Nie potępił inwazji na Ukrainę. W Polsce nie ma raczej już czego szukać

WP SportoweFakty / Grigorij Łaguta (w środku)
WP SportoweFakty / Grigorij Łaguta (w środku)

Władze PZM i PGE Ekstraligi zdecydowały się zdyskwalifikować wszystkich rosyjskich żużlowców. Duży wpływ na radykalną decyzję miała postawa samych Rosjan, a zwłaszcza Grigorija Łaguty, który nie potępił zbrodniczych działań Putina.

Okazuje się, że nawet potężna krytyka ze strony działaczy, kolegów z drużyny i kibiców nie wpłynęła na zmianę stanowiska Grigorija Łaguty. W niedawnym wywiadzie dla WP SportoweFakty nie wyraził żadnej skruchy z powodu brutalnych, mających znamiona zbrodni wojennej działań wojsk rosyjskich na terenie Ukrainy. Jego nieugięta postawa sprawiła, że przedstawiciele polskiego żużla nie mieli wątpliwości, że muszą zakazać jemu i wszystkim jego rodakom występów w polskich ligach. Możliwości jazdy z nim w jednej drużynie nie widziało zresztą większość dotychczasowych kolegów z Motoru Lublin.

Długo wahaliśmy się czy udostępniać wypowiedzi rosyjskiego zawodnika kwestionującego tragedię w Ukrainie. Początkowo liczyliśmy, że żużlowiec po dyskwalifikacji i wielu negatywnych opiniach zmieni swoje nastawienie i zwróci uwagę na dramat rosyjskiej inwazji za naszą wschodnią granicą. Nic takiego nie miało miejsca. Ostatecznie zdecydowaliśmy, że każdy polski kibic powinien znać stanowisko Grigorija Łaguty i pamiętać, po której stronie się opowiedział.

- Jestem Rosjaninem i nigdy nie będę krytykował swojego kraju, tak jak Polacy nie narzekają na swój kraj. Liczę jednak, że to wszystko wkrótce się skończy i to mój jedyny komentarz w sprawie wojny. Każdy może mieć takie przekonania, jakie uzna za odpowiednie - mówi Grigorij Łaguta w osiemnastym dniu agresji Rosji w Ukrainie.

ZOBACZ WIDEO Motor Lublin pomaga potrzebującym Ukraińcom

Choć Rosjanin nie chce oficjalnie tego przyznać, to wiadomo, że popiera działania rosyjskiego rządu. Zawodnik jest radykalny w swoich poglądach. Z trudnością dogadywali się z nim podczas zgrupowania koledzy z Motoru, a także jego najbliższy współpracownik Dariusz Sajdak. Mechanikowi wystarczyło zaledwie kilka rozmów z Łagutą, by podjąć decyzję o rezygnacji z dalszej pracy w jego teamie.

Zawodnik jest powszechnie krytykowany za to, że nie dostrzega tragedii w Ukrainie, a w odpowiedzi na protesty polskich fanów... skasował z mediów społecznościowych wszystkie zdjęcia związane z jazdą na żużlu dla Motoru Lublin. Co ciekawe, nie oznacza to jednak, że zawodnik nie ma ochoty wracać do Polski.

- Mam dobre relacje z pracownikami klubu oraz prezesem Jakubem Kępą i chętnie wrócę do jazdy, gdy tylko pojawi się taka możliwość. Już raz byłem zdyskwalifikowany (za stosowanie niedozwolonych substancji - przyp. red.), więc doskonale wiem, jak się zachowywać w takich sytuacjach. Zdjęcia wykasowałem tylko dlatego, że miałem już dosyć czytania nieprzyjemnych komentarzy pod moimi postami. W ostatnim czasie pojawiło się dużo dziwnych informacji, jak choćby to, że podczas obozu pobiłem się z kolegami z drużyny. Gdyby doszło do czegoś takiego, to zapewne ktoś zostałby wyrzucony z drużyny i nie wrócilibyśmy razem. Zostaliśmy podzieleni przez polityków, ale zawsze ceniłem sobie atmosferę panującą w Motorze - twierdzi zawodnik.

Obecnie większość kibiców i obserwatorów domaga się dożywotniej dyskwalifikacji dla Rosjanina, ale nie brakuje też takich, którzy są przekonani, że mimo krytyki zawsze znajdą się chętni do jego zatrudnienia. Sam zawodnik nie chce zdradzić kulisów rozstania z Motorem, a gdy zapytaliśmy, czy klub rozwiązał z nim kontrakt, usłyszeliśmy tylko: - Nie mogę na ten temat rozmawiać.

Chwilę później dodał jednak: - Jeśli tylko zakaz dla Rosjan zostanie zdjęty, to sądzę, że wrócę na tor w barwach Motoru.

Rosjanin nie zamierza robić sobie przerwy od żużla i choć o jeździe w Europie na razie może tylko pomarzyć, to już wiadomo, że w tym czasie zamierza startować w lidze rosyjskiej w barwach Wostok Władywostok. - Na nudę nie będę narzekał, bo poza żużlem mam sporo obowiązków związanych z synem i jego karierą na motocrossie. Poza tym już odezwało się do mnie sporo znajomych z Daugavpils, którzy chcą, bym pomógł im w jeździe na żużlu, czy motocrossie - dodaje Łaguta.

Pytanie, czy faktycznie kibice w Polsce będą w stanie szybko zapomnieć o jego zachowaniu podczas wyniszczającej wojny w Ukrainie i czy ktokolwiek zgodzi się na jego powrót na polskie tory.

Zobacz także:
Sawina mówi o zastąpieniu Sajfutdinowa
Bomba transferowa ogłoszona