Żużel. Szpila tygodnia: Miesiąc może mówić o szczęściu. Z czasem wyjdzie, którzy prezesi przeszarżowali [KOMENTARZ]

WP SportoweFakty / MIchał Chęć. / Na zdjęciu: Paweł Miesiąc
WP SportoweFakty / MIchał Chęć. / Na zdjęciu: Paweł Miesiąc

Paweł Miesiąc na krótko przed startem ligi musi szukać nowego klubu. Może to wcale nie jest taka zła wiadomość dla żużlowca. Cała sytuacja pokazuje bowiem, że niektórzy prezesi w swoim stylu w okresie zimowym przeszarżowali ze stawkami.

- Moim zdaniem tylko nieliczni otrzymają to, na co się umówili - mówił pod koniec grudnia WP SportoweFakty prezes Witold Skrzydlewski, który od lat utrzymuje żużel w Łodzi (szczegóły TUTAJ). Nie trzeba było wiele czasu, aby stało się jasne, że główny sponsor Orła znów miał rację. Otóż w tym tygodniu bez klubu został Paweł Miesiąc.

Mam nieodparte wrażenie, że Skrzydlewski mówiąc te słowa miał na myśli właśnie Unię Tarnów, bo to przecież klub z Małopolski "wyszarpał" mu Rohana Tungate'a. Nie jest tajemnicą, że Australijczyk otrzymał z Tarnowa znacznie lepszą ofertę. Tungate podobno nie musi się obawiać o pieniądze, bo zabezpiecza je prywatny sponsor. Podobnie Niels Kristian Iversen. Co z innymi?

Przypadek Pawła Miesiąca, który został skreślony przez tarnowian jeszcze przed startem sezonu eWinner 1. Ligi, pokazuje, że ktoś w Unii policzył pieniądze i otrzymane kwoty mu się nie zgadzały. Na papierze Miesiąc wygląda na najmocniejszego seniora w kadrze "Jaskółek", bo ma doświadczenie z PGE Ekstraligi i góruje nad Arturem Mroczką czy Ernestem Kozą. Tymczasem jako pierwszy zobaczył drzwi wyjściowe.

ZOBACZ WIDEO Nawet Grand Prix nie daje takich emocji, jakie teraz będą czekać Unię

Może to jednak i dobrze, że tarnowski klub zagrał z Miesiącem w otwarte karty. Gorzej byłoby, gdyby sezon ruszył, były zawodnik Motoru Lublin odjechałby kilka spotkań, a potem okazałoby się, że budżet się "nie spina" i na pieniądze trzeba czekać całymi miesiącami. Albo nie przyjdą na konto w ogóle. Przecież żużel już widział takie przypadki.

Miesiąc ma teraz szansę znaleźć klub, który będzie stabilnym i pewnym płatnikiem, który wywiąże się z kwot zadeklarowanych na kontrakcie. Jego pech polega na tym, że najpewniej już zimą takie drużyny zgłaszały się do doświadczonego żużlowca, ale ten z jakiegoś powodu wybrał Tarnów. Teraz działacz X czy Y znów może wykonać telefon do Miesiąca, ale zaproponuje już znacznie mniejszą kwotę, bo to zawodnik jest pod ścianą.

Gdy I-ligowi prezesi licytowali się o zawodników, było dla mnie pewne, że za kilka miesięcy wyjdzie na jaw, kto przeszarżował i bardzo optymistycznie założył, że na wiosnę 2021 roku kibice pojawią się na trybunach podczas zawodów sportowych. Już naciski na GKSŻ, by przełożyć inaugurację eWinner 1. Ligi były najlepszym dowodem na to, że w niektórych klubach zrobiło się gorąco.

Na tym wszystkim stracą żużlowcy. Obawiam się, że dopiero po sezonie 2021 wyjdą pewne "kwiatki" i dowiemy się, gdzie, kto i komu zalega pieniądze. Chciałbym się jednak mylić.

Prezes Witold Skrzydlewski może zatem usiąść w fotelu i zapalić cygaro, bo znów wyszło, że miał rację. On nie musi się martwić, że będzie miał problemy z dotrzymaniem słowa. Ilu działaczy może w tej chwili stanąć w lustrze i powiedzieć, że znajdują się w podobnej sytuacji?

Łukasz Kuczera

Czytaj także:
Są jak Messi i Ronaldo. Znów będzie o nich gorąco
Rusko na urodziny zamówił... Unię Leszno

Źródło artykułu: