Mimo tej nieco słabszej dyspozycji jednego z dwójki liderów Włókniarza Częstochowa, "Lwy” bez większych trudności po raz kolejny w tym sezonie pokonały Unię Leszno. Jak Greg Hancock ocenił wynik drużyny w niedzielnym meczu? - To był dla nas bardzo dobry mecz i jest to świetny wynik dla drużyny. Takie zwycięstwo spowoduje, że możemy spokojnie przygotowywać się do meczu rewanżowego. Bo nie możemy zapominać, że jest to dwumecz i to dopiero połowa planu. Musimy spokojnie poczekać na rewanż i zobaczymy co się stanie. Jestem przekonany, że nie będzie to łatwe spotkanie.
Z kolei swój występ Amerykanin podsumował następująco - Nie jestem do końca zadowolony ze swojego startu, bo zdobyłem dziś stosunkowo mało punktów, miałem zaledwie jedno biegowe zwycięstwo, nie miałem też najlepszych startów, doszły też problemy sprzętowe, ale najważniejsze, że drużyna uzbierała tyle punktów, żeby wygrać. To się liczy najbardziej.
W kontekście tak przekonującego zwycięstwa Włókniarza, drużyna Unii Leszno zdaje się być bez najmniejszych szans w rewanżu. Czy w Częstochowie możemy jeszcze liczyć na zacięte zawody, czy raczej będzie to już tylko formalność? - Oczywiście, że w rewanżu będzie ciężko. Nie spodziewam się, że Leszno nie podejmie już walki. Tor w Częstochowie jest bardzo zbliżony do leszczyńskiego, jeśli więc cała drużyna Unii będzie miała swój dzień, to na pewno są w stanie powalczyć o zwycięstwo. Ale my z pewnością nie damy się zaskoczyć.
Po raz kolejny w tym sezonie leszczynianie zaprezentowali się na swoim obiekcie zdecydowanie poniżej oczekiwań. Zaskoczeniem dla zawodników zdawał się być ich własny tor. Jak Greg Hancock ocenia występ drużyny Unii - Trudno powiedzieć co mogło być przyczyną tak słabej dyspozycji Unii na własnym torze. My z kolei jak w każdym meczu wyjazdowym, nie wiemy co może nas spotkać, jak będzie przygotowany tor, więc musimy być gotowi na wszystko i bardzo skoncentrowani. Tak właśnie podeszliśmy dziś do tego spotkania. Nie wiem co nie grało w drużynie Unii, mieli całkiem dobry początek zawodów, a potem to chyba po prostu my nie byliśmy dziś do pokonania – zakończył zmęczony, ale i bardzo szczęśliwy Greg Hancock.