"Podaj Cegłę" to cykl felietonów Krzysztofa Cegielskiego byłego zawodnika, a obecnie cenionego eksperta i szefa stowarzyszenia żużlowców "Metanol".
***
Ostatnio przewija się znowu temat renegocjacji przed chwilą podpisanych kontraktów na sezon 2021. Dyskusja na ten temat jest dla mnie bardzo dziwna, bo właściwie każdy w tych kwestiach mówi o tym, o czym chce. Z jednej strony słyszymy o ogromnych, nawet milionowych kontraktach i podwyżkach dla żużlowców, a z drugiej o renegocjacjach, które mają być na wiosnę. Słowa te wypowiadają nawet osoby na wysokich stanowiskach w polskim żużlu, tak jakby one nie wiedziały, że obowiązuje regulamin finansowy.
Ktoś ten dokument po coś kiedyś wymyślił. Wszystko jest w nim jasne od dosyć dawna. Fakt, że na wiosnę może nie być kibiców na stadionach czy będą w bardzo ograniczonym zakresie, to wszystko jest określone właśnie we wspomnianym regulaminie. Jeśli mecze odbywać się będą bez udziału publiczności lub do 49 procent, to zawodnicy będą zarabiać 2500 złotych za punkt. W przypadku frekwencji 50 procent lub większej, będą jeździć za 3000 złotych za punkt. Wszystko to zostało przewidziane w zapisach regulaminu finansowego, jest jasne i czytelne.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy
W przypadku dodatkowych umów, które - przypominam są nielegalne - jeśli chodzi o polski regulamin, dziwię się, że niektóre osoby mówią o tym otwarcie. Z drugiej strony może nie powinno mnie to dziwić, bo każdy przecież wie, że to funkcjonuje od dawna. Ja wprost to nazywam od zawsze patologią, która w żadnym innym profesjonalnym sporcie nie ma miejsca i nie powinna mieć miejsca. Uśmiecham się też, gdy widzę, że wszystkie kluby otrzymały licencje na kolejny sezon, a wiadomo, że nie każdy spłacił swoich zawodników w kwestii dodatkowych umów za wykonaną pracę.
Jestem zdecydowanie za tym, żeby zawodnicy zarabiali mniej, ale legalnie i przejrzyście za zdobyte punkty czy też za przygotowanie do sezonu. Wszystkie rozliczenia powinny podlegać procesowi licencyjnemu i moim zdaniem nic nie stoi na przeszkodzie, aby te kontrakty były znane opinii publicznej.
Dzisiaj mamy wymyślane dziwne umowy, podstawianych sponsorów itp., co skutkuje tym, że do teraz zawodnicy czekają na rozliczenia po nawet kilku latach jazdy w danym klubie. Przypomnę tylko przykład Tomasza Jędrzejaka. Żona nie może się doprosić pieniędzy, które jej mąż zarobił na torze. Kluby te natomiast mają się dobrze, uśmiechają się i podawane są jako wzór.
Prędzej czy później z tą patologią sobie poradzimy, bo to jest niedopuszczalne w jakimkolwiek sporcie. Czekamy tylko na dobry moment, żeby się tym na poważnie zająć, ale już się do tego jako żużlowcy przygotowujemy.
Odnośnie samych renegocjacji dotyczących - tak naprawdę tych nielegalnych umów - poza regulaminem, pewnie, że można je będzie zrobić na wiosnę. Można to było robić przed pandemią COVID-19, w jej trakcie, czy po niej. Nikt przecież nie zabroni renegocjować tych umów, bo to są już sprawy wyłącznie znane zawodnikowi i prezesowi jego klubu.
Zobacz także: Wielscy mistrzowie byli jak ogień i woda
Zobacz także: Tomasz Gollob ocenia transfery Polonii Bydgoszcz