Ostrowski klub w swojej historii czterokrotnie wywalczył awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Po raz pierwszy miało to miejsce w 1948 roku, kiedy po cyklu turniejów indywidualnych wyłoniono obsady I i II ligi.
Na kolejne tego typu sukcesy przyszło czekać bardzo długo. Ostrovia, a następnie Iskra, awansowały w 1988 i 1997 roku. W obu tych przypadkach kończyło się jednak na bolesnym spadku.
- Miałem akurat to nieszczęście, że dwa razy miałem w tym udział. Dwa razy awansowaliśmy i utrzymywaliśmy się tylko przez rok. Trzymam kciuki, żeby się nie powtórzyła ta sytuacja - powiedział nam Arkadiusz Matuszak, kapitan Iskry w sezonie 1997.
ZOBACZ WIDEO Jakub Miśkowiak: Wejdziemy do czwórki i pokażemy jacy jesteśmy silni
- Przeskok był kolosalny. W tej chwili nie mogę się wypowiadać, bo minęły już 24 lata, ale wtedy to były różnice trzech klas, bo i sprzętowo, i mentalnie. Po prostu byliśmy nieprzygotowani na najwyższy poziom rozgrywek. Myślę, że teraz będzie inaczej - dodał były zawodnik.
Część żużlowców, która była autorami tego sukcesu, miała okazję spotkać się przy okazji otwarcia wystawy z okazji 90-lecia historii ostrowskiego żużla. Jak przyznał Arkadiusz Matuszak, była to także możliwość, aby spotkać dawnych kolegów z toru.
- Przede wszystkim można pogadać, wymienić się zdaniami, powspominać. Zawsze fajnie jest, jak się tak spotykamy. To jest taka żużlowa brać, naprawdę, najwyższa półka. To do teraz zostało, bo jeździliśmy wspólnie jednym samochodem na zawody, wspólnie przebywaliśmy w warsztacie, jak bracia. Wszyscy byli od rana do wieczora z sobą. Trudno to rozłączyć, nawet po latach - wspominał.
Na rocznicę miejscowa Arged Malesa po raz kolejny awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej. Podopieczni Mariusza Staszewskiego zrobili to w wielkim stylu, pokonując w pierwszym meczu finałowym Cellfast Wilki Krosno aż 60:30.
- Jak wszyscy tutaj w Ostrowie, jestem bardzo szczęśliwy, że po tylu latach znowu mamy najwyższą klasę rozgrywkową. Teraz przyjdzie tylko ciężko pracować wszystkim, bo to trenerowi, zawodnikom, działaczom, żeby nie powtórzyło się to, co zawsze, czyli spadek, tylko żeby minimum utrzymanie było. Żeby kibice byli naprawdę zadowoleni po jednym roku startów. Tu nie chodzi o medale, żeby w pierwszym roku się utrzymać. A dalej? Różnie może być - zakończył nasz rozmówca.
Czytaj także:
- Przechodniem byłem między Wami
- Byli jak bracia. Nie może otrząsnąć się po tragedii