Jan Gacek: Jak wyglądały zamieszki na trybunach z perspektywy policji?
Małgorzata Stanisławska: Od godziny 18.20 kiedy kibice gości zostali wpuszczeni na stadion od razu zaczęli rzucać petardy w sektor kibiców zielonogórskich. Miejscowi fani zaczęli uciekać. Znajdowało się tam sporo osób z dziećmi. Istniało realne zagrożenie ich życia i zdrowia. Firma, która odpowiada za zapewnienie bezpieczeństwa na stadionie nie mogła sobie poradzić z agresywnymi kibicami z Gorzowa. Właśnie dlatego organizator zwrócił się do policji o pomoc. Dostaliśmy pisemny wniosek z prośbą o interwencję. Wszystko przebiegało w zgodzie z ustawą o bezpieczeństwie imprez masowych. Osoba odpowiedzialna za zapewnienie bezpieczeństwa oceniła, że sektor kibiców gości jest strefą zagrożenia i nie powinni się tam znajdować widzowie. Decyzja o wyprowadzeniu kibiców była spowodowana ich agresywnym zachowaniem.
Czy policja zakomunikowała kibicom, że powinni opuścić stadion?
- Tę decyzję ogłosił spiker zawodów, ale gorzowianie nie zareagowali. Wtedy ochrona nie sprostała zadaniu i do akcji włączyli się policjanci. Zanim została podjęta interwencja czterokrotnie wzywano kibiców do opuszczenia stadionu. Policja ostrzegła, że w razie nie podporządkowania się jej zaleceniom będą zmuszeni użyć siły. Ten komunikat również nie spotkał się z jakąkolwiek reakcją kibiców gorzowskich. Policjanci użyli więc siły oraz gazu pieprzowego. Te działania przyniosły zamierzony skutek. Fani drużyny z Gorzowa opuścili stadion i zostali odprowadzeni na parking, gdzie stały ich autokary. Te osoby zostały wylegitymowane. Policjanci zapewnili pomoc przedmedyczną dla osób, które ucierpiały.
Część kibiców twierdzi, że długo musieli czekać na pomoc lekarską...
- Wiem, że policjanci zapewnili pomoc medyczną poszkodowanym tak szybko jak to było możliwe. Zawsze podczas takich imprez mamy na miejscu ratowników medycznych. Sześć osób spośród wyprowadzonych ze stadionu kibiców zażądało przewiezienia do szpitala, gdzie okazało się, że pomoc lekarzy była zbędna. Dolegliwości, na które narzekały te osoby były związane ze skutkami użycia gazu pieprzowego. Wystarczyło obmyć twarz poszkodowanym. Usłyszałam już wiele zarzutów pod adresem policji w sprawie sytuacji z niedzielnego meczu. Proszę jednak zwrócić uwagę, że przy tak poważnej operacji policyjnej żaden z kibiców nie odniósł obrażeń.
W sektorze kibiców gorzowskich znajdowało się wiele osób, które zachowywały się kulturalnie. One stały się ofiarami sytuacji...
- Niestety tak właśnie było. Wielu fanów z Gorzowa było zainteresowanych wyłącznie widowiskiem sportowym i zachowywali się spokojnie. To nie była jednak sytuacja, która pozwalałby nam podjąć interwencję tylko wobec osób zachowujących się agresywnie. Petardy były rzucane z tłumu, który godził się z takimi zachowaniami części widzów. Kibice gorzowscy solidarnie opuścili stadion, nikt nie próbował się dystansować od osób, które rzucały petardy.
Czy nie było możliwym namierzyć kilku najbardziej krewkich kibiców i tylko ich wyprowadzić ze stadionu. Może to ostudziło by zapęd pozostałych?
- Takie rozwiązanie teoretycznie byłoby najlepsze, ale decyzje były podejmowane w warunkach, które nie pozwalały na takie działanie. Policja musiała usunąć kibiców ze stadionu, żeby nie doszło do eskalacji agresji.
Czy policja zidentyfikuje najbardziej agresywne osoby?
- To, że kibice zostali zmuszeni do opuszczenia stadionu nie oznacza, że sprawa jest zamknięta. Mamy zapisy z kamer i na pewno pociągniemy do odpowiedzialności osoby, które zachowywały się agresywnie. Ci kibice na pewno trafią przed sąd.
Rozumiem, że policja została zmuszona do użycia siły. Budzi jednak mój niesmak fakt, że gazem pieprzowym zostały potraktowane osoby, które zachowywały się kulturalnie, włącznie z kobietami i dziećmi...
- Ubolewam nad tym, ale niestety w takich sytuacjach nie jest możliwym traktowanie indywidualnie każdej osoby. Policjanci dołożyli wszelkich starań, żeby uniknąć stosowania siły. Tak jak wspominałam, kilkukrotnie prosiliśmy kibiców, żeby opuścili stadion. Podejmujemy takie działania tylko w ostateczności i nie ma tutaj znaczenia z jakiego miasta pochodzą kibice. Wszystkie procedury zostały zachowane. Żal mi osób, które chciały obejrzeć świetne widowisko i zachowywały się kulturalnie a mimo to musiały opuścić stadion.
Dochodzą do mnie sygnały, że policja i ochrona były bardziej pobłażliwe w stosunku do miejscowych kibiców...
- Dla nas nie ma znaczenia z jakiego miasta są kibice. Na materiałach filmowych, które posiadamy znajdują się też kibice zielonogórscy. Będziemy sukcesywnie identyfikowali wszystkie osoby, które brały udział w burdach na stadionie.