W sobotni poranek światkiem żużlowym wstrząsnęła wiadomość o śmierci Jacka Gomólskiego. Były żużlowiec zmarł w wieku 53 lat. - W naszym środowisku to jedna z legend gnieźnieńskiego żużla. Sam pamiętam go z moich najmłodszych lat, jeszcze gdy byłem kibicem. Jako dziesięcioletni chłopak podziwiałem starty Jacka Gomólskiego jako juniora w drużynie Startu. Doskonale pamiętam jego wspaniały początek kariery - rozpoczyna wspomnienia Rafael Wojciechowski, menedżer Aforti Startu Gniezno.
- Jako działacz pamiętam go już w roli mechanika, który towarzyszył swoim synom Adrianowi i Kacprowi. Mam same pozytywne wspomnienia z Jackiem Gomólskim. Niezwykle zaangażowany, skory do pomocy nie tylko swoim synom, ale również adeptom i innym zawodnikom. Wspaniały człowiek. Szkoda, że nie ma go już pośród nas. Przykro nam wszystkim z tego powodu. Święta będą smutne, zwłaszcza dla rodziny... - dodaje Wojciechowski.
Służył za wzór profesjonalizmu
- Pierwszy kapitan drużyny, z którym miałem do czynienia, kiedy zapisałem się do szkółki żużlowej - mówi Krzysztof Jabłoński o Jacku Gomólskim. - Pamiętam go jako bardzo pracowitego zawodnika, zarówno na treningach ogólnorozwojowych jak i na torze. Uczyłem się od niego profesjonalnego podejścia do tego sportu. Zawodowstwo wtedy dopiero pojawiało się wśród polskich żużlowców. On był jednym z pierwszych, który zdecydował się na taki krok. Można było się na nim wzorować - dodaje.
Jako zawodnik Jacek Gomólski słynął z odważnej jazdy, którą uwielbiali kibice. - Zwłaszcza w pierwszych latach kariery, kiedy notował spore osiągnięcia juniorskie. Był znakomitym młodzieżowcem. Wtedy wyróżniał się, a później ta kariera miała różne momenty. Był wspaniałym zawodnikiem i dobrym duchem w parku maszyn - dodaje menedżer Aforti Startu.
Dobry duch w parku maszyn
Dowcipny, uśmiechnięty, skory do żartów - tak Jacka Gomólskiego wspominają jego przyjaciele. - Był bardzo pogodnym człowiekiem. Zawsze wprowadzał miłą atmosferę. Tego uśmiechu będzie mi bardzo brakowało. Niech spoczywa w pokoju. Szczerze kondolencje dla rodziny - mówi Rafael Wojciechowski.
Jacek Gomólski dla Startu w 1987 roku zdobył wraz z Krzysztofem Wankowskim i rezerwowym Tomaszem Fajferem brązowy medal Młodzieżowych Mistrzostw Polski. Był reprezentantem naszego kraju. Jeszcze większe sukcesy notował po przenosinach do Bydgoszczy. Wywalczył wtedy srebrny medal Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski i złoty w Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostwach Polski. Startował wtedy z braćmi Gollobami, Waldemarem Cieślewiczem i Tomaszem Kornackim.
Do Polonii Gomólski ponownie zawitał pod koniec lat 90. ubiegłego wieku. Wywalczył wtedy dwa złote medale DMP w 1997 i 1998 roku. Następnie znów wrócił do Gniezna, gdzie w 2001 roku zakończył karierę sportową.
Związany z dwoma klubami
- Zaczynał przygodę z tym sportem w Gnieźnie i choć dwukrotnie odchodził do Polonii Bydgoszcz, gdzie zdobywał spore laury, wracał jednak do rodzinnego miasta. U nas skończył karierę. Największe sukcesy święcił jako junior. Był zawodnikiem bardzo ambitnym. Po zakończeniu kariery sportowej, pozostał cały czas przy żużlu. Najpierw jako mechanik Krzysztofa Jabłońskiego, a następnie pomagał w karierach obu synom - zaznacza Wojciechowski.
- Zawsze mieliśmy dobre relacje. Kiedy Jacek Gomólski skończył karierę, przez jakiś czas współpracowaliśmy. Pomagał mi przy motocyklach. Był członkiem mojego teamu. Zawsze miło go będę wspominał. Niech spoczywa w pokoju - kończy Krzysztof Jabłoński.
Rodzinie, przyjaciołom i najbliższym śp. Jacka Gomólskiego składamy szczerze wyrazy współczucia.
Zobacz także: Czy przydałby się covidowy gość w eWinner 1.Lidze?
Zobacz także: W tej lidze wszystko jest możliwe