Elisabeth Revol zdecydowała się odpowiedzieć hejterom. "Wkrótce ukaże się artykuł"

East News / AFP PHOTO/ PHILIPPE DESMAZES / Na zdjęciu: Elisabeth Revol
East News / AFP PHOTO/ PHILIPPE DESMAZES / Na zdjęciu: Elisabeth Revol

Łatwo znaleźć ludzi, którzy poddają w wątpliwość fakt, że francuska alpinistka oraz Tomasz Mackiewicz stanęli na szczycie Nanga Parbat. Elisabeth Revol ma już tego dosyć. Podjęła ważną decyzję, o której poinformowała dziennikarza WP SportoweFakty.

Pod koniec stycznia Elisabeth Revol i Tomasz Mackiewicz stanęli na szczycie Nanga Parbat (8126 m n.p.m.). Informację tę potwierdził nam 28 stycznia Ludovic Giambiasi, bliski współpracownik francuskiej himalaistki ("Przyjaciel Elisabeth Revol: Dziękuję wszystkim Polakom i dzielę wasz potężny ból" - czytaj całą rozmowę).

Mimo jego słów oraz zapewnień samej Revol, że do wejścia na szczyt doszło, nadal w internecie pojawia się sporo wpisów, które poddają pod dyskusję ten fakt. Wśród wątpiących nie ma co prawda znanych himalaistów (ci raczej nie komentują tej sytuacji), ale skala hejtu (bo tak można już nazwać niektóre wpisy) jest ogromna.

Postanowiliśmy więc zapytać samą zainteresowaną. Skontaktowaliśmy się z przechodzącą obecnie rehabilitację Revol.

Okazało się, iż Francuzka doskonale zdaje sobie sprawę z wątpliwości, jakie pojawiły się wokół tej sprawy. Dlatego postanowiła działać. - Zdecydowałam się na opowiedzenie całej historii, pokazanie materiałów i dowodów Lindsayowi Griffinowi - zdradziła nam. - Wkrótce ukaże się duży artykuł, który - mam nadzieję - raz na zawsze wyjaśni wszelkie pytania.

Lindsay Griffin to doświadczony wspinacz, autor wielu książek i setek artykułów w najbardziej prestiżowych magazynach na świecie, wreszcie człowiek, który zasiadał w wielu komisjach, radach i zarządach zajmujących się himalaizmem. Obecnie współpracuje z ukazującym się od 1929 roku "American Alpine Journal". Ten periodyk ukazuje się raz do roku - zazwyczaj w sierpniu. Niestety, Revol nie potrafiła nam powiedzieć, czy na publikację będziemy musieli czekać właśnie do sierpnia, czy może Griffin ten materiał pokaże w internecie wcześniej. Nie pozostaje nic innego, jak uzbroić się w cierpliwość.

ZOBACZ WIDEO Żona Tomasza Mackiewicza nie czuła się na siłach na spotkanie z Revol

Francuzka przechodzi obecnie rehabilitację po wydarzeniach, do których doszło na Nanga Parbat. - Potrzebuję jeszcze czasu, aby na spokojnie o tym mówić - powiedziała nam Revol. - Muszę najpierw wrócić do zdrowia.

Problem polega na tym, że w himalaizmie nie ma "zero-jedynkowej" zasady określania, czy ktoś był na szczycie, czy nie. Nie ma komisji, która decyduje. - Nie zajmujemy się takimi sprawami - otrzymaliśmy odpowiedź ze strony Międzynarodowej Federacji Związków Alpinistycznych (UIAA). - Nie otrzymaliśmy również ani ze strony Revol, ani też od innej osoby prośby o rozstrzygnięcie kwestii wejścia na Nanga Parbat. Zdajemy sobie sprawę, że to często jest problem. Dlatego powoli kończymy pracę nad publikacją, która ma pomóc w normalizacji tego trudnego tematu. Pokażemy ją wkrótce.

- Ciekawe, nie słyszałem, że UIAA ma przygotować takie wskazówki - przyznał nam z kolei Michał Leksiński, rzecznik prasowy niedawno zakończonej wyprawy "K2 dla Polaków".

Od lat himalaiści mają do siebie zaufanie. - To szlachetny sport, dlatego zazwyczaj się po prostu wierzy człowiekowi, który mówił, że był na szczycie - dodał Leksiński.

- Kiedyś wspinacze zostawiali na szczycie różne przedmioty, które potem ktoś kolejny odnajdywał i tym samym potwierdzał ich prawdomówność - stwierdził Piotr Pustelnik, prezes Polskiego Związku Alpinizmu.

- To była taka sztafeta - powiedział Leksiński.

Rozwój technologii doprowadził do sytuacji, że najważniejszym dowodem wejścia są po prostu zdjęcia. Ale i te można podważyć. Zdarzyły się już wypadki przeróbek w photoshopie. Zresztą, najczęściej wyraźnie nieudanych. Co ciekawe, to właśnie Mackiewicz podważał fakt, że pierwszy, zimowy zdobywca Nanga Parbat - Simone Moro - pokazuje "wątpliwe" zdjęcia. Wówczas Krzysztof Wielicki swoim autorytetem uznał, że włoski himalaista zdobył szczyt, że przedstawił niezbite dowody. Środowisko zgodziło się z taką opinią i już nikt nigdy nie wracał do tej sprawy.

A co w sytuacji, gdy nie ma zdjęć? Bo na przykład było już zbyt ciemno, albo stan zdrowia nie pozwalał na ich wykonanie. Tak może być właśnie w przypadku Revol. - Są jeszcze trackery gps - poinformował Leksiński. - Jednak z ich dokładnością na poziomie powyżej 6000 m n.p.m. jest różnie. Pamiętam, że podczas akcji ratunkowej na Nanga właśnie, taki tracker miał Adam Bielecki. I nagle w ciągu minuty jego pozycja zmieniła się o 60 metrów. W dół! Ludzie zaczęli panikować, że po prostu spadł, odczepił się od ściany. Trudno było znaleźć inne wytłumaczenie. A okazało się po prostu, że technologia przekłamała pozycję.

Revol i Mackiewicz nie posiadali trackera. Mieli natomiast telefon satelitarny Garmin inReach. - Z takiego urządzenia można wysłać SMS-a z położeniem geograficznym - zauważył Pustelnik.

Do dzisiaj nie wiemy, czy taka wiadomość została wysłana, na przykład na numer Giambiasiego. A nawet jeżeli została, to i tak wracamy do problemu dokładności. - Myślę, że potrzebujemy jeszcze kilku lat, aby powstały takie rozwiązania, które będą ze 100 proc. pewnością określać, czy ktoś zdobył szczyt, czy nie. Na razie jedyną drogą udowodnienia jest ta, którą podjęła Eli. Publikacja w prestiżowym magazynie, w której pokaże zdjęcia i opowie ze szczegółami o swoim wejściu, tym samym zamykając usta krytykom - zakończył Leksiński.

Przypomnijmy, że do tragedii na zboczach Nanga Parbat doszło pod koniec stycznia 2018. O pierwszych problemach duetu Revol-Mackiewicz dowiedzieliśmy się 26 stycznia. Francuzka poinformowała o tym, że Polak jest w dramatycznym stanie i nie może zejść o własnych siłach. Para była na wysokości mniej więcej 7250 m n.p.m. W odpowiedzi zorganizowano akcję ratowniczą, w której wzięli udział: Adam Bielecki, Denis Urubko, Piotr Tomala i Jarosław Botor. Ratownicy zdołali dotrzeć do schodzącej powoli w dół Revol. Fatalna pogoda nie pozwoliła na ratunek dla Mackiewicza. Po kilku dniach francuska alpinistka została przetransportowana do ojczyzny, gdzie lekarze podjęli trudną i długą walką z odmrożeniami, głównie palców rąk. Mackiewicz został uznany za zaginionego.

Źródło artykułu: