Przedstawiciele żużlowej centrali są zdeterminowani, by po dwóch latach przerwy w końcu wrócić z żużlem do Warszawy. Jest już pewne, że jedyną szansą na to będzie rozegranie zawodów właśnie 14 maja. Przedstawiciele PZM sondowali możliwość przełożenia imprezy, ale okazało się, że na PGE Narodowym do końca sezonu nie ma wolnych terminów i żużlowe Grand Prix może się odbyć tylko wtedy.
Oficjalna decyzja w sprawie rozegrania GP w Warszawie powinna zapaść do 1 kwietnia, ale bardziej niż informacji o odwołaniu imprezy należy spodziewać się rozpoczęcia sprzedaży biletów.
W dostępnej w sprzedaży puli biletów znajdzie się ponad 10 tysięcy wejściówek, które zostały zwrócone organizatorom przy trzech poprzednich nieudanych próbach zorganizowania turnieju w 2020 i 2021 roku. Zapełnienie obiektu nie powinno być zbyt trudne, bo wśród kibiców sportu wciąż czuć duży głód sportowych imprez na najwyższym poziomie, a przecież żużlowy turniej należy do jednej z najbardziej widowiskowych imprez w całym kalendarzu PGE Narodowego.
- Na razie przyglądamy się sytuacji, ale mogę powiedzieć, że jesteśmy coraz większymi optymistami. Nie mogę ze stuprocentową pewnością powiedzieć, że zawody się w tym roku odbędą, ale mam głęboką nadzieję, że wreszcie będziemy mogli wynagrodzić oczekiwanie naszym wiernym kibicom - mówi nam prezes PZM, Michał Sikora.
Niepewność wynika przede wszystkim z tego, że wciąż nie wiadomo, czy za chwilę nie wybuchnie kolejna fala koronawirusa, albo czy obiekt nie zostanie wykorzystany do pomocy uchodźcom. Jeśli jednak nic niespodziewanego się nie wydarzy, to żużlowe motocykle już za dwa miesiące powinny znów zawarczeć na stadionie w stolicy Polski.
Czytaj więcej:
Gazetą można zabić, internetem tym bardziej
Oburzyła go postawa wobec Rosjan
ZOBACZ WIDEO Żużel. Pierwszy trening Fogo Unii Leszno na domowym torze