Apetyt Przedpełskiego przed sezonem z pewnością był większy. Kapitan For Nature Solutions Apatora Toruń w minionym roku prezentował się wybornie, zaliczając najlepszy sezon w całej dotychczasowej karierze. Poza świetnymi występami w PGE Ekstralidze, w której torunianin był jednym z liderów swojej drużyny, udało mu się także zakwalifikować do Grand Prix, w którym debiutuje jako stały zawodnik cyklu.
Od marca bieżącego roku sytuacja wygląda dużo gorzej. W porównaniu do poprzedniego sezonu Przedpełskiemu nie brakuje ambicji i woli walki, ale za to z pewnością szybkości, co przekłada się na znaczący spadek wyników. Zawodnik Aniołów na torze sprawia wrażenie nierozumiejącego się w pełni ze swoim sprzętem i wciąż poszukującego jego optymalnych ustawień.
Debiut był nieudany, w Warszawie będzie lepiej?
Tych brakowało również w Gorican, gdzie torunianin zakończył swoją przygodę już po rundzie zasadniczej. Na szczęście na możliwość zrehabilitowania się nie będzie musiał długo czekać. Już za tydzień odbędzie się Grand Prix Polski, w którym Przedpełski postara się sprawić niespodziankę i zwojować coś więcej niż do tej pory. Przemawiać na jego korzyść może nawierzchnia, która na tego typu obiektach, jak podkreśla zawodnik, jest zawsze jedną wielką niewiadomą.
ZOBACZ WIDEO Przebudowa toru zaszkodziła Stali? Woźniak: Nie sądziłem, że zmieni się tak wiele
- Miałem już kiedyś okazję ścigać się na Stadionie Narodowym, a konkretnie w 2016 roku, kiedy to wystąpiłem w meczu Polska - Reszta Świata. Pozytywnie wspominam tamte zawody i na pewno mogę je zaliczyć do udanych. Nawierzchnia była odpowiednio przygotowana, dobrze mi się na niej ścigało. Jednak trudno mi teraz powiedzieć, co będzie w tym roku. Tory czasowe rządzą się swoimi prawami, nigdy nie są przygotowywane w taki sam sposób i finalnie zawsze czeka nas, zawodników, nowe wyzwanie. Warunki są takie same dla wszystkich, nie ma na to żadnego patentu. Nikt nie wie, czego się spodziewać, aż do momentu wyjazdu na tor - mówi zawodnik Aniołów.
"Skupiam się na treningu i kwalifikacjach"
Paweł Przedpełski zwraca uwagę na fakt, że treningi oraz kwalifikacje są w takich okolicznościach absolutnie kluczowe i dopiero w ich trakcie można rozszyfrować specyfikę danego toru.
- Uważam, że turnieje rozgrywane na torach czasowych nie wymagają jakiegoś szczególnego przygotowania. Kluczem do sukcesu będzie po prostu dobrze wykorzystany trening, a następnie kwalifikacje, bo to jedyna okazja, żeby odpowiednio ustawić sprzęt. Tor w Warszawie jest dosyć krótki, motocykle muszą mieć dużo mocy. Oczywiście jak zwykle start będzie odgrywał bardzo istotną rolę, ale to nie jest żadna nowość. Mam nadzieję, że ponownie będzie mi się tam dobrze jeździło, a jak będzie, okaże się już wkrótce - komentuje kapitan Apatora.
Torunianin w przeszłości już niejednokrotnie udowadniał, że startując ze światową czołówką nie ma żadnych powodów do kompleksów. W 2017 r., mając zaledwie 22 lata, otrzymał dziką kartę na turniej Grand Prix w Toruniu. Wszedł wówczas do półfinału, w którym musiał uznać wyższość Bartosza Zmarzlika i Taia Woffindena. Jeżeli Przedpełski dogada się ze swoim sprzętem i pokaże, że stać go na taką jazdę, jak w minionym sezonie, to niewykluczone, że może przynajmniej wyrównać swoje największe dotychczasowe osiągnięcie w Indywidualnych Mistrzostwach Świata.
Zobacz także:
Pierwszy krok do końca dominacji polskiego inżyniera?
Maciej Janowski znów w szczytnej akcji.