Żużel. Wygrzebali się z trudnego położenia i wykorzystali szansę. Niektórzy zrobili to w mistrzowskim stylu

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Ośmiu zawodników w historii Grand Prix stanęło na podium turnieju, choć do półfinału awansowało z mniej niż 8 punktami. Dopisało im więc szczęście, ale sami też mu pomogli. Wśród tej grupy jest Polak, a znany Brytyjczyk dokonał tego aż dwukrotnie.

1
/ 9

Hans Andersen (Dania) w 2007 roku we Wrocławiu - 6 punktów (0,3,1,0,2)

Zaczynamy od jedynej historii, w której zawodnik miał po rundzie zasadniczej zaledwie 6 "oczek" (i to jako jeden z sześciu!), a na koniec turnieju i tak oblewał się szampanem. Duńczyk tor we Wrocławiu znał doskonale, bo też w latach 2005-2007 startował z sukcesami w tamtejszym Atlasie. Zawody o Grand Prix Europy na Stadionie Olimpijskim nie układały się jednak dla niego pomyślnie. Awansował do ósemki m.in. dlatego, że pokonał w bezpośrednim starciu Sebastiana Ułamka, a Jarosław Hampel i Rune Holta mieli na koncie nieukończone wyścigi. W półfinale Andersen zaskoczył i wygrał, a w finale uległ tylko Nickiemu Pedersenowi.

2
/ 9

Nicki Pedersen (Dania) w 2009 roku w Terenzano - 7 punktów (2,0,0,3,2)

Impreza, która padła łupem Tomasza Golloba, okazała się sinusoidalna dla obrońcy tytułu mistrzowskiego. Duńska rakieta nie była już jednak w tamtym sezonie tak szybka, jak w poprzednich dwóch. Miała spore problemy z regularnością, czego dowodem była dyspozycja zaprezentowana we Włoszech. Wielu z pewnością skreśliło Pedersena w połowie zawodów, po dwóch zerach. Ten szybko zakpił sobie z takich osądów i wrócił do gry. Wjechał jako ostatni do półfinału i w nim, mimo że startował z trzeciego pola, wygrał. W wielkim finale przegrał ze wspomnianym Gollobem i Hansem Andersenem, ale przywiózł za sobą Grzegorza Walaska.

3
/ 9

Chris Harris (Wielka Brytania) w 2010 roku w Bydgoszczy - 7 punktów (0,3,1,0,3)

To była puenta jego najlepszej edycji w Indywidualnych Mistrzostwach Świata w karierze. Udany występ w Bydgoszczy pozwolił Kornwalijczykowi przesunąć się z siódmej na szóstą pozycję w końcowej klasyfikacji. Harris zanotował czwarte podium w sezonie, po raz trzeci stając na jego drugim stopniu. A nie zanosiło się na tak dobry wynik, bo po czterech seriach był o krok od odpadnięcia z turnieju. Wygrana w kolejnej przy jednoczesnym zerze Magnusa Zetterstroema pozwoliła jednak wślizgnąć się Harrisowi do strefy półfinałowej. Kluczowe gonitwy to dwukrotnie drugie miejsce. W finale wyprzedził go tylko Andreas Jonsson.

4
/ 9

Fredrik Lindgren (Szwecja) w 2012 roku w Goeteborgu - 7 punktów (1,1,3,0,2)

Nie zrobił tego na Ullevi, gdy wygrywał bieg za biegiem cztery lata wcześniej, ale przegrał wtedy finał z Rune Holtą, więc dokonał tego na tym legendarnym obiekcie, gdy... jego awans do ósemki wisiał na włosku. Lindgren skomplikował sobie sytuację w czwartej serii, gdzie zanotował "zerówkę". W kolejnym biegu był drugi, ale nie odpadł, bo Jarosław Hampel przyjechał w swoim biegu do mety na czwartym miejscu. Potem reprezentant gospodarzy był drugi w półfinale i po świetnej jeździe na dystansie - pierwszy w finale. Szwed uszczęśliwił rodaków i siebie, bowiem pierwszy raz w karierze triumfował w turnieju takiej rangi.

5
/ 9

Krzysztof Kasprzak (Polska) w 2012 roku w Cardiff - 7 punktów (0,3,0,2,2)

Przystąpił do zawodów w Walii w roli rezerwowego, zastępując kontuzjowanego Kennetha Bjerre. W ówczesnym sezonie Polak wywalczył awans do kolejnej edycji GP po tym, jak triumfował w Challenge'u w Gorican. Tuż przed tym sukcesem Kasprzak przyjechał na Wyspy i choć niewiele rzeczy zwiastowało udany wieczór, do kraju wracał w bardzo dobrym humorze. Był jednym z pięciu jeźdźców z dorobkiem 7 "oczek" po rundzie zasadniczej. Bezpośrednia wygrana z Martinem Vaculikiem pozwoliła awansować do półfinału. W nim niespodziewanie pokonał Emila Sajfutdinowa i Nickiego Pedersena. Potem wyprzedził go tylko Chris Holder.

6
/ 9

Michael Jepsen Jensen (Dania) w 2012 roku w Vojens - 7 punktów (1,1,2,3,0)

Trzecia sytuacja sprzed jedenastu prawie lat, by zawodnik wygrzebał się z niepewnej pozycji i stanął na koniec na "pudle". Co więcej, tutaj mamy do czynienia z drugą, w której była to finalnie wygrana. Ba, Jepsen Jensen jechał wówczas z "dziką kartą". W ostatnim wyścigu wieczoru zapowiadało się na to, że przyjedzie do mety za Nickim Pedersenem. Wciąż młodzieżowiec nadrabiał jednak dystans do walczącego o mistrzostwo rodaka, by na czwartym okrążeniu sprytnym manewrem go wyprzedzić. A nie byłoby tego, gdyby nie to, że do półfinału załapał się jak ósmy, bo wygrał bezpośrednie pojedynki z Tomaszem Gollobem i Andreasem Jonssonem.

7
/ 9

Emil Sajfutdinow (Rosja) w 2013 roku w Terenzano - 7 punktów (0,3,2,1,1)

W tym roku mija dziesięć lat od edycji GP, w której Rosjanin wyrósł na mocnego kandydata do tytułu. Złożyła się na to m.in. runda we Włoszech, gdzie szło mu jak po grudzie, choć wydawało się, że po trzech biegach złapał odpowiedni rytm. Przyszły jednak dwa słabsze wyścigi i niewiele brakowało, a odpadłby z zawodów, w których jego główny konkurent, Tai Woffinden, spisywał się świetnie. Sajfutdinow zdołał w półfinale poskromić Jarosława Hampela i Darcy'ego Warda, dzięki czemu awansował do finałowego biegu. W nim był trzeci i utrzymał fotel lidera cyklu. Niestety, kilka tygodni później doznał groźnej kontuzji i marzenia o złocie prysły.

8
/ 9

Chris Harris (Wielka Brytania) w 2016 roku w Pradze - 7 punktów (1,1,0,2,3)

Ponownie "Bomber"! Brytyjczyk sześć lat po Bydgoszczy dokonał podobnej sztuki na praskiej Markecie. Wówczas daleko było mu do bycia w czołówce GP. Był najsłabszym stałym uczestnikiem i po tamtym sezonie na dobre wypadł z elitarnej stawki. Pierwsza faza zmagań w Czechach też nie zaskakiwała, tj. jeździł za plecami większości rywali. Po przejściu na pierwsze pole startowe nastąpiło przebudzenie. Harris wykorzystał ten handicap i ostatecznie wjechał do półfinału. W nim skorzystał na wykluczeniu Tai'a Woffindena, by w powtórce pokonać... Bartosza Zmarzlika. A w finale był trzeci, przywożąc za sobą Nielsa Kristiana Iversena.

9
/ 9

Matej Zagar (Słowenia) w 2017 roku w Solnej - 7 punktów (1,2,1,3,0)

Ostatni jak dotąd turniej, w którym niezbyt imponujący dorobek po pięciu biegach nie przeszkodził w osiągnięciu doskonałego wyniku. W drugiej fazie ówczesnego sezonu Słoweniec osiągnął wysoką dyspozycję, czego dowodem była choćby jego wygrana w niemieckim Teterowie. Dwa tygodnie później zrobił to samo w GP Sztokholmu. Tyle tylko, że był o krok od zakończenia jazdy już po rundzie zasadniczej. Swojej szansy nie wykorzystał jednak Maciej Janowski, który też uzbierał 7 punktów, lecz przegrał z Zagarem bezpośrednią konfrontację. Ten w półfinale skorzystał na wykluczeniu dwóch rywali. Potem rozpędzony pogodził rywali w finale.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (1)
avatar
Tomek z Bamy
26.02.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Z Emilem w Terenzano, to byl Don Bartolo Czekanski. Pomagal mu tak nieoficjalnie.