Mowa o Madsie Hansenie, który był jednym z najbardziej gorących nazwisk na transferowej giełdzie. Duńskiego żużlowca chciało pół Polski, był na celowniku m.in. klubów z Grudziądza, Gorzowa, Ostrowa, Zielonej Góry czy Gniezna.
Ten jednak zaskoczył swoją decyzją, bo wybrał ofertę beniaminka eWinner 1. Ligi - Trans MF Landshut Devils. Niemiecki klub został autem transferowego hitu, teraz pytanie czy Mads Hansen sprosta wyzwaniu na torze.
Jacek Frątczak ma co do tego wątpliwości. - Nie jestem wielkim fanem Madsa Hansena. Trudno mi sobie wyobrazić, że on będzie fundamentem tej drużyny, choć życzę mu jak najlepiej. Wymagania w stosunku do jego osoby będą duże, a mam wątpliwości, czy to już jego czas, by im sprostać - stwierdza dla polskizuzel.pl.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Bjerre wspomina mecz o utrzymanie. Zdradził, co powiedział Pedersenowi
Były menedżer klubów z Zielonej Góry i Torunia jest przy tym przekonany, że pracodawcę Madsa Hansena, mimo roli beniaminka, w nowym sezonie eWinner 1. Ligi będzie stać na sprawienie niejednej niespodzianki. Czuje, że Trans MF Landshut Devils mogą spokojnie utrzymać się na zapleczu PGE Ekstraligi.
- Łatwo im w przyszłym roku nie będzie, ale drużyna jest ambitna i ciekawa. Ma także ważny argument w postaci atutu własnego toru. Poza tym klub jest naprawdę dobrze prowadzony. Jest tam wszystko, żeby wykonać plan minimum, a później stawiać następne kroki - uważa Frątczak.
Oprócz Madsa Hansena w zespole Trans MF Landshut Devils w sezonie 2022 pojadą też m.in. Dimitri Berge, Tobias Busch, Kai Huckenbeck, Erik Riss, Martin Smolinski, Michael Haertel i juniorzy z Norickiem Bloedornem na czele.
Zobacz też:
Żużel. Kolejne transfery w ROW-ie Rybnik? Mrozek odpowiada krótko
Żużel. Transfery Wybrzeża na plus, ale wyrwa pokoleniowa robi swoje. Ostatnia szansa dla Rasmusa Jensena