Żużel. Za rok z Drabikiem może być jak ze Smektałą i Kuberą. Prezesi ustawią się po niego w kolejce?

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Maksym Drabik
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Maksym Drabik

Nowe przepisy światowej agencji antydopingowej mogą być błogosławieństwem dla Maksyma Drabika. Jeśli żużlowiec zostałby zawieszony na rok, to trafiłby na rynek transferowy jako zawodnik U24. - I byłby rozchwytywany - twierdzi Władysław Komarnicki.

Przypomnijmy, że WADA chce od 1 stycznia złagodzić część przepisów antydopingowych. Agencja myśli między innymi o skróceniu kar za infuzje dożylne. Od nowego roku za złamanie tych przepisów będzie można otrzymać maksymalnie dwa lata dyskwalifikacji. Teraz, w zarzucie, który przedstawiła Maksymowi Drabikowi POLADA, mowa jest o czterech latach banicji.

To wszystko oznacza, że Drabik ma realne szanse, by pauzować tylko przez rok. Na korzyść zawodnika działa fakt, że sam przyznał się do złamania przepisów. - Mam wielką nadzieję, że taki będzie finał tej sprawy - mówi nam Władysław Komarnicki, były prezes Stali Gorzów. - Namawiam wszystkich, którzy będą o tym decydować, by Drabik nie musiał pauzować dłużej. Przecież on nie sięgnął po żadną zakazaną substancję. To był klasyczny przykład nieznajomości reguł. Oczywiście, to nie zwalnia z odpowiedzialności, ale powinno być okolicznością łagodzącą - dodaje działacz.

Jeśli ten scenariusz się sprawdzi, to Drabik będzie mógł podpisać kontrakt na sezon 2022 i startować w jednym z polskich klubów. - Jestem przekonany, że nowego pracodawcę znajdzie bez problemu. Uważam wręcz, że ustawi się po niego kolejka, bo na rynku brakuje wartościowych polskich seniorów. Poza tym sprzyja mu regulamin. Wszedł zawodnik do 24. roku życia, a Drabik po rocznej przerwie nadal nim będzie - przekonuje Komarnicki i trudno nie przyznać mu racji, bo jego słowa potwierdzają tegoroczne historie Dominika Kubery i Bartosza Smektały, którzy byli rozchwytywani na rynku transferowym.

Komarnicki uważa jednak, że Drabik musi najpierw uporządkować w swoim życiu kilka spraw. - Moim zdaniem powinien zrobić ruch w stronę ojca. Myślę, że uzdrowienie tej relacji wyszłoby mu na dobre. Jestem przekonany, że ten chłopak wróci do jazdy na wysokim poziomie. Musi tylko zresetować sobie głowę. Ja będę trzymać za nim kciuki, bo to wielki talent i szkoda byłoby go stracić. Wierzę, że jeszcze mocno zaistnieje w PGE Ekstralidze - podsumowuje Komarnicki.

Zobacz także:
Tomasz Gollob nie ma powikłań po koronawirusie

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło

Źródło artykułu: