Żużel. Wybrzeże ma kilka perełek na swoim zapleczu. "Mogą zajść naprawdę daleko"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Tomasz Rosochacki / Na zdjęciu: Mateusz Łopuski
WP SportoweFakty / Tomasz Rosochacki / Na zdjęciu: Mateusz Łopuski
zdjęcie autora artykułu

Bardzo dobre wyniki Mateusza Łopuskiego i Antoniego Kawczyńskiego w klasie 250cc sprawiają, że w Gdańsku z dużymi nadziejami patrzą na kolejne lata, gdy formację juniorską będzie można oprzeć na swoich wychowankach.

W ostatnim czasie fani czarnego sportu w Gdańsku mają wiele powodów do zadowolenia. Zdunek Wybrzeże zdołało awansować do fazy play-off, a ponadto bardzo dobre wyniki w klasie 250cc notują wychowankowie klubu znad morza.

Nim ruszy półfinałowa rywalizacja w eWinner 1. Lidze Żużlowej, to dobiegnie końca ściganie w Pucharze Ekstraligi, gdzie na czele klasyfikacji generalnej po sześciu z ośmiu rund jest Antoni Kawczyński (79 punktów), a na trzecim miejscu sklasyfikowany jest Mateusz Łopuski (72 punkty).

Trener obu gdańszczan, Piotr Szymko nie ukrywa, że przeczuwał tak dobry sezon swoich podopiecznych. - Powiem trochę nieskromnie, ale tak, spodziewałem się po nich takich wyników. Po Mateuszu już w ubiegłym roku było widać potencjał, gdy kilka razy pokazał się z naprawdę fajnej strony. Antek to też zadzior, z którego może być kawał zawodnika - mówi opiekun gdańskiej młodzieży w rozmowie z WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO Czy Hampel i Lampart mieli pretensje do Kubery?

Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy, że na chwilę obecną zawodników GKŻ Wybrzeża przedziela reprezentant GKM-u Grudziądz - Kevin Małkiewicz (73 punkty), a cała trójka musi jeszcze uważać na Szymona Ludwiczaka (68 punktów) z Włókniarza Częstochowa.

I wszystko wskazuje na to, że w przyszłym roku jeźdźców z miejsc od drugiego do piątego (włączając tu Dawida Grzeszczyka) ujrzymy już w rozgrywkach na motocyklach o większej pojemności. - W klasie 250cc, co najważniejsze jest duża rotacja i ci chłopcy, jak np. Oskar Paluch bardzo szybko uzyskują licencję w klasie 500cc. U nas tak będzie z Mateuszem, który w kwietniu będzie obchodził piętnaste urodziny i zacznie jeździć w DMPJ, a nie będzie się cofał do 250cc. Za dwa lata tym krokiem pójdzie Antek. A jeśli obaj spotkają na swojej drodze dobrych ludzi, to mogą zajść naprawdę daleko. Talent, praca, ale i normalni ludzie wokół siebie, to klucz do sukcesu - dodaje nasz rozmówca.

Piotr Szymko doskonale zna smak "wewnętrznej" rywalizacji, bowiem kilka lat temu na żużlowych torach ścigali się jego synowie - Marcel i Cyprian. Czy teraz szkoleniowiec ma "powtórkę", lecz z udziałem dwóch swoich podopiecznych? - Oczywiście, ale jest to zdrowa rywalizacja, którą chłopcy napędzają się dalej. Nie jadą sami dla siebie. Cały czas konsultujemy z mechanikiem oraz ojcem - jednego i drugiego chłopaka, jakie ustawienia są dla nich najlepsze. Przykładem jest to, że ostatnio Mateusz potrzebował dwukrotnie większej pomocy - w Częstochowie oraz w Grudziądzu. Taka szybka konsultacja po dwóch słabszych biegach, gdzie był drugi i trzeci, pozwoliła mu trzy kolejne ciężkie biegi wygrać. To właśnie u nas tak fajnie działa.

Przez światowy speedway przewinęło się wielu, którzy osiągali świetne wyniki w klasie 85cc, czy również 250cc, a później po przesiadce na 500cc przepadali i albo szybko kończyli karierę, albo też stawali się średniej klasy zawodnikami. Czy Szymko stara się uświadamiać swoich podopiecznych, że zarówno na mini żużlu, jak i na tym zapleczu, to cały czas jest dla nich miejsce do nauki, by nie powiedzieć, że jest to "żużlowe przedszkole"?

- Oni zdają sobie z tego sprawę, bo spędzili wiele czasu, również na tych mniejszych torach. Wiedzą, że raz się wygrywa, a raz trzeba przegrać, bo taki jest sport, bo są starsi i lepsi, a czasem wypłynie też ktoś młodszy i szybszy. Muszą być na to odporni - zauważa słusznie Piotr Szymko.

- Często za wzór podaję im Magnusa Zetterstroema, który odwiedził nas ostatnio na treningu. Powtarzam im, ile to trzeba cierpliwości do tego sportu, a Magnus jest idealnym przykładem - mając 37 lat został mistrzem Szwecji, a w wieku 39 lat zadebiutował w Grand Prix. Był wiele lat w światowej czołówce, nie był chłopcem do bicia i przyjemnie się oglądało jego jazdę. Miło, że chłopcy mają się na kim wzorować.

Gdańska kadra w klasie 250cc, to oczywiście nie tylko Kawczyński i Łopuski. W ostatnich dniach zadebiutował Jakub Kowalski, który lada moment równie przesiądzie się na pięćsetkę. - On piętnaście lat kończy późną jesienią, więc do egzaminu na licencję "Ż" będzie szykowany na przyszły rok. Oprócz niego są jeszcze Kacper Król i trzech innych chłopaków. Stan szkółki mamy dobry i jest z kim pracować, co na pewno cieszy.

Nieco gorzej od swoich starszych kolegów radziła sobie ta najmłodsza formacja GKŻ Wybrzeża. W drugą sobotę sierpnia (14.08) na obiekcie przy ul. Brzegowej w Częstochowie rozegrana została 4. runda eliminacji do Drużynowych Mistrzostw Polski w grupie "B" w klasie 80-125cc. Podopieczni Szymko zajęli ostatnie miejsce i cykl eliminacyjny skończyli na czwartym miejscu wyprzedzając tylko Bocar Włókniarz.

- Ci chłopcy są dopiero na początku tej przygody żużlowej. Eryk Kamiński i Jakub Malina dopiero w ubiegłym roku zdali licencje, więc to jest ich pierwszy pełen sezon jazdy i trudno się było spodziewać sukcesów. Mają jednak pojedyncze przebłyski, zdarzają im się fajne biegi. W tym roku dołączył do nich Seweryn Kapiszka, a dodatkowo wspomagamy się zawodnikiem Motoru Lublin - Filipem Zaborkiem. Cały czas pracujemy i wierzymy, że w przyszłym roku będzie lepiej.

Czytaj także:

Prezes Marek Grzyb szykuje prawdziwy hit! Trener Falubazu unika odpowiedzi w sprawie kontraktu Patryka Dudka, ale uspokaja kibiców w kwestii transferów

Źródło artykułu:
Czy Wybrzeże za kilka lat oprze swoją formację młodzieżową na wychowankach?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (2)
avatar
thyrtvyska
19.08.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
tylko szkoda Tyburskich, Staszewskiego, Sawickiego - miałoby teraz Wybrzeże pakę własnego chowu na juniorce...  
avatar
zulew
19.08.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wybrzeże wskakuje z ostatniego miejsca. Ale kto wie, czy nie namiesza. Kiedy nie ma Bydgoszczy, to Gdańsk byłby najlepszym rozwiązaniem dla PGE. Duże miasto, duży przyrost kibiców. Tylko jest p Czytaj całość