Żużel. Jacek Ziółkowski ocenia mecz we Wrocławiu. Mówi, co potrzeba do play-offów

- Musimy wygrać trzy z czterech ostatnich meczów, by znaleźć się w play-offach. We Wrocławiu wykonaliśmy plan minimum, choć apetyty były na coś więcej - mówi po porażce z Betard Spartą Jacek Ziółkowki, menedżer Motoru.

Maciej Kmiecik
Maciej Kmiecik
Krzysztof Buczkowski przed Grigorijem Łagutą WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Krzysztof Buczkowski przed Grigorijem Łagutą
Motor Lublin przegrał we Wrocławiu z Betard Spartą 39:51, ale wywiózł ze stolicy Dolnego Śląska punkt bonusowy. - To był plan minimum, który zrealizowaliśmy. Chcieliśmy jednak powalczyć o więcej. Siła Sparty była jednak bardzo duża. Cieszę się, że jest bonus. Nie będę ukrywał, że dobrze byłoby wyszarpać coś więcej. Niestety, nie dało się - powiedział na gorąco po meczu we Wrocławiu Jacek Ziółkowski, menedżer Motoru.

W niedzielnym meczu ogromne znaczenie miały pola startowe. - Stąd też taka wymiana ciosów. Na 5:1 jednych, podwójnym zwycięstwem odpowiadali drudzy. Jak się miało pierwsze i trzecie pole to się robiło punkty - śmieje się Ziółkowski. - To nie była nawet kwestia samych pól startowych, ale dojazdu do pierwszego wirażu. Nawet, jak zawodnicy z drugiego i czwartego pola wygrywali reakcję startową, to na dojeździe tracili - zaznacza menedżer lublinian.

Po dziewięciu wyścigach Motor przegrywał tylko 26:28. Marzenia gości o zwycięstwie rozwiały kolejne wyścigi, szczególnie jedenasty, kiedy taśmy dotknął Grigorij Łaguta. - Może to nie był kluczowy moment meczu, bo w tym jedenastym wyścigu szanse na wygranie meczu nie były już duże. Rzeczywiście szkoda tej taśmy, bo liczyłem, że ugramy w tym wyścigu z tą rezerwą taktyczną Jarosława Hampela coś więcej - nie kryje nasz rozmówca.

ZOBACZ WIDEO Nicki Pedersen wie już co zrobi, jeśli GKM spadnie z PGE Ekstraligi
Problemem Motoru we Wrocławiu była przede wszystkim słaba postawa Mikkela Michelsena. Duńczyk, który bardzo dobrze spisuje się choćby w cyklu SEC, w meczu z Betard Spartą Wrocław trzy razu przegrał podwójnie z gospodarzami. - Nie wiem, co było przyczyną, bo tak na gorąco nie rozmawiałem z nim. Prawda jest taka, że w tym meczu on przegrywał podwójnie, a jak Duńczyk pojechał w Częstochowie, to z kolei Grigorij Łaguta z Włókniarzem cztery razy przegrywał po 1:5. Teraz Rosjanin pojechał lepiej, to Mikkel został przywieziony trzy razy na 5:1. Trochę w kratkę jadą nasi zawodnicy - nie kryje Ziółkowski.

Punkt bonusowy dla Motoru we Wrocławiu jest ważny, ale nie kluczowy w kontekście walki lublinian o udział w fazie play-off. - Przed startem rundy rewanżowej mówiłem, że potrzebujemy czterech zwycięstw. Wygraliśmy ze Stalą Gorzów. Jeszcze trzy razy musimy zwyciężyć. Jeśli tego nie osiągniemy, to nie pojedziemy w play-offach - zakończył menedżer Motoru.

Lublinianie u siebie podejmą jeszcze zespoły z Zielonej Góry i Grudziądza, które walczą o utrzymanie w PGE Ekstralidze. Na wyjeździe pojadą w Toruniu i Lesznie. Walka o play-offy wciąż trwa.

Zobacz także: Piotr Żyto nie gryzł się w język po porażce z Włókniarzem
Zobacz także: Betard Sparta na czele tabeli PGE Ekstraligi

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy Motor Lublin awansuje do play-off?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×