Niemal zginęła w wypadku spowodowanym przez sportowca. Drugie życie Beaty

Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Beata Leśniewska
Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Beata Leśniewska

- Otrzymała drugie życie - mówi Ireneusz Leśniewski. Jego córka od prawie dwóch lat walczy o powrót do zdrowia. Walczy, bo wjechał w nią autem Rafał Szombierski. Żużlowiec proponował ugodę i pieniądze: kilka tysięcy płatne w ratach.

Przypominamy najważniejsze materiały żużlowe mijającego roku.

***

Był wieczór, 24 marca 2020 roku. Beata wjechała w ulicę Raciborską, wylotówkę z Rybnika. Auto prowadziła sama. Do rodziców jest około 40 km. Miała od nich odebrać wówczas 5-letnią córeczkę.

Nagle kierowca jadącego z naprzeciwka volkswagena zaczął wyprzedzać w niedozwolonym miejscu i uderzył w mazdę Beaty.

Sprawca wypadku uszkodził swoje auto, wydostał się z samochodu, po czym pieszo uciekł. Gdy został złapany kilkaset metrów dalej, podał fikcyjne dane. Zwyzywał funkcjonariuszy, nie zgodził się na badanie alkomatem.

Wkrótce jednak go przebadano i okazało się, że był pijany. Miał ponad 2 promile alkoholu we krwi. Okazało się też, że za kierownicą siedział Rafał Szombierski (zgodził się na publikację wizerunku). To niespełniony talent polskiego żużla, swego czasu kandydat na mistrza świata.

Były zawodnik ROW-u Rybnik w listopadzie został skazany na 9 lat i 4 miesiące pozbawienia wolności, ale to nie kończy sprawy. Beata Leśniewska walczy dzielnie o powrót do normalnego życia. 33-latka od ponad roku przebywa w specjalnym ośrodku. Jej rehabilitacja pochłania fortunę. - Pieniądze już się kończą, potrzebna będzie kolejna zbiórka - mówi wprost Ireneusz Leśniewski, ojciec kobiety.

Dzień, o którym chciałby zapomnieć

Leśniewski z oporami zgodził się na spotkanie z nami. Nie, żeby miał coś przeciwko dziennikarzom. Po prostu chciałby już wyrzucić te zdarzenia z głowy. - Już zapominam o tym dniu, chciałbym te chwile zostawić gdzieś daleko z tyłu. To był ciężki moment. Przyjechała policja i w sumie nic nie mówili. Powiedzieli, żeby się zbierać do szpitala, bo córka miała wypadek - opowiada z trudem.

Lekarze przez pierwsze dni walczyli o życie Beaty. Doszło u niej do zmiażdżenia kręgów szyjnych, poważnego urazu mózgu. Początkowo lekarze kazali przygotować się Ireneuszowi i jego małżonce na najgorsze. Ich córka przez miesiąc utrzymywana była w stanie śpiączki farmakologicznej. Później zaczęła dawać lekkie sygnały - pierwsze mrugnięcia okiem czy ściśnięcia dłoni.

Przełomem okazał się wyjazd do zamkniętego ośrodka w Krakowie, gdzie Beata może liczyć na pomoc fachowców. Jest lepiej, ale do ideału wciąż daleko. - Ciągle wymaga pomocy osób trzecich. Nie jest tak dobrze, aby mogła być samodzielna. Owszem, widać efekty rehabilitacji. Codziennie jakiś dodatek jest widoczny. Mały ruch palcem i tak dalej - opisuje Ireneusz.

Przyznaje, że z perspektywy roku to jest duży postęp, ale wiele pracy ciągle przed nimi. - Beata otrzymała drugie życie. Jest jak dziecko, jak niemowlę. Uczy się od nowa chodzić, mówić, jeść - dodaje.

Beata Leśniewska przed wypadkiem
Beata Leśniewska przed wypadkiem

Wrócić dla córki

Wypadek, który spowodował Szombierski, zrujnował życie Beaty i jej rodziny. 33-latka prowadziła aktywny tryb życia - uczyła się, regularnie biegała, trenowała inne sporty, ale przede wszystkim zajmowała się córką. Na krótko przed wypadkiem zdobyła certyfikat testera programów komputerowych. Zawsze chciała pracować w tej branży.

Jej oczkiem w głowie była malutka córka. - Iga jest skrytą osobą, ale widać, że jakoś się trzyma. Jak mam okazję widzieć ich rozmowy na kamerce albo osobiście, to dostrzegam, że na nią ten wypadek jednak wpłynął. Przeżywa to wszystko - ocenia Ireneusz.

Są jednak takie momenty, gdy mała dziewczynka nie potrafi zrozumieć tego, co wydarzyło się przed rokiem. - Najbardziej łapią mnie za serce momenty, gdy Iga rozmawia z mamą i nagle ucieka do własnych spraw, zabawy. Bo nie rozumie, co mama mówi. To jest bolesne - dodaje dziadek dziewczynki.

W tej chwili nikt nie jest w stanie oszacować, jak długo pani Beata będzie musiała być rehabilitowana w krakowskim ośrodku. - Każdy organizm działa inaczej. W tym ośrodku dzieją się cuda, bo na własne oczy widziałem, jak przywieźli pacjenta na wózku, a po 14 godzinach chodził. Jedni wychodzą z tego szybciej, inni wolniej. Najważniejsze, że jednak wychodzą - komentuje Ireneusz Leśniewski.

"Chłop oderwany od rzeczywistości"

Rafał Szombierski krótko po wypadku opublikował list z więzienia, w którym przeprosił Beatę i jej bliskich. Jego prawnik kilkukrotnie wnioskował o to, by wypuścić go z aresztu. Bezskutecznie. Były żużlowiec twierdzi, że będąc na wolności, mógłby zarabiać i część środków przeznaczać na rehabilitację poszkodowanej.

Ireneusz z dystansem podchodzi do deklaracji byłego wicemistrza świata juniorów. - Szombierski w propozycji ugody proponował pomoc. Śmieję się, bo chłop jest chyba oderwany od rzeczywistości. Proponował śmieszną sumę, płatną w trzech ratach. On w ogóle nie ma pojęcia, ile taka rehabilitacja kosztuje. Kwota, którą zaproponował jest kroplą w morzu potrzeb - zdradza ojciec Beaty.

Trzymiesięczny pobyt w ośrodku to koszt ok. 60-70 tysięcy złotych. - Jeśli jego pomoc z wolności ma wyglądać tak jak na miejscu wypadku, to ja dziękuję za taką pomoc. Niestety, ale tak to wygląda - dodaje wprost.

Szombierski, już siedząc w areszcie, wystawił na licytację swój były kombinezon. Został sprzedany za nieco ponad 3 tys. zł. Pieniądze wpłynęły na konto fundacji, która pomaga zbierać datki na leczenie Beaty Leśniewskiej. - Ktoś na forum skomentował "to tak, jakby na pomoc ofiarom Auschwitz wystawić na licytację mundury Wermachtu". Ja jednak doceniam i ten gest. Ktoś, kto doświadczył takiej tragedii, zmienia punkt widzenia pewnych rzeczy - komentuje ojciec Beaty.

Beata Leśniewska w trakcie rehabilitacji
Beata Leśniewska w trakcie rehabilitacji

W oczekiwaniu na akt oskarżenia

- Rafał źle znosi pobyt w areszcie. Ma ogromne wyrzuty sumienia. Chciałby pomóc pani Beacie - zapewnia adwokat Jarosław Reck, który reprezentuje oskarżonego żużlowca.

Szombierski siedzi za kratami od momentu wypadku. Ze względu na potencjalnie wysoki wymiar i ryzyko mataczenia, prokuratura co trzy miesiące występuje o przedłużenie mu aresztu. Pobyt w nim zostanie zaliczony na poczet kary. - Chcemy skończyć sprawę jak najszybciej. Z końcem marca chcielibyśmy skierować akt oskarżenia do sądu - mówiła nam w lutym prokurator Malwina Pawela-Szendzielorz z Rybnika.

Kolejne wnioski o przedłużenie aresztu podyktowane były decyzją biegłego. - Obecnie trwa obserwacja sądowo-psychiatryczna oskarżonego. Myśmy już chcieli zakończyć to postępowanie wcześniej, ale biegły miał wątpliwości co do stanu psychicznego oskarżonego i wnioskował o konieczność dalszej obserwacji - wyjaśniała w lutym prokurator.

Zaskoczony słowami prokurator jest ojciec poszkodowanej. - Dziwne, że w takich przypadkach w ogóle ocenia się stan psychiczny. W tym przypadku jego rodzina też jest ofiarą, ale prawo powinno być tu bezwzględne. Tu nie powinno być dochodzeń, określania czy ktoś był świadomy czy nie - mówi.

- Wypiłeś, wsiadłeś za kierownicę, to tak jakbyś chciał kogoś zabić. To powinna być kara bez żadnego procesu, bo przecież to jest sygnał dla następnych pijanych kierowców, potencjalnych zabójców. Tobie się udało wywinąć od odpowiedzialności, to mnie też się uda - podsumowuje Ireneusz Leśniewski.

Pan Ireneusz na zakończenie rozmowy przekazał nam słowa swojej córki. - Jesteście niesamowicie cudowni. Kocham was. To właśnie dzięki ludziom, których serce bije właściwym rytmem, mam siłę do dalszej pracy i wysiłku. Jesteście dla mnie potężną motywację do powrotu do sprawności. Tylko w ten sposób mogę wam podziękować - mówi poszkodowana w wypadku 33-latka.

Rafałowi Szombierskiemu za doprowadzenie do wypadku pod wpływem alkoholu, ucieczkę z miejsca zdarzenia, spowodowanie trwałego uszczerbku na zdrowiu drugiej osoby i nieudzielenie jej pomocy groziło do 15 lat więzienia.

Prokurator wnioskował o 13 lat za kratami, a sąd wydał wyrok 9 lat i 4 miesięcy pozbawienia wolności. Biorąc pod uwagę zapowiadaną apelację, to najpewniej nie koniec sprawy. Tymczasem Beata Leśniewska nadal walczy i nie zamierza się poddawać.

Źródło artykułu: