Żużel. Bartosz Zmarzlik mógł się wypisać z walki o tytuł [BOHATER WEEKENDU]

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik

Grand Prix w Malilli wsadziło nas w wagonik kolejki górskiej i zabrało w emocjonalną podróż ze szczęśliwym dla polskich kibiców finałem. Bartosz Zmarzlik był o włos, by nie awansować do półfinału, co mogło pozbawić go szans na obronę tytułu.

Przed nami jeszcze cztery turnieje tegorocznego cyklu Grand Prix i teoretycznie jeszcze sporo może się wydarzyć. Tyle tylko, że dotychczas siedem rozegranych rund pokazały stabilną formę czołówki i że przy obecnej punktacji wystarczy jedno potknięcie, aby wypaść na boczny tor. Wygląda na to, że z walki o tytuł mistrza świata wypisał się już Maciej Janowski, któremu kompletnie nie wyszły zawody w Lublinie. W sobotę jego los mógł podzielić Bartosz Zmarzlik, ale Polak znów pokazał swój kunszt.

Zacznijmy od tego, że mniej więcej kwadrans przed godziną 17 w Malilli lunęło jak z cebra. Opady deszczu wpłynęły oczywiście na stan nawierzchni, którą organizatorzy i tak szybko przygotowali do jazdy, bo turniej zaczął się z raptem półgodzinnym opóźnieniem. Zwłaszcza z początku wpływ na kolejność na mecie miały pola startowe, sam start i rozegranie pierwszego łuku. Spod kół zawodników sypała się ciężka i mokra szpryca, która utrudniała widoczność i wyhamowywała tych, którzy ją zbierali.

Z dużymi problemami zmagał się choćby Leon Madsen, który pokazywał do telewizyjnej kamery zasypane gogle. Kłopoty dotknęły też Bartosza Zmarzlika. Na dzień dobry w swoim pierwszym biegu, do którego ruszał z czwartego pola, wyniósł się na szeroką na pierwszym łuku i jakby stanął w miejscu. Było po herbacie, bo o żadnej walce nie mogło być mowy. Potem Polak wygrał, ale nie w swoim "Zmarzlikowym", czyli pozbawiającym rywali złudzeń stylu. Kolejne starty tylko potwierdzały, że mistrz po prostu się męczy i szuka odpowiednich ustawień w motocyklach.

ZOBACZ WIDEO Czy Hampel i Lampart mieli pretensje do Kubery?

Tymczasem Artiom Łaguta, jakby nic sobie nie robił z warunków, w jakich przyszło wszystkim się ścigać. Jechał jak zaprogramowany robot i kolekcjonował trójki. Po czterech seriach startów mieliśmy więc sytuację taką, że główny rywal Bartosza Zmarzlika w walce o złoto jedzie jak z nut, z toru w większości wieje nudą, a nasi reprezentanci ze Zmarzlikiem na czele nie są pewni miejsca w półfinale. Perspektywa była dość nieciekawa.

Wiele zmieniło się w ostatniej serii zasadniczej części turnieju. Zmarzlik wygrał swój bieg i z ledwo ośmioma punktami awansował do półfinału. Nawierzchnia zmieniła się też na tyle, że w końcu mogliśmy oglądać ciekawe ściganie, a to mogło zwiastować duże emocje w decydujących biegach.

Półfinały i finał nie zawiodły. Przede wszystkim wrócił stary i perfekcyjny Bartosz Zmarzlik. Wreszcie znalazł to, czego szukał od początku turnieju. W 21. odsłonie pędził już jak szalony po szerokiej i po mowie ciała widać było, że sprzęt pracuje tak, jak oczekuje. Wyginał się na swojej maszynie jak kocur. Z miejsca stał się faworytem do wygrania turnieju, co zresztą kilka minut później się potwierdziło. Polak triumfował z ogromną przewagą nad dotąd wręcz bezbłędnym Łagutą.

Powiększył też przewagę nad Rosjaninem w cyklu do... trzech punktów (zobacz klasyfikację ->>). Ścisk między tą dwójką jest ogromny, dlatego tak ważny był awans do półfinału w Malilli wywalczony przez Zmarzlika. W przeciwnym razie musiałby liczyć na podobne potknięcie Łaguty w którejś z pozostałych rund, a Rosjanin nie zwykł się mylić. I choć Bartosz Zmarzlik ciągle podkreśla, że on jest dwukrotnym mistrzem globu i już nic nie musi, to jednak wystarczy spojrzeć na jego zaangażowanie w turniej na szwedzkiej ziemi. Nie odpuścił, tylko znów wyszedł z opresji obronną ręką. Tak sobie radzą wielcy mistrzowie.

Czytaj również:
-> Social Speedway 2.0. Szukał, szukał i znalazł. Pokaz polskiego mistrza

Komentarze (2)
avatar
Korab Makomaski
18.08.2021
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Nie odpuścił bo On to kocha i Tym żyje . To jego miłość i pasja co potwierdza od paru lat . Kocha wygrywać i kocha się ścigać. On o Tym mówi w każdym wywiadzie , Jego mowa ciała też to potwierd Czytaj całość
avatar
Gekon
17.08.2021
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Nie odpuścił bo nie pracuje na etacie w markecie żeby mieć wywalone bo 8h a pensja i tak będzie. Każdy sportowiec powinien walczyć do końca. Takich się zapamiętuje, naśladuje, są wzorami do naś Czytaj całość