W Gorican było przeciętnie. Z toru Jason Doyle zebrał siedem "oczek" (2,3,t,0,2,0), a do klasyfikacji generalnej dopisał ich sobie dziewięć. To na pewno nie są wyniki, które satysfakcjonują Australijczyka przed ORLEN Warsaw FIM SGP od Poland na PGE Narodowym (te zawody już 14 maja).
Doyle pojawił się w cyklu w Speedway Grand Prix w 2015 roku. Sezon wcześniej żużlowiec zapewnił sobie przepustkę do elity, zajmując drugą lokatę w Challenge'u w Lonigo. Już w pierwszym sezonie Doyle zajął 5. miejsce, a rok później na dwie rundy przed końcem zmagań był liderem, jednak na drodze po tytuł stanęła mu kontuzja.
Sezon 2017 był najlepszym w jego karierze. Choć Australijczyk zmagał się z poważnym urazem nogi, to brał udział we wszystkich turniejach i sięgnął po upragnione mistrzostwo świata. Od tego czasu 36-latek nie zameldował się już na podium klasyfikacji generalnej i nie wygrał nawet pojedynczej rundy cyklu. W sezonie 2021 zawodnik Fogo Unii Leszno zajął 9. miejsce i tegoroczne starty w elicie zawdzięcza otrzymaniu stałej "dzikiej karty".
Początek sezonu Doyle może zaliczyć do udanych. Australijczyk jest jednym z liderów niepokonanej dotychczas drużyny i tylko raz pozwolił sobie na słabszy występ - w pojedynku z Moje Bermudy Stalą Gorzów zdobył siedem punktów oraz bonus. Z wyjazdów do Częstochowy i Wrocławia Jason Doyle wracał z dwucyfrowymi zdobyczami. W trwającym sezonie PGE Ekstraligi żużlowiec z antypodów zdobywa średnio 2,250 punktu na bieg.
Czytaj także:
Włókniarz może być jeszcze mocniejszy? Zaskakujące słowa Kacpra Woryny
Został bohaterem Motoru. Pomogła mu rozmowa z Tomaszem Gollobem
ZOBACZ WIDEO Takiej imprezy w polskim żużlu jeszcze nie było. Samolot, Greg Hancock i nietypowy finał