Żużel. Pojechał rewelacyjnie, a i tak ma niedosyt! "Mogłem jeszcze punkcik przywieźć"

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Dominik Kubera
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Dominik Kubera

Po kapitalnym widowisku w pierwszym finałowym meczu pomiędzy Motorem Lublin a Betard Spartą Wrocław padł remis 45:45. Rewelacyjnie w zespole gospodarzy spisywał się Dominik Kubera, który nie byłby sobą, gdyby nie doszukiwał się dziury w całym.

To było spotkanie godne finału PGE Ekstraligi. Drużyny z Lublina i Wrocławia stworzyły świetne widowisko dla oka. Jednym z bohaterów meczu i gospodarzy był Dominik Kubera, który jechał rewelacyjnie i zdobył dla Motoru aż 16 punktów z bonusem.

Pod nieobecność Grigorija Łaguty, za którego miejscowi zastosowali zastępstwo zawodnika i przy tak fenomenalnej dyspozycji Kubery, był on mocno eksploatowany. Pojechał w sumie w siedmiu wyścigach. Przed ostatnim startem widzieliśmy w telewizji obrazki, jak zawodnikowi masowane są ręce. - Nie narzekam, ale czasem po prostu tak mam gdy przychodzą te bardzo ważne momenty, że stres jest tak duży, że jadąc za mocno ściskam kierownicę i wtedy trochę się pompuję - wytłumaczył po meczu sam zainteresowany na antenie nSport+.

- To były ważne zawody, przed nimi mocno chciałem dobrze pojechać i myślę, że ten stres się kumulował. W czasie wyścigów staram się wyciągnąć zawsze maksa i przez to trochę ręce nie wytrzymały, ale to jest u mnie normalna sytuacja, bo odkąd pamiętam, w ważnych momentach się pompowałem - kontynuował gość pomeczowej mix zone.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Jaki skład Motoru na przyszły sezon? Prezes klubu zabrał głos!

Kubera zawsze wysoko zawiesza sobie poprzeczkę i nawet po najlepszym meczu w życiu, jakim okazał się jego czwartkowy występ przeciwko wrocławianom, doszukiwał się rzeczy, które mógł zrobić lepiej. - Dałem radę, ale szkoda mi tego jednego biegu, w którym przywiozłem "zerówkę". Trochę to był mój błąd, mieliśmy mało czasu na zmiany, deszcz też trochę pokrzyżował szyki, ale tak to jestem bardzo zadowolony. Mam bardzo szybki silnik od pana Ryszarda, wszystko fajnie zagrało, choć gdyby nie moje błędy to jeszcze punkcik mogłem dowieźć - powiedział.

Dodał, że emocje związane z finałem narastały z każdą godziną. - Podszedłem do tego, jak do normalnego meczu. Rano w ogóle nie czułem tej atmosfery, ale im bliżej było zawodów, gdy widziało się tę całą otoczkę, to udało się zbudować tyle napięcia, że aż trochę za dużo. Może trochę mnie to przerosło pod względem fizycznym, ale głową to pociągnąłem i z tego się cieszę - podsumował Dominik Kubera.

Rewanż już w niedzielę we Wrocławiu. To na Stadionie Olimpijskim rozstrzygnie się kwestia mistrzowskiego tytułu. Pierwszy bieg zaplanowano na 19:15.

Czytaj również:
-> Grigorij Łaguta skomentował nieobecność w finale. "Nie chciałem ryzykować"
-> Żużel według Jacka. Unia Leszno ofiarą własnej broni. Nie szybko wróci na mistrzowską ścieżkę

Źródło artykułu: