Żużel. Jego papuga gwizdała polski hymn, a on ozłacał polskich żużlowców. Marek Cieślak zamknął właśnie ważny rozdział

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Marek Cieślak
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Marek Cieślak

Jest bez wątpienia jedną z najbarwniejszych postaci polskiego żużla, którą kibice uwielbiają pomimo wad. Marek Cieślak to nie tylko najbardziej utytułowany trener, ale także człowiek wielu pasji, skarbnica anegdot i niestety bohater kontrowersji.

Jeśli miarą twojego sukcesu jest liczba twoich wrogów, to Marek Cieślak, który we wtorek pożegnał się z prowadzeniem żużlowej reprezentacji Polski, nie jest idealnym przykładem na potwierdzenie tej teorii. Połowa środowiska go nienawidzi, druga połowa wręcz kocha i uwielbia. Te sympatie i antypatie na przestrzeni lat się zmieniały. Wystarczy podać przykład Macieja Janowskiego, który kiedyś uchodził za pupila Cieślaka. Teraz panowie ze sobą nie rozmawiają, a problem jest w tym, kto pierwszy ma wykonać telefon. Podobnie było z Tomaszem Gollobem, z którym Cieślak nie rozmawiał od 2013 roku, gdy odstawił go od reprezentacji na Drużynowy Puchar Świata. Ich kontakty uległy poprawie całkiem niedawno.

Postawił na nogi wielu żużlowców

Są żużlowcy gotowi zmienić barwy klubowe, by pracować z Cieślakiem. Są też tacy, którzy za żadne skarby świata nie pójdą do klubu, w którym trenerem jest 70-letni szkoleniowiec. Jednym z tych, którzy w samych superlatywach wypowiada się o Cieślaku jest Krzysztof Buczkowski. - Bardzo dobrze znamy się z czasów, gdy prowadził Unię Tarnów, a także, gdy jeździłem w kadrze narodowej czy to w Drużynowym Pucharze Świata czy test - meczach reprezentacji Polski. Mam z tego okresu bardzo dużo pozytywnych emocji. Trener Cieślak jest człowiekiem, który będzie zawsze chciał swojemu zawodnikowi pomóc. Ja to odczułem na własnej skórze. Mam z nim same dobre wspomnienia i uważam, że nasze relacje zawsze były pozytywne - mówi Krzysztof Buczkowski.

Cieślak potrafił postawić na nogi wielu żużlowców, których kariery znalazły się na zakręcie. Jego przeciwnicy mówią, że z kolei jak się na kogoś uwziął, to nie było zmiłuj się. Ci, którzy nie kochają Cieślaka mówią o tym prywatnie, ale ciężko skłonić ich do oficjalnych wypowiedzi o wadach trenera. - Do dzisiaj nie poda mi ręki, a kiedy widzimy się przy okazji jakiś zawodów, celowo mnie unika - mówi jeden z zawodników, który kiedyś jeździł w drużynie Cieślaka.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło

Ci, którym pomógł nie mają problemów, by podzielić się wspomnieniami ze wspólnej pracy. - Marek Cieślak po prostu nie przeszkadzał zawodnikom. Jeżeli ktoś nie chciał jego rad, czy miał swoje inne przemyślenia, zostawiał mu wybór. Nie wprowadzał na siłę jego racji, nie powodował tym samym nerwowej atmosfery. Kazał się skupić tylko i wyłącznie na sobie. Patrząc na cały jego okres kariery trenerskiej, widzimy, że jest nietuzinkową osobą. Wyniki, które osiągał z drużynami klubowymi czy reprezentacją mówią same za siebie - podkreśla Buczkowski. Cieślak z żużlową reprezentacją Polski wygrywał siedmiokrotnie Drużynowy Puchar Świata. Zwyciężył także w zawodach World Games, czyli Igrzyskach Sportów Nieolimpijskich.

Kiedyś bujna czupryna, dziś najsłynniejsza łysina wśród trenerów

Patrząc na zdjęcia z przeszłości Marka Cieślaka, aż trudno uwierzyć, że to ten sam człowiek. W latach 70. ubiegłego wieku, gdy święcił sukcesy z reprezentacją Polski jako czynny zawodnik, zdobywając medale Drużynowych Mistrzostw Świata, na głowie miał bujną czuprynę. Dziś po niej pozostały wspomnienia. Młodsze pokolenie kojarzy słynną łysinę Cieślaka.

Związana jest z tym jedna z anegdot dotycząca Drużynowego Pucharu Świata. Głośno zrobiło się o tym dopiero w 2010 roku, ale Cieślak zdradził, że ceremonia cmokania go w łysą glacę przez żużlowców kadry narodowej została zapoczątkowana już w 2007 roku przed finałem DPŚ w Lesznie. Cieślak niczym napoleon przypomniał historię francuskich piłkarzy, który wygrali mundial w 1998 roku. Szczęścia miało im przynosić całowanie w czoło łysego jak kolano bramkarza Fabiana Bartheza. Gest ten wykonywał kapitan Laurent Blanc. U polskich żużlowców ceremonię rozpoczynał również kapitan, Tomasz Gollob. Pozostali również całowali łysinę Cieślaka. Można się z tego śmiać po latach, ale fortuna naszych nie opuszczała w walce o złoto, a żużlowcy natchnieni przez Cieślaka, dokonywali momentami cudów, odwracając losy wydawałoby się już przegranej rywalizacji o tytuł mistrzowski.

Miłośnik psów i papug

Marek Cieślak potrafi godzinami barwnie opowiadać o swoich pasjach. Uwielbia papugi. Ma w domu gadający okaz o imieniu Kura. Papuga gada i gada. Cieślak w barwnych sposób opowiadał o umiejętnościach swojej pupilki. Kura miała potrafić mówić 40 słów. Mało tego, żona trenera nauczyła papugę gwizdać polski hymn. - Kiedy był u nas ksiądz po kolędzie był pełen podziwu, pochwalił nas, że wychowaliśmy papugę w duchu patriotycznym. Zmienił zdanie po chwili, kiedy Kura zaczęła przeklinać - śmiał się w jednym z wywiadów Cieślak.

- Do mnie też zwraca się nieładnie, woła: Marek, łysa pała. Papuga wyręcza nas jednak przy pilnowaniu psów. Wydaje im komendy na przykład siad, leżeć. I co ważne, psy jej słuchają - dodał legendarny trener.

Jedna z anegdot związanych z papugą dotyczy Grega Hancocka, który swego czasu spóźnił się na mecz półfinałowy pomiędzy zespołami z Torunia i Tarnowa. Cieślak Amerykanina straszył swoją papugą, mówiąc, że nauczy ją krzyczeć "Greg, wake up".
W czasach pracy Cieślaka w Zielonej Górze, tamtejsi działacze sugerowali trenerowi, by nauczył papugę odpowiadać na pytanie, kto wygra mecz. - Nie zgodziłem się, bo przecież trenerzy często zmieniają kluby - śmiał się wieloletni trener reprezentacji Polski.

Papugi to nie jedyna zwierzęca pasja Marka Cieślaka. Kolejną są psy, z którymi mieszka pod jednym dachem. Ma osiem terierów rosyjskich i jedną terierkę szkocką. Ta ostatnia to prezent od żony. Śmiało można powiedzieć, że rodzina Cieślaków ma w domu czempiony. Na wystawach ich pupile zdobywają najwyższe światowe laury. Teriery są dumą Marka Cieślaka i jego rodziny.

Kocha jazdę na rowerze

Marek Cieślak jak na swoje 70 lat trzyma się znakomicie. Tężyzny fizycznej mógłby mu pozazdrościć niejeden młokos. Widać to było szczególnie podczas zimowych zgrupowań kadry narodowej żużlowców, gdy ze swoimi zawodnikami wybierał się na narty biegowe lub zjazdowe. Niektórzy młodzi nie byli w stanie dotrzymać kroku trenerowi, który żwawo zarówno biegał na nartach, jak i zjeżdżał ze stoków.

Krzepę fizyczną Cieślak utrzymuje dzięki swojej kolejnej pasji, którą są rowery. Trener regularnie jeździ na długie trasy w okolicach Częstochowy. Pochwalił się, że w 2019 roku przejechał 14 tysięcy kilometrów. W 2020 roku przedstawiciele firmy Trek podpisali z Cieślakiem umowę sponsorską, dzięki czemu pasjonat kolarstwa kolejne kilometry pokonywał już na cacku wartym prawie 40 tysięcy złotych.

Marek Cieślak nie wyobraża sobie dnia bez przejażdżki. Codziennie jest w stanie przejechać 70 kilometrów, a przecież teren w okolicach, gdzie mieszka jest pofałdowany. Słowem jest co kręcić, by przez dwie godziny przejechać zaplanowany dystans. Cieślak jest przy okazji jednym z lepszych promotorów pięknych terenów wokół Częstochowy, które często zachwala przy okazji rozmów o swojej rowerowej pasji.

Kontrowersje to jego drugie imię

Marek Cieślak jest kontrowersyjną osobą. W różnych atmosferach rozstawał się ze swoimi pracodawcami. Potrafił wytrzymać w jednym klubie nawet 10 lat, bo przez dekadę pracował we Wrocławiu, ale bywały również krótkie epizody.

W 2015 roku pracował w pierwszoligowym klubie z Ostrowa Wielkopolskiego.  Finałowy mecz z Lokomotivem zakończył się jednak skandalem. Ówczesny prezes klubu po meczu zawołał policję, by przebadała alkomatem Cieślaka. Krzyczał, że trener będzie skończony. W pamięci kibiców pozostały szczególnie słowa: Wyliż mi buta.

Badanie alkomatem wykazało promile u Cieślaka. W rozmowie z dziennikarzami mówił, że był już po pracy, że poczęstował go trener rywali Nikołaj Kokin. Po aferze ŻKS Ostrovia zamiast awansować do PGE Ekstraligi zbankrutowała, ale trener Cieślak  nie stracił posady selekcjonera reprezentacji. Otrzymał karę finansową. Grzechy zostały mu wybaczone, a on sam w jednym z wywiadów powiedział, że praca w Ostrowie była dla niego swego rodzaju pokutą i dobrą lekcją.

Trudne pytania o alkohol

W magazynie Marcina Majewskiego "Trzeci wiraż" szef żużla w Canal+ zapytał wprost Marka Cieślaka o temat alkoholu. - Pomyliły mi się czasy i dostałem mocno w dziób - wspomina wydarzenia z Ostrowa Wielkopolskiego Cieślak. - Kiedyś było tak, że po ostatnim meczu sezonu trenerzy zawsze wypijali po kielichu - tłumaczył Cieślak, który zaprzeczył w programie, że ma jakikolwiek problem z alkoholem. - Właściwie nie mam, kiedy się napić. Czasami wieczorem wypiję jedno piwo po treningu na rowerze. Był też taki czas, gdy pracowałem w innych klubach, że napiłem się, bo nie było nic innego do roboty - nie krył Cieślak.

Marek Cieślak w swojej pracy trenerskiej podejmował często niepopularne decyzje personalne. Potrafił odstawić zawodnika, który wydawał się pewniakiem do składu. Jego wybrańcy jednak go nie zawodzili i w decydujących momentach stawali na wysokości zadania. Cieślak był trenerem, który robił wszystko po swojemu i to dzięki temu ma w domu worek medali. Trener zamknął reprezentacyjny rozdział, ale nadal pracuje w pierwszoligowym PGG ROW-ie Rybnik. Biorąc pod uwagę, jak barwną postacią jest Cieślak, sezon 2021 w eWinner 1. Lidze zapowiada się pasjonująco.

Zobacz także: Nowy kontrakt telewizyjny będzie szokiem dla środowiska
Zobacz także: Imponujące liczby Cieślaka w pracy z kadrą 

Źródło artykułu: