Żużel. Orzeł będzie żałować, że nie przeprowadził transferu? Skrzydlewski: To nie była moja decyzja

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Grzegorz Zengota w barwach ROW-u Rybnik
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Grzegorz Zengota w barwach ROW-u Rybnik

Orzeł zdeklasował Aforti Start i wygrał w Gnieźnie 55:35. Teraz drużyna szykuje się do zaległego meczu z ROW-em Rybnik. - Mam nadzieję, że nie zachowamy się jak typowi Polacy i że pan Zengota nie zrobi nam kompletu - mówi Witold Skrzydlewski.

Niedzielne spotkanie Orła w Gnieźnie było dość niespodziewanie bardzo jednostronnym widowiskiem. Goście z Łodzi od początku nie pozostawiali rywalowi złudzeń i szybko budowali przewagę. Miejscowi kibice z pewnością przecierali oczy ze zdumienia, bo nie na to liczyli po remisie swojej drużyny w Zielonej Górze.

- Nasza drużyna nie do końca wykonała plan, bo mieli wygrać do 32. Dlaczego tyle? Bo w zeszłym roku dostaliśmy właśnie takie baty. To jednak oczywiście tak trochę żartem, bo tak naprawdę przed meczem brałem w ciemno remis. Nasz rywal urwał punkty Stelmetowi Falubazowi, więc myślałem, że są bardzo mocni. Wychodzi jednak na to, że tam zremisowali przez przypadek - mówi nam Witold Skrzydlewski.

Główny sponsor Orła nie spodziewał się, że jego drużyna tak dobrze poradzi sobie w takich warunkach torowych. - Kiedy zobaczyłem ten beton, to powiedziałem sobie, że znowu będą tyły. Okazało się jednak, że potrafiliśmy się do tego dopasować. Teraz mamy u siebie dwa mecze, które odpowiedzą nam na wiele pytań. Mam nadzieję, że nie zachowamy się jak typowi Polacy i nie uśpimy się tym sukcesem w Gnieźnie. Nie jesteśmy jeszcze mistrzami świata. Trzeba pokazać taką samą wolę walki. Nie ukrywam, że akurat ten element mi się w Gnieźnie podobał. Nasi zawodnicy byli na torze prawdziwymi facetami. Nie byli tym zespołem z ubiegłego roku, bo nie bali się ostrych spięć i szli na łokcie - przyznaje Skrzydlewski.

Doświadczony działacz nie ukrywa, że nieco obawia się zaległego meczu z ROW-em Rybnik, który odbędzie się już w piątek, 22 kwietnia. Wszystko za sprawą Grzegorza Zengoty, który zimą był blisko jazdy w Łodzi. - Na razie możemy żałować, że nie ma go u nas, bo zaliczył świetnie otwarcie. To nie była jednak moja decyzja. Oby nam nie zrobił kompletu w najbliższym meczu, bo jednak trzeba pamiętać, że trenował na naszym torze - podsumowuje Skrzydlewski.

Zobacz także:
Co dalej z sędzia po skandalu w Lesznie?
Motor wygrał w ostatnim biegu

ZOBACZ WIDEO Czy Włókniarz jest tak słaby, jak w pierwszym meczu? "Na pewno stracili pewność siebie"

Komentarze (1)
avatar
stara gwardia 1959
19.04.2022
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
kiedyś byłem na tych meczach gniezno lódź lata siedemdziesiąte oni jeździli na torze bez sensu a w gnieźnie już wtedy był prawdziwy stadion ja pamiętam co wtedy robili faceci z gniezna pogro Czytaj całość