Żużel. Tor na PGE Narodowym już po testach. Zdecydowano się na sporą zmianę

WP SportoweFakty / Mateusz Puka / Na zdjęciu: zawodnicy podczas testu toru na PGE Narodowym
WP SportoweFakty / Mateusz Puka / Na zdjęciu: zawodnicy podczas testu toru na PGE Narodowym

Po dwóch latach bez turnieju na PGE Narodowym, żużel wraca do stolicy Polski. Po wtorkowych testach już wiadomo, że rozegraniu sobotniego turnieju nic nie stanie na przeszkodzie. Aby było więcej walki, organizatorzy wydłużyli proste o dwa metry.

To największa zmiana w porównaniu do wcześniejszych edycji. Nawierzchnia jest dokładnie taka sama, a jej przygotowanie na wtorkowe jazdy juniorów nie różniło się znacząco od praktyki z wcześniejszych lat.

W czasie turnieju par wielkich emocji nie było, bo zdecydowanie najkorzystniejsza była ścieżka przy krawężniku, a kto pierwszy do niej dojechał, ten miał niemal pewne pierwsze miejsce na koniec wyścigu. To jednak wcale nie oznacza, że w sobotnim turnieju zabraknie walki, bo organizatorzy w nieoficjalnych rozmowach zapewniają, że sama technika przygotowania nawierzchni będzie zupełnie inna, a po zewnętrznej będzie działo się zdecydowanie więcej.

Choć w trakcie zawodów, które wygrał duet Mateusz Cierniak i Damian Ratajczak byliśmy świadkami trzech upadków, to żaden z nich nie był spowodowany kiepskim stanem toru. Świeżo usypana nawierzchnia wytrzymała 15-biegowe zawody i dodała sporo optymizmu przed najważniejszą próbą.

ZOBACZ WIDEO Woźniak mechanikiem Zmarzlika. "Zawsze to cenne doświadczenie"

- Mimo że miałem już doświadczenie z tym torem, to łatwo nie było. Tor jest wymagający, ale przyjemny. Zdecydowanie da się odczuć, że proste zostały wydłużone o dwa metry, a dzięki temu można się na nich mocniej napędzić. Trzy lata temu jeździło się tutaj bardziej w kółko. Dzisiaj bardzo pomogły mi doświadczenia z miniżużla - mówił zdecydowanie najlepszy zawodnik testowego turnieju, Mateusz Cierniak.

- Dla mnie było to coś zupełnie nowego. Przez cztery okrążenia trzeba było pilnować motocykla, by na żadnej koleinie nie stracić kontroli nad motocyklem. Jestem bardzo wdzięczny trenerowi, że mogłem dzisiaj tutaj pojeździć. Drobne dziurki na wewnętrznej wynikały z tego, że każdy jeździł akurat tą częścią toru. W sobotę byłem na eliminacjach w Krsko i może powiedzieć, że tor w Warszawie, w porównaniu do tego w Słowenii, jest jak stół - dodawał uśmiechnięty Mateusz Świdnicki.

Junior zielona-energia.com Włókniarza Częstochowa kiepsko zaczął turniej, ale z biegu na bieg jeździł coraz lepiej i w ostatnich dwóch biegach odniósł przekonujące zwycięstwa.

- W jednym z biegów dwukrotnie pociągnęło mnie w ostatnim łuku i zakończyłem wyścig upadkiem. Przeanalizowaliśmy z teamem co się stało i doszliśmy do wniosku, że za bardzo poluzowałem motocykl i przy pierwszym pociągnięciu ostro dostały łańcuchy. Łańcuchy zablokowały tylne koło i dlatego przeleciałem przez kierownicę. Nie miałem już siły kontynuować zawodów, ale ogólnie czuję się dobrze i na pewno nie mam żadnej kontuzji - mówił z kolei Bartłomiej Kowalski , który do momentu upadku był wyróżniającą się postacią zawodów.

Czytaj więcej:
Znamy przyczyny lepszej formy Jarosława Hampela
Kobieta w mistrzostwach świata

Źródło artykułu: