z Włókniarzem ta więź z zawodnikami powinna być szczególnie widoczna - mówił wiceprezydent Grześkowiak.
Pod koniec rundy zasadniczej na jaw wyszły także problemy finansowe. Nawet sam prezes przyznał, iż spółka ma pewne zaległości w stosunku do dwóch zawodników. Nietrudno się domyślić, że chodzi o Andreasa Jonssona i Emila Sajutdinowa, czyli dwóch liderów zespołu, którzy przecież zarobili najwięcej. - Te problemy wynikają głównie z tego, że rok temu podczas podpisywania kontraktów pierwotnie bydgoską rundę GP zaplanowano na sierpień, a ostatecznie odbędzie się on dopiero półtora miesiąca później - twierdzi Tillinger.
Polonia Bydgoszcz najgorsze ma już chyba za sobą. Kłótnie, medialne spory na linii prezes-kibice-miasto, agresja wobec własnych jeźdźców oraz drobne problemy finansowe nie załamały żużlowców beniaminka. Dzięki fenomenalnemu pojedynkowi ze Stalą Gorzów, to właśnie oni w ćwierćfinałach Speedway Ekstraligi zmierzą się z Unibaksem Toruń. Derbowe potyczki mają to do siebie, że trudno w nich wytypować zwycięzcę. Na dodatek spore nieszczęście spotkało krajowego lidera Unibaksu Wiesława Jagusia. Ale to właśnie pech rywali może spowodować, że prawdziwa siła bydgoskiej drużyny wyjdzie na koniec sezonu, bo to na play-off poszczególne kluby szykują swoją największą siłę. Warto w tym miejscu zacytować słowa byłego premiera - Prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy.