Żużel. Menedżer porównuje jazdę Łaguty do wspinaczki na Mount Everest. "Potrzebne będzie dobre okno pogodowe"

WP SportoweFakty / Julia Podlewska / Na zdjęciu: Artiom Łaguta po zwycięstwie w GP Rosji
WP SportoweFakty / Julia Podlewska / Na zdjęciu: Artiom Łaguta po zwycięstwie w GP Rosji

Walka o Indywidualne Mistrzostwo Świata pomiędzy Bartoszem Zmarzlikiem i Artiomem Łagutą jest już na ostatniej prostej. Menedżer Rosjanina porównuje jazdę swojego podopiecznego w Speedway Grand Prix do wysokogórskiej wspinaczki.

W ubiegłą sobotę Artiom Łaguta odniósł swoje czwarte zwycięstwo w tegorocznym cyklu SGP, co pozwoliło mu wskoczyć na pozycję lidera klasyfikacji generalnej. Przewaga zawodnika Betard Sparty Wrocław i Vastervik Speedway nad jedynym rywalem do tytułu - Bartoszem Zmarzlikiem jest aktualnie jednak minimalna i wynosi tylko jeden punkt.

To zapowiada emocje do samego końca podczas dwudniowego finału serii w Toruniu, na początku października. W obu turniejach margines błędu dla obu zawodników będzie minimalny, a jeden dobry lub słabszy wyścig może zdecydować o podziale medali.

Na żużlowym Mount Everest może stanąć tylko jeden

Polski opiekun Rosjanina porównuje dążenie do celu, jakim jest zdobycie najważniejszego trofeum w speedwayu, do wspinaczki na Mount Everest. Gdy umiejętności doprowadziły Łagutę i Zmarzlika poprzez długą drogę pod górę, na szczyt dotrze ten, kto w Toruniu będzie miał odrobinę szczęścia.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Subiektywny ranking PGE Ekstraligi. TOPlista 16. kolejki

- Ludzie wybierają się w Himalaje, aby wspiąć się na szczyt Everestu i robią to krok po kroku. Docierają do obozów na różnych poziomach, wspinając się coraz wyżej i wyżej. Ostatni z nich jest dosyć wysoko i tam właśnie się znajdujemy - czekamy, aby wykonać decydujące podejście na szczyt - mówi menedżer Rosjanina Rafał Lewicki, dla speedwaygp.com.

Podobnie jak w górach wszystko w walce o tytuł czempiona globu musi być dopracowane w najmniejszych szczegółach. Nie inaczej jest w przypadku przygotowań Rosjanina do decydującej batalii, która czeka go na toruńskiej Motoarenie.

- Organizujemy wszystko i przygotowujemy się, ale aby zdobyć ten szczyt potrzebujemy trochę szczęścia z "oknem pogodowym". Ktokolwiek z tej dwójki - Artiom lub Bartosz - trafi na nie, ten będzie zwycięzcą. Obaj prezentują się świetnie, mają wspaniałą formę i zasługują na ten tytuł. W sporcie jednak niezbędna jest odrobina szczęścia i należy być we właściwym miejscu w odpowiednim czasie. Potrzebne będzie to dobre "okno pogodowe", na które liczy alpinista, aby dostać się na samą górę. Jeśli nasz team na nie trafi, z pewnością będziemy chcieli je wykorzystać i zdobyć szczyt - dodaje.

Nie ma zamiaru rezygnować z występów w Szwecji

Lewicki przekonuje, że w najbliższym czasie team zawodnika czeka praca taka, jak do tej pory. Przed Łagutą trzy najważniejsze tygodnie w jego karierze, a zwieńczeniem tego może być pierwszy w historii tytuł Indywidualnego Mistrza Świata dla reprezentanta Motocyklowej Federacji Rosyjskiej.

Zanim jednak Rosjanin stanie do ostatecznej walki o czempionat globu w Toruniu, czekają go potyczki finałowe w PGE Ekstralidze z Betard Spartą Wrocław oraz półfinały w szwedzkiej Bauhaus-Ligan z Vastervik Speedway.

- Przed nami naprawdę ważne spotkania w rozgrywkach ligowych. Artiom będzie w najbliższą niedzielę walczył w finale w polskiej Ekstralidze i będzie to jego pierwszy występ w potyczce finałowej w tym kraju. Jest z tego powodu zatem bardzo podekscytowany i szczęśliwy. On czuje się bardzo dobrze we wrocławskim zespole. Ma dobry kontakt z Taiem Woffindenem, Glebem Czugunowem i Danielem Bewleyem. Tam jest naprawdę bardzo dobry zespół, co bardzo mu się podoba - podkreśla opiekun Rosjanina.

W ostatnim czasie kilkukrotnie dowiadywaliśmy się o "blokowaniu" jazdy w Szwecji przez polskie kluby. W przypadku Łaguty problem ten nie wystąpi, ponieważ pojedynki półfinałowe w Bauhaus-Ligan, w których rozstawiony jest zespół z Vastervik, zaplanowano na 28 i 29 września, czyli już po rewanżu w finałach PGE Ekstraligi. Niemniej jednak pomimo tego, że mecze w Szwecji mają odbyć się tylko kilka dni przed najważniejszymi zawodami w jego karierze indywidualnej, nie ma zamiaru on z nich rezygnować.

- Przed występem w Toruniu Artioma czekają jeszcze play-offy w Szwecji. To sprawi, że będzie on cały czas zajęty i w odpowiedniej dyspozycji, a to z pewnością dobra rzecz. Po tych spotkaniach przyjedziemy na ostatnie dwie rundy Grand Prix do Torunia - kończy Rafał Lewicki.

Czytaj także:
Wybrzeże podjęło decyzję w sprawie menedżera
Zaskoczenie w finale mistrzostw Danii. Kapitalna forma Nickiego Pedersena

Źródło artykułu: