Transfer Maksyma Drabika do Motoru Lublin to zdecydowanie jedno z największych wydarzeń tegorocznej giełdy transferowej. To także sukces prezesa Jakuba Kępy, który znowu zdołał wzmocnić zespół, wymieniając w nim najsłabsze ogniwo. 23-latek zajmie w Lublinie miejsce Krzysztofa Buczkowskiego.
- Po zakończonym wielkim sukcesem sezonie powiedzieliśmy sobie, że nie chcemy robić rewolucji. Mamy jednego nowego zawodnika, a reszta pozostała bez zmian. Uważam, że takie wzmocnienie jest wystarczające - mówi nam szef Motoru.
- A dlaczego Maksym? Odpowiedź jest banalnie prosta. Od dawna uważam go za jednego z najbardziej uzdolnionych żużlowców młodego pokolenia. Świadczą o tym jego dotychczasowe wyniki. Moim zdaniem ktoś taki pasuje do Motoru i cieszę się, że udało się go pozyskać. Jestem przekonany, że będzie dla nas wartością dodaną. Ten transfer ma jeszcze jeden plus. Maksym może nadal startować na pozycji U24. Zyskujemy dzięki temu większe pole manewru. To również miało dla mnie znaczenie - podkreśla.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Mocne słowa Cegielskiego. Jest odpowiedź Przewodniczącego GKSŻ
Drabik wraca do żużla po przerwie spowodowanej zawieszaniem za złamanie procedur antydopingowych. W Lublinie nie mają jednak żadnych obaw o jego dyspozycję. - Wychodzę z założenia, że jazdy na żużlu się nie zapomina. Nawet po dłuższej przerwie. Nie ukrywam również, że widziałem Maksyma na treningach i mogę uspokoić, że wszystko jest w najlepszym porządku. To jednak dopiero mecze pokażą, jaka jest jego dyspozycja - przyznaje Kępa.
Niektórzy twierdzą, że największym wyzwaniem dla sztabu Motoru będzie dotarcie do zawodnika, który ostatni odizolował się od środowiska żużlowego. - Nie chcę w ogóle na ten temat rozprawiać. To są jego osobiste sprawy. Nie mam wątpliwości, że to profesjonalista i ambitny człowiek, który sobie z wszystkim doskonale poradzi. To dla mnie najważniejsze. W klubie na pewno zapewnimy mu dobre warunki i spokój. Jestem przekonany, że to będzie udany powrót - przyznaje prezes.
Wielkim sukcesem Motoru jest nie tylko sprowadzenie Maksyma Drabika, ale utrzymanie tego transferu przez bardzo długi czas w tajemnicy. Okazuje się bowiem, że prezes klubu z Lublina zamknął negocjacje bardzo wcześnie. Nieoficjalnie wiadomo, że kiedy wszyscy łączyli 23-latka z eWinner Apatorem Toruń, to ten tak naprawdę był już jedną nogą w Lublinie.
- Nie mam zamiaru zdradzać, kiedy osiągnęliśmy porozumienie. To nie w moim stylu. Środowisko żużlowe jest małe, ale w tym przypadku długo nikt nie wiedział, że toczą się jakieś rozmowy. Zawsze wyznaję zasadę, że trzeba robić swoje i jak najmniej o tym opowiadać. To pomaga w transferach i wiele razy w Lublinie można było się o tym przekonać - podsumowuje Kępa.
Zobacz także:
Skrzydlewski mówi o rozmowach z Zengotą
Toromistrz Sparty odpiera zarzuty