Od wielu lat, gdy Peter Ljung ścigał się w eWinner 1. Lidze, należał do czołowych zawodników. W 2019 roku w barwach Unii Tarnów osiągnął rekordowo wysoką średnią - 2,339, która dała mu 3. miejsce w klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników ligi. Ubiegły sezon był dla Szweda nieco gorszy, gdyż zdobywał średnio 1,839 punktu na bieg. Wpływ na to miał koszmarny wypadek w Szwecji. Po sezonie został zakontraktowany przez Cellfast Wilki Krosno.
Podczas meczu w Rybniku zdobył jednak zaledwie trzy punkty w czterech biegach. Chwilę później, włodarze klubu z Podkarpacia zdecydowali się na zakontraktowanie Vaclava Milika i Tobiasza Musielaka. Szwed otrzymał natomiast wolną rękę w poszukiwaniu klubu. Zawodnik w rozmowie z WP SportoweFakty szczerze opowiedział o nieudanej inauguracji, a także opowiedział w jakiej obecnie znajduje się dyspozycji.
Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Zniknął nam pan z radarów po falstarcie w Rybniku. W jakiej jest pan teraz formie?
Peter Ljung, zawodnik Cellfast Wilków Krosno: Zgodzę się z tym, że to był falstart, bo nie byłem tak dobrze przygotowany na mecz w Rybniku. Odwołano sparing w Tarnowie i nie byłem gotowy. Teraz już jestem, bo przez kilka tygodni trenowałem w Szwecji, mam też za sobą kilka jazd kontrolnych. Wiemy jak to wygląda na początku sezonu, gdy pogoda jest niepewna i nie ma się okazji do regularnej jazdy. Ja mam nowych mechaników, nowe silniki i wszystko idzie w dobrą stronę.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Marcin Majewski zdradził, kiedy Tomasz Dryła wróci do komentowania meczów!
Ile treningów zaliczył pan przed meczem w Rybniku?
To były dwa treningi. Jeżdżę przez wiele lat i generalnie mogłoby mi to nawet wystarczyć, jednak byłem w specyficznej sytuacji. W 2020 roku odjechałem przez kontuzję 15-16 turniejów, zdecydowanie mniej niż zazwyczaj. Z tego względu czułem, jakbym nie jeździł przez dwa lata. To też miało wpływ na moją postawę u progu sezonu. Potrzebowałem przez to więcej czasu niż inni koledzy.
A z pana zdrowiem wszystko jest w porządku po tamtym koszmarnym wypadku w Szwecji? Mam tu na myśli zarówno ciało, jak i umysł, podejście mentalne.
Wszystko jest już ok, w końcówce sezonu wróciłem już do jazdy, ścigałem się w Szwecji. Tym bardziej teraz wszystko jest na odpowiednim poziomie.
Gdy podpisywał pan kontrakt w Cellfast Wilkach Krosno, na pewno i pan i krośnieński klub liczyliście na to, że będzie pan jednym z liderów tej drużyny. Tak jednak nie będzie.
Dokładnie tak. Dostałem jedną szansę, nie wykorzystałem jej i rozmawialiśmy po tym meczu szczerze z władzami klubu. Dostałem informację, że chcą zakontraktować 2-3 dodatkowych zawodników i przyjąłem to do wiadomości. Dogadaliśmy się w taki sposób, że mam wolną rękę w poszukiwaniu klubu. Wiem, że odjechałem koszmarny mecz, ale z drugiej strony były to moje pierwsze poważne zawody od 1,5 sezonu. Mogę mieć żal do siebie, mogłem być lepiej przygotowany.
Czy rozumie pan w tej sytuacji krośnieńskich działaczy, którzy zdecydowali się na ściągnięcie Vaclava Milika i Tobiasza Musielaka?
Obaj są bardzo dobrymi zawodnikami i nie mam tutaj nic więcej do dodania. Oczywiście mogłem zostać i chcieć walczyć o skład, jednak w drużynie jest wielu zawodników liczących na jazdę, liczę tu też Daniela Jeleniewskiego, który ostatnio był poza składem. Najlepsze dla klubu jest to, że będę poza drużyną. Teraz muszę wszystko zacząć od nowa. Zabrałem bus i motory do Szwecji, by tam trenować. Jestem po resecie i zaczynam na nowo.
Skupia się pan tylko na eWinner 1. Lidze czy gdyby dostał pan ofertę z niższej ligi, również by pan ją rozważył?
Na pewno nie będę ukrywał tego, że priorytetem dla mnie jest jazda w eWinner 1. Lidze. Byłem w tej klasie rozgrywkowej topowym zawodnikiem przez wiele lat, a teraz tak naprawdę przytrafił mi się jeden słaby mecz na początku sezonu. To nie świadczy o tym kim jestem i jakim jestem zawodnikiem. Zawsze byłem w TOP-10, a nawet TOP-5 ligi, walczyłem o mistrzostwo tej klasy rozgrywkowej i tak naprawdę nie potrafię zrozumieć tego, że wciąż nie mam klubu. Czekam na swoją szansę, jestem gotowy do tego, by przyjechać gdzieś na 2-3 dni by potrenować i pokazać się z dobrej strony. Jestem pewny tego, że jestem gotowy do jazdy.
Nie ma co ukrywać, nie pomaga tu panu nowy przepis o zawodniku U-24. Nie tylko jest mniej miejsc dla zawodników pierwszoligowych, ale również kilku zeszło z PGE Ekstraligi.
Zgodzę się z tym, chociaż nawet mimo tej zmiany regulaminowej, przez 6-7 lat zdobywałem mnóstwo punktów na tym poziomie, więc nie powinien być to dla mnie problem. Niektórzy mówią, że ta zmiana jest dobra, jednak proszę zobaczyć ilu zawodników prezentujących wysoki poziom nie ma miejsca w składach, a z drugiej strony ilu żużlowców jeździ tylko dlatego, bo spełnia to kryterium, że ma poniżej 24 lat.
Czyli na przykład zestawiając pana z innym Szwedem - Alexandrem Woentinem z Unii Tarnów, który jeździ we wszystkich meczach, nie czuje się pan od niego gorszy?
Dokładnie tak, to dobry przykład. Dlatego właśnie uważam, że ta zmiana sprawiła, że poziom w polskiej lidze poszedł w dół. Jak w wieku 23-24 lat nie mieścisz się w składzie, by wywalczyć miejsce w drużynie, to po prostu nie jesteś na to wystarczająco dobry. Dobry żużlowiec niezależnie od wieku - czy ma 17, czy 45 lat powinien jeździć, jeśli tylko prezentuje odpowiedni poziom.
Czyli zostałby pan przy starym rozwiązaniu, że tylko krajowi juniorzy mają parasol ochronny?
Jak najbardziej, pomysł z możliwością rozwoju poprzez jazdę w lidze dwóch polskich juniorów jest świetny i to bardzo dobra sprawa dla rozwoju młodzieży. Jakiekolwiek ułatwienia dotyczące kryteriów wiekowych powinny dotyczyć zawodników krajowych, nie obcokrajowców. To ma sens i jest w interesie rozwoju krajowego żużla.
Niedługo zaczyna się szwedzka Bauhaus-Ligan. Może dzięki skutecznej jeździe w swoim kraju zostanie pan dostrzeżony w Polsce?
Wszyscy wiemy, jak to wygląda. Punkty zdobywane w lidze determinują w jakim jest się miejscu. Ja zawaliłem jeden mecz w Rybniku, ale czy to jest odosobniona sytuacja? Protasiewicz potrafi zdobyć jeden punkt, Zagar trzy w całym meczu, ale nikt nie mówi o tym, by od razu odsuwać ich ze składu. Takie dni się zdarzają, raz jesteś w niebie, innym razem w piekle. Teraz mam świadomość, że wszystko zależy od mojej postawy. Wiele nie potrzeba do tego, by zostać odsuniętym. Ja w Rybniku zawaliłem pierwszy bieg i tutaj nie mam wątpliwości, później jednak dwukrotnie startowałem spod bandy, a każdy kto zna tę ligę wie, jak jeździ się z pola D w Rybniku. Teraz wygrywam z bardzo dobrymi zawodnikami w Szwecji.
Czyli podsumowując tę rozmowę - Peter Ljung wciąż żyje i ma się dobrze?
Jak najbardziej tak! Jestem otwarty na wszelkie propozycje i podkreślam, że jestem do wzięcia za darmo. Cellfast Wilki nie wezmą za wypożyczenie mnie pieniędzy od innego klubu, taką mamy dżentelmeńską umowę. Stało się jak się stało, nikt nie chce w Krośnie psuć mi sezonu, ja nie chcę też robić problemów Cellfast Wilkom i nie mam niczego za złe.
Czytaj także:
Dowhan o utrzymaniu Falubazu
Imponujący wyczyn Pawlickiego