Cztery tytuły z rzędu i koniec? Hegemona może ocalić tylko cud

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: kibice Unii Leszno
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: kibice Unii Leszno

W czterech ostatnich latach nie mieli sobie równych w lidze i wygrywali kolejne tytuły mistrzowskie. Niektórzy twierdzili, że to dream team. Inni zazdrościli szkolenia. Czy Fogo Unia Leszno w sezonie 2021 odda panowanie w PGE Ekstralidze?

Leszno - niewielka miejscowość w województwie wielkopolskim. Liczy niespełna 65 tys. mieszkańców. Jej domeną stał się żużel. Tamtejsza Unia ma na swoim koncie aż 18 tytułów mistrza Polski, choć fani miejscowych Byków przypisują sobie jeszcze dodatkowe mistrzostwo - odebrane im przez PZM w roku 1984 po skandalu.

Cztery ostatnie tytuły Fogo Unia Leszno zdobyła w sezonach 2017-2020. Drużyna z Wielkopolski wydawała się być idealnie prowadzona - od lat szkoli adeptów, trafiają do niej kolejni wychowankowie, a zawodnicy nie mogą narzekać na wysokość kontraktów. Jednak wiele wskazuje na to, że jesteśmy świadkami końca pewnej ery.

Fogo Unia w sezonie 2021 nie rozniosła w pył fazy zasadniczej PGE Ekstraligi, o strefę medalową musiała się bić niemal do samego końca. Pierwszy mecz półfinałowy, i to na własnym torze, przegrała z Betard Spartą Wrocław 41:49. W rewanżu potrzebuje cudu, aby w ogóle myśleć o jeździe w wielkim finale.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Jason Doyle znów jest świetny. Piotr Baron mówi co z nim zrobił

Źródło problemu

Aby zrozumieć obecne problemy mistrza Polski, trzeba się cofnąć w czasie. Sponsorzy Byków dostali po kościach wskutek pandemii koronawirusa. Już w zeszłym sezonie pojawiły się problemy przy renegocjowaniu warunków największych gwiazd - Piotra Pawlickiego i Emila Sajfutdinowa. Ostatecznie obaj parafowali kontrakty na nowych warunkach, Byki siłą rozpędu sięgnęły jeszcze po czwarty tytuł z rzędu, ale zimą prezesi nie byli w stanie licytować się o Bartosza Smektałę i Dominika Kuberę. Dwie wschodzące gwiazdy nowego pokolenia wybrały starty w Częstochowie i Lublinie.

Po tym sezonie Fogo Unia ma dodatkowo stracić Sajfutdinowa, który już poinformował o zmianie barw klubowych. - To koniec pewnej historii. Odejście Emila przypieczętuje rozbiórkę, która rozpoczęła się przed rokiem. Są jednak lata chude i tłuste. Tak jest w każdym klubie. Tarnów miał swego czasu Tomasza Golloba i tytuły, a teraz szykuje się do jazdy w 2. Lidze. Lublin błąkał się po 2. Lidze, przez rok był bez żużla, a teraz może być w finale PGE Ekstraligi. Fortuna kołem się toczy - analizuje Marta Półtorak, była prezes Stali Rzeszów.

Wątpliwości ws. końca pewnej ery w polskim żużlu nie ma też Jan Krzystyniak. - Nie wierzę w cud i odrobienie strat we Wrocławiu. W pierwszym spotkaniu skumulowały się błędy z całego sezonu - stwierdza były zawodnik i trener Unii.

Co ma na myśli Krzystyniak? Twarde przygotowanie toru. Jeszcze w niedzielny poranek na stadionie im. Smoczyka było widać ciężarówki, które ubijały nawierzchnię. Zawodnicy osiągali czasy zbliżone do 64 s, podczas gdy na wcześniejszym meczu to było 61 s. - Proszę zauważyć, że miejscowy junior Ratajczak mówi na późniejszym finale mistrzostw Polski młodzieżowców, że lubi tory przyczepne, bo wywodzi się z motocrossu. Liszka, junior wrocławian, dziękuje za to koledze z drużyny za pożyczony silnik, bo okazał się idealny na twardy tor - komentuje Rufin Sokołowski, były prezes Unii.

Damian Ratajczak zdobył w niedzielę 1 punkt, Przemysław Liszka - aż 5, a cenne 4 dorzucił Michał Curzytek. Łącznie wrocławscy młodzieżowcy zdobyli w Lesznie 9 "oczek". Miejscowi tylko 1. - Klucz jest w juniorach. W pierwszym meczu oni zrobili różnicę - dodaje Sokołowski.

- Jeśli ktoś zmienia charakter toru w tydzień, to brutalnie mówiąc, nie zna się na żużlu. Potrzeba tygodni, jak nie miesięcy treningów, by wpasować się idealnie w taką nawierzchnię. Zrobienie "betonu" było samobójstwem, absurdem. Słyszałem, że to była decyzja całego klubu, bo przed play-offami do Unii wkradła się panika - grzmi Krzystyniak.

Nie widać poprawy

Odejście Sajfutdinowa to potwierdzenie, że w sezonie 2022 w Lesznie wcale lepiej nie będzie. - Zespół szybko się nie podniesie. Nie widzę Unii jako kandydata do tytułu w przyszłym roku. Jedyna nadzieja w juniorach i szkoleniu, ale to melodia przyszłości. W klubie jest jedna perełka, ale nie będę mówił o kogo chodzi, niech ona dojrzewa w cieniu - ocenia Krzystyniak.

Były zawodnik i trener Byków zwraca uwagę, że klub z Leszna przez kilka lat dysponował tak naprawdę dream teamem. Do jego rozbioru musiało dojść wcześniej czy później. O skali sukcesu Unii niech świadczy fakt, że po raz ostatni jeden klub zdobywał cztery tytuły z rzędu w latach 70. Dokonała tego wówczas Stal Gorzów.

- Ciężko utrzymać dream team tyle lat. Kontrakty w żużlu są kosmicznie wysokie, a Leszno to mały ośrodek. Inni nam zazdrościli i to widać, słychać. Nie wiem, czy w najbliższej przyszłości będzie znów szansa na stworzenie tak mocnej drużyny - dodaje Krzystyniak.

O konieczności dalszego kontynuowania szkolenia w Lesznie mówi też Sokołowski. - Seniorzy w tym roku jadą swoje. Gdy jeden ma słabszy mecz, to zastępuje go inny. Pod tym względem nic się nie zmieniło względem zwycięskich sezonów. Unia w tej chwili nie ma juniorów. Przed Sadurskim jest naprawdę dużo pracy. Ratajczak to talent, ale martwią mnie ostatnie obrazki, że jako pierwszy zamyka gaz na wyjściu z pierwszego łuku - mówi były prezes leszczyńskiego klubu.

Jaka Fogo Unia w sezonie 2022?

Klub pochwalił się już, że w sezonie 2022 jego barw nadal bronić będą Piotr Pawlicki, Janusz Kołodziej, Jaimon Lidsey i Jason Doyle. Klub musi tylko albo aż znaleźć zastępstwo za Emila Sajfutdinowa. Rosjanin jest obecnie 13. najlepszym zawodnikiem w rozgrywkach. W jego miejsce na pewno nie uda się sprowadzić tak potężnej armaty.

- Nie ma na rynku zawodnika na poziomie Emila. To jest czołowy żużlowiec świata. Unia zawsze lubiła Australijczyków, więc gdyby kogoś ściągać, to ja widziałbym tutaj z powrotem Brady'ego Kurtza. Tyle że on podobno zostaje w Łodzi, bo woli zbierać doświadczenie na I-ligowych torach - mówi Krzystyniak.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że blisko klubu jest Max Fricke. Australijczyk w tym sezonie osiągnął średnią biegową na poziomie 1,816 i spadł z Marwis.pl Falubazem Zielona Góra z PGE Ekstraligi. Wejście w buty Sajfutdinowa w jego przypadku graniczy z cudem. Takim samym będzie pokonanie wrocławian w niedzielę różnicą co najmniej 9 punktów i awansowanie do finału rozgrywek.

O ile Krzystyniak w cud nie wierzy, o tyle Sokołowski już tak. - Sparta ma wszystkie atuty, by wygrać, ale jaki zrobi tor? To będzie kluczowe. W żużlu nie takie rzeczy się działy, więc jeśli mówimy o kwestiach wiary, to w cud we Wrocławiu wierzę. Mam do tego prawo - kończy Sokołowski.

Czytaj także:
Jest nadzieja na powrót żużla do Świętochłowic
Wystąpił w turnieju Grand Prix. Spróbuje pobić rekord prędkości

Źródło artykułu: