Rosjanin obiecał, że po karencji związanej z dopingową wpadką podpisze kontrakt z ROW-em Rybnik. Ostatecznie wybrał jednak Motor Lublin, czym rozwścieczył Krzysztofa Mrozka.
Kilka miesięcy po wybuchu skandalu, prezes rybnickiego klubu odgrażał się, że szykuje się na sądowy spór z Grigorijem Łagutą. - Ściągnę z niego wszystko, co do złotówki - mówił Mrozek, który chciał od żużlowca 2,5 mln zł odszkodowania.
Temat, jak wynika z jego słów dla oficjalnej strony ROW-u Rybnik, upadł. - Temat odszkodowania od każdego potencjalnego zawodnika, który odbywa, czy też odbył karencję, jest tematem trudnym do wyegzekwowania - mówi Mrozek.
- Powinno się to robić z powództwa cywilnego w sądzie powszechnym, ale sądy odsyłają do trybunałów związkowych. Sprawy się toczą latami. Klub musi wpłacić w pieniądzu kaucję osiem procent kwoty, o którą pozywa. Te pieniądze są zamrożone na lata - opisuje Mrozek.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Prezes Cellfast Wilków tłumaczy skąd wzięła się zmiana w składzie
Dodaje, że nawet po wygranym procesie sądowy wyrok "można powiesić na ścianie w budynku klubowym, bo zawodnik prawdopodobnie zakończył karierę i wrócił do domu na drugi koniec świata". Potwierdza tym samym, że nie będzie walczył o pieniądze od Łaguty.
Nie zmienia to faktu, że Krzysztof Mrozek nie zapomni rosyjskiemu żużlowcowi zdrady. Zwłaszcza, że przez dopingową wpadkę Grigorija Łaguty, ROW Rybnik stracił szansę na utrzymanie w PGE Ekstralidze. Gdyby nie ona, zdaniem Mrozka rybniczanie mogliby zająć miejsce w środku tabeli.
Zobacz też:
Niemal zginęła w wypadku spowodowanym przez sportowca. Drugie życie Beaty
Żużel. Gapiński przestrzega przed lekceważeniem dwóch drużyn. Mówi o dużym atucie