Żużel. Uczestnik eliminacji do Grand Prix kontuzjowany. Jest bardzo rozczarowany swoim występem

WP SportoweFakty / Wiesław Wardaliński / Na zdjęciu: Bradley Wilson-Dean
WP SportoweFakty / Wiesław Wardaliński / Na zdjęciu: Bradley Wilson-Dean

W sobotni wieczór w Glasgow odbyła się 2. runda kwalifikacyjna do cyklu Speedway Grand Prix 2022. Niestety dla dwóch zawodników turniej ten zakończył się bardzo szybko. To skutek karambolu, który miał miejsce na torze.

W tym artykule dowiesz się o:

Chodzi o kraksę, w której w 8. biegu uczestniczyli Tero Aarnio i Bradley Wilson-Dean. Obaj zawodnicy więcej nie pojawili się na torze, a Nowozelandczyk doznał przy tym kilku urazów. Dodatkowo w pierwszym biegu został wykluczony za dotknięcie taśmy, dlatego występ żużlowca, który podróżował na te zawody z Nowej Zelandii, z pewnością był bardzo niefortunny.

Sam zainteresowany nie ukrywa niezadowolenia po tym, jak zakończyła się dla niego jedna z najważniejszych imprez w sezonie.

"Nie potrafię wytłumaczyć, jak bardzo jestem rozczarowany po sobotnim występie. Podróżowałem przez pół świata i wydałem sporo pieniędzy własnych oraz moich sponsorów, tylko po to, aby rozpocząć te zawody w ten sposób. Słowa nie oddadzą tego, jak się czuję po tym wszystkim. Złamałem koniec kości łokciowej, wybiłem kilka zębów, ale najgorsze było wstrząśnienie mózgu" - pisze o zaistniałej sytuacji Bradley Wilson-Dean w swoich mediach społecznościowych.

ZOBACZ WIDEO To nie sprzęt był problemem Kacpra Woryny. Żużlowiec tłumaczy skąd wzięły się jego słabe wyniki

Do całego zdarzenia, z udziałem reprezentantów Nowej Zelandii i Finlandii doszło na drugim wirażu drugiego okrążenia. Jak tę sytuację opisał jeden z poszkodowanych?

"Na początku drugiego "kółka" ściąłem do krawężnika, aby wyprzedzić rywala i to samo miałem zamiar zrobić na kolejnym łuku. Wówczas jednak wjechał we mnie zawodnik z tyłu (Aarnio - przyp. red.). Nie zrzucałbym na niego winy, gdyż on nie wiedział, co zamierzam zrobić. To była po prostu jedna z sytuacji na torze" - dodaje.

Wielu kibiców w ojczyźnie mogło dopingować swojego rodaka w eliminacjach do cyklu SGP w Glasgow za pomocą transmisji przeprowadzonej w internecie. Z pewnością było spore grono, które to uczyniło, pomimo kilkunastogodzinnej różnicy czasu, która dzieli Nową Zelandię i Szkocję. Wilson-Dean ubolewa nad tym, że nie stworzył im widowiska na jakie zasłużyli, a jego występ zakończył się bardzo szybko.

"Chciałbym przeprosić wszystkich tych, którzy wcześnie wstali i musieli zapłacić za możliwość oglądania mnie na żywo, ludzi którzy przybyli bezpośrednio do Glasgow na mój występ, a przede wszystkim moich sponsorów, którzy włożyli swoje ciężko zarobione pieniądze w to, abym mógł wystartować w tych zawodach. Nie miałem szybkiej możliwości przeczytania wiadomości i komentarzy od wszystkich, ale doceniam wsparcie, które do mnie skierowano" - kończy Bradley Wilson-Dean.

Przypomnijmy, że awans do SGP Challenge, które zaplanowano na 21 sierpnia w słowackiej Žarnovicy, z rundy w Glasgow wywalczyli Tobiasz Musielak, Chris Holder, Nicolai Klindt i Daniel Bewley.

Czytaj także:
Były zawodnik klubów z Poznania, Lublina i Wrocławia potrzebuje "resetu". Robi sobie przerwę od żużla
Peter Kildemand po konsultacji z lekarzem. Zapadła ważna decyzja

Źródło artykułu: