Żużel. PGE Ekstraliga. Gigant Kołodziej. Takich występów w finałach play-offów nie było za wiele

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Wielki koncert dał w piątkowy wieczór we Wrocławiu Janusz Kołodziej. Tarnowianin w barwach Fogo Unii Leszno zdobył czysty komplet punktów, stając się siódmym zawodnikiem w historii, który zanotował taki wynik w finale play-off PGE Ekstraligi.

1
/ 8

Krótka lista dominatorów meczów finałowych

Dwumecz finałowy play-off to zawsze potężna dawka emocji i ogólnego podniecenia całego środowiska żużlowego. Batalia o najważniejszy tytuł w krajowym speedwayu skupia uwagę każdego kibica i jest wyjątkowym wydarzeniem dla każdego zawodnika. Finały nierzadko zaskakiwały, bywały jednostronne, ale też bardzo zacięte. Świadczy o tym fakt, że rzadko kiedy i komu udaje się wywalczyć komplet punktów, także ten płatny (czyli z bonusami).

Ba, w latach 1996-1999, 2005 i od 2007 roku w sumie zdarzyło się to tylko dziesięć razy. Odbyło się przecież kilkadziesiąt spotkań, ale komplet obojętnie w jakiej postaci to wciąż zjawisko rzadko spotykane. Na kolejnych stronach przedstawiono to zaszczytne grono (w kolejności chronologicznej), w którym jest już Janusz Kołodziej. W piątek na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu zaprezentował żużel z innej planety, inkasując pięć trójek. Zapraszamy do lektury.

2
/ 8

Po tryplecie WTS-u Wrocław w latach 1993-1995 zdecydowano się wprowadzić rewolucję w ówczesnej I Lidze i do rundy zasadniczej dołożyć play-offy z udziałem czterech najlepszych drużyn. Do faworyzowanego Apatora dołączył dość niespodziewanie prowadzony przez Marka Cieślaka zespół Włókniarza. W pierwszym starciu Lwy wygrały 50:40, a niepokonani byli znakomici Drabik (14+1) i Screen (15). Jeśli wierzyć legendom, torunianie nic sobie z tego nie zrobili i wracali do domu w bardzo dobrych humorach, będąc pewnym odrobienia strat. Stało się inaczej. Apator wygrał, lecz tylko 46:44 i złoto zgarnęli częstochowianie. Najlepszy w historii finałów występ zanotował Sullivan, który wygrał we wszystkich sześciu biegach (18).

3
/ 8

Niektórzy nie boją się nazywać ówczesnego sezonu tym, w którym narodziła się wielka rywalizacja przełomu wieków w światowym żużlu. Tony Rickardsson i Tomasz Gollob walczyli ze sobą w Grand Prix (w ówczesnym sezonie Polak był lepszy w konfrontacji o brązowy medal IMŚ), toczyli też wiele fenomenalnych bojów w Polsce. Po spotkaniu rundy zasadniczej doszło między nimi do ostrej wymiany zdań w parku maszyn. W finale to klub Polaka nie dał szans klubowi Szweda, choć w pierwszym pojedynku, na torze w Gorzowie, Rickardsson był poza zasięgiem, zdobył komplet punktów (15), szalał na dystansie, mijając i Golloba i Piotra Protasiewicza, a Pergo zwyciężyło Polonię 46:44. W rewanżu Gryfy zdeklasowały jednak gorzowian 60:30 i tytuł świętowano w Bydgoszczy.

4
/ 8

1998, Polonia Bydgoszcz - Polonia Piła: Tomasz Gollob

Na liście zawodników, którzy w finałach play-offów wsławili się uzyskaniem statusu niepokonanego, nie mogło zabraknąć najwybitniejszego żużlowca wszech czasów w Polsce. Dla Golloba złoty medal w rodzimej lidze w 1998 roku był trzecim zdobytym z macierzystym zespołem. Finał okazał się jednostronny, bo Polonia z Bydgoszczy odniosła triumf w Pile (49:41 i 13+1 jej lidera), a potem dopełniła formalności przy Sportowej (48:42). W rewanżu Gollob nie znalazł pogromcy (15) i sezon zakończył z absolutnie kosmiczną średnią biegową - 2,816. 110 na 114 wyścigów(!) kończył na pierwszym lub drugim miejscu. Coś niesamowitego.

5
/ 8

1999, Polonia Piła - Atlas Wrocław: Greg Hancock

W czwartym z rzędu sezonie (i ostatnim na kilka lat) finale play-off I Ligi perfekcyjny mecz zaliczył też zadomowiony we Wrocławiu Amerykanin. Jego Atlas znalazł się w finale tylko dzięki kontuzjom Tomasza Golloba i Piotra Protasiewicza z bydgoskiej Polonii, ponieważ w półfinale wrocławianie po porażce u siebie 40:50 w rewanżu skorzystali na absencji gwiazd rywali i wygrali 53:36. W decydującym o złocie dwumeczu przed własną publicznością okazali się lepsi od Polonii (48:42). Hancock poprowadził Atlas do zwycięstwa, jednak... w drugim spotkaniu w ogóle nie wystąpił. - Powodem była kontuzja odniesiona dzień wcześniej na Wyspach w meczu pucharu ligi jego Coventry z Poole. W ostatnim biegu Greg doznał urazu ramienia w wyniku upadku, do którego doprowadził zerwany łańcuch. Pauzował przez to przez trzy tygodnie - wspomina nasz felietonista Grzegorz Drozd. Korki od szampanów wystrzeliły w Pile, bo kończący karierę Hans Nielsen i spółka zwyciężyli 49:41.

6
/ 8

2008, Unibax Toruń - Unia Leszno: Wiesław Jaguś

W poprzednim sezonie obydwa zespoły też mierzyły się ze sobą w finale Ekstraligi. Wtedy górą była Unia. Minął rok, Unibaksowi udało się w wielkim stylu zrewanżować, a główną rolę odegrał w tym filigranowy wychowanek Apatora. Na torze w Lesznie Anioły przegrywały już 21:27. Ducha walki tchnął w drużynę Jaguś, który w dwóch kolejnych biegach przywiózł z Ryanem Sullivanem i Chrisem Holderem podwójne wygrane. Unibax zaczął uciekać gospodarzom, jej krajowy lider szalał dalej i na koniec miał na koncie 16 punktów i dwa bonusy. Torunianie wygrali 49:41 i tydzień później cieszyli się z drużynowego mistrzostwa Polski.

7
/ 8

2015, Unia Leszno - Sparta Wrocław: Tai Woffinden

Nietypowy finał z uwagi na fakt, że w przebudowie był już Stadion Olimpijski i pierwszy bój z konieczności zorganizowano w Częstochowie, gdzie rolę gospodarza piastowała Sparta. Unia wygrała 49:41 i potem u siebie, mimo że mecz był zacięty (45:45), dopilnowała spraw, sięgając po mistrzostwo. Błysnął młodziutki Dominik Kubera (6 punktów), jednak największa gwiazdą wieczoru był lider wrocławian. Woffinden krótko potem sięgnął po drugie indywidualne mistrzostwo świata, a w Lesznie tylko potwierdził, że był numerem jeden światowego żużla. Znany z zamiłowania do tatuaży Brytyjczyk zdobył 15 "oczek" w pięciu startach.

8
/ 8

2019, Unia Leszno - Sparta Wrocław: Janusz Kołodziej

Nie można nie dodać przy okazji, że niepokonany w finale Ekstraligi był już w 2010 roku. Do momentu przerwania z powodu deszczu rewanżu w Lesznie (39:27), miał na koncie 8+1 w trzech biegach. Dziewięć lat później Kołodziej zrobił coś większego i znacznie bardziej spektakularnego. Na wrocławskim torze, na którym czuje się niezwykle komfortowo (wystarczy prześledzić poprzedniej jego osiągi na Olimpijskim), bawił się na całego, imponując startami i prędkością w motocyklu. Występ perfekcyjny zwieńczony triumfem 5:1 w parze z Emilem Sajfutdinowem, dzięki czemu Byki przed rewanżem na własnym terenie są na plusie (47:43).

ZOBACZ WIDEO Chińczycy chcieli aresztować Buczkowskiego. Za brak wizy

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (12)
Artur STELMET FALUBAZ
15.09.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Koldi jak wino,im starszy tym lepszy  
avatar
Eda Unia
15.09.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Tak dla przypomnienia Koldi to IMP. Brawo janek  
avatar
Goldi
15.09.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
szkoda, że w GP tak cienko, ale ligowiec super  
avatar
Dobry-men
14.09.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Wszyscy narzekają, a każdy by chciał mieć takiego Kołodzieja w swojej drużynie  
avatar
WilkiDMP2025
14.09.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
tak tak! niech w GP to pokaże. !!!