Gwiazdy pierwszej ligi pojadą w PGE Ekstralidze? To naturalna reakcja na brak Rosjan

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Matej Zagar
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Matej Zagar

PZM nie zamierza potwierdzać do startów w polskich ligach obywateli Rosji i Białorusi. Dla kilku klubów oznacza to problemy kadrowe, a więc konieczne mogą być zmiany w regulaminie. Pomysł na rozwiązanie tej kwestii ma Jerzy Kanclerz.

Jeśli potwierdzą się nieoficjalnie informacje, to tacy żużlowcy jak Artiom Łaguta, Emil Sajfutdinow, Grigorij Łaguta czy Wadim Tarasienko nie pojadą w rozgrywkach PGE Ekstraligi w sezonie 2022. Problemy będą miały zatem kluby z Wrocławia, Torunia, Lublina i Grudziądza. Logicznym rozwiązaniem wydają się zmiany w regulaminie, dzięki którym prezesi mogliby w jakimś stopniu załatać dziury w składach.

Niektórzy już mówią o otwarciu okienka transferowego lub nowych zasadach dotyczących zastępstwa zawodnika. Prezes Abramczyk Polonii Bydgoszcz Jerzy Kanclerz uważa jednak, że takie ruchy niewiele wniosą i proponuje inne rozwiązanie, które funkcjonowało już w polskim żużlu w czasach pandemii. - Uważam, że zasadny jest powrót do instytucji gościa. W eWinner 1. Lidze mamy kilku żużlowców, którzy jeszcze niedawno ścigali się z powodzeniem w PGE Ekstralidze. Oni mogliby tam znowu trafić, ale tylko do klubów, które straciły kadrowo w wyniku niedopuszczenia Rosjan do rozgrywek - mówi nam.

Gdyby taki przepis wszedł w życie, to na torach PGE Ekstraligi moglibyśmy znowu oglądać takich żużlowców jak Matej Zagar, Max Fricke, Kenneth Bjerre, Piotr Protasiewicz, Krzysztof Buczkowski czy Adrian Miedziński. - To rozwiązanie jest dla mnie naturalną reakcją na obecną sytuację, ale zaznaczam od razu, że trzeba dograć kilka szczegółów. Przede wszystkim ci zawodnicy muszą trafić do PGE Ekstraligi po osiągnięciu porozumienia z prezesami klubów pierwszoligowych, którzy zainwestowali w nich pieniądze i za chwilę będą musieli ponosić ryzyko. Trzeba zatem najpierw usiąść do stołu. Poza tym konieczne będą roszady w terminarzu, żeby terminy się nie pokrywały - tłumaczy szef Abramczyk Polonii.

Dodajmy, że w analogiczny sposób braki mogłyby uzupełnić kluby pierwszoligowe, dla których ratunkiem byłoby sięgnięcie po gościa z 2. Ligi Żużlowej. Kanclerz zwraca również uwagę, że drużyny, które zainwestowały w Rosjan, wcale nie muszą stracić całych kwot za podpis. - Zawodnicy otrzymali te pieniądze na przygotowanie do sezonu, czyli musieli wydać to na sprzęt. Jeśli nie mają ich zatem na kontach, to mogą przekazać motocykle, z których skorzystają inni. Żużlowiec musi przecież wykazać klubowi, że dokonał inwestycji - podsumowuje Kanclerz.

Zobacz także:
Sprawa Czugunowa podzieliła środowisko

ZOBACZ WIDEO Sankcje mogą mu zatrzymać karierę. "Zrozumcie, że od 15. roku życia nie mieszkam w Rosji"